REGINA GOŹDZIEWSKA


Zeznanie ob. Reginy Goździewskiej z d. Lebiedowskiej, córki Jana i Wiktorii z Góreckich, ur. 18 grudnia 1904 r. w Zakroczymiu, zam. Warszawa, ul. Grochowska 91 m. 18.


Dotyczy: zaaresztowania i więzienia oraz zamordowania jej męża Mieczysława Goździewskiego przez gestapo w al. Szucha w dn. 17 kwietnia 1943 r.

Mąż mój był właścicielem domu handlowego i firmy drzewnej pod firmą „Mieczysław Goździewski” przy ul. Kredytowej 16 od roku 1937 i tam mieszkaliśmy. Mąż mój Mieczysław Goździewski (ur. 16 lipca 1901, syn Władysława i Marianny z Godlewskich) przez cały okres okupacji niemieckiej prowadził przedsiębiorstwo drzewne. Mieszkaliśmy przy ul. Kredytowej 16 m. 27.

11 marca 1943 roku w południe mąż wyszedł załatwić sprawy firmowe i został zatrzymany w obławie ulicznej w Al. Jerozolimskich na rogu Brackiej. Znajomi moi przechodzili wówczas po drugiej stronie ulicy (Żelisławska – imienia nie pamiętam, zam. wtedy Krakowskie Przedmieście 5, obecnie nie wiadomo, gdzie się znajduje i drugi znajomy, którego nazwiska nie znam, imię Mirosław) i widzieli, jak około 14.00 gestapo wprowadzało do auta męża mego skutego kajdanami razem z pułk. Okulicz-Kozarynem, byłym dowódcą twierdzy Modlin, o czym mnie niezwłocznie zawiadomili.

13 marca o 10.00 rano gestapo zrobiło u mnie rewizję w mieszkaniu, nic nie znaleziono i mnie nie aresztowano. 20 marca wezwano mnie w al. Szucha pok. 240 i badał mnie referent Sturmscharführer A.S. Frisch, który żądał podania przeze mnie nazwisk trzech mężczyzn, których przyprowadzono do pokoju. Ludzi tych nie znałam, co oświadczyłam. Uderzył mnie dwa razy w twarz, wybijając trzy zęby. Sprowadzono mnie do piwnic do tzw. tramwaju, gdzie siedziałam na krzesełku bez ruchu trzy dni i dwie noce. Później zwolniono mnie. W kilka dni po moim zwolnieniu zgłosił się do mnie tłumacz z pok. 240, cywil nazwiskiem Zdzisław Osada (podobno Polak), twarz ospowata, pociągły, ogorzały na twarzy, wysoki, szczupły, który oświadczył, że może podjąć się zwolnienia mego męża, jeśli rozporządzam grubszą sumą. Skontaktował mnie z Frischem, któremu dałam 150 tys. złotych za zwolnienie mego męża, co mi obiecał. Osadzie za pośrednictwo dałam 10 tys. zł. 18 kwietnia przyszedł do mnie Osada i oświadczył, że Frisch przewiózł z Pawiaka zwłoki mego męża na Oczki, i żebym natychmiast zajęła się pogrzebem.

Osada oświadczył, że 17 kwietnia na badaniu w pok. 240 mąż odmówił podpisania jakiegoś protokołu podsuniętego mu przez gestapowca, kpt. Lechnera, podczas badania i że Lechner uderzył go w prawą skroń kolbą rewolweru, miażdżąc czaszkę i do leżącego koło biurka strzelił, zabijając na miejscu.

Zwłoki męża zabrałam z prosektorium, sfotografowałam, zrobiłam orzeczenie lekarskie (śmierć nastąpiła od uderzenia kolbą) i pochowałam na Powązkach (miejsce pamiętam). Frisch i Osada pieniędzy mi nie zwrócili, oświadczając, że wydali mi zwłoki, czego nigdy nie robią.

Frisch i Lechner zostali w 1943 i w 1944 roku zastrzeleni na ul. Warszawy, co się stało z Osadą, nie wiem. W gruzach w zawalonej piwnicy domu przy ul. Kredytowej 16 przy szczytowej ścianie 18 numeru znajdują się dokumenty i fotografie zwłok mego męża.

Mąż zostawił mnie i dwie córeczki Zofię Mieczysławę (ur. 22 maja 1932) i Różę Marię (ur. 31 marca 1936).

Obecnie mieszkam chwilowo w Warszawie, pracuję w Katowicach, Wydział Przemysłowy Wojewódzki, Hotel Savoy.

Zeznaję zgodnie z prawdą, przed podpisaniem przeczytałam.

Na podstawie wypisu aktu śmierci parafii św. Augustyna Nr. 57 zar. 1943 wyst. 7 maja 1943 r.

Stwierdzono, że Mieczysław Goździewski, lat 43, syn Władysława i Marianny z d. Godlewskiej, zmarł w Warszawie przy ul. Dzielnej 24, dnia 18 kwietnia 1943 r.

Warszawa dn. 5 czerwca [1943?] r.