LEON TORLIŃSKI

Sopot, 15 listopada 1993 r.
[...]

Ja, Leon Augustyn Torliński, ur. 4 listopada 1913 r. w Wielkiej Wsi, pow. pucki, woj. pomorskie, syn Leona i Małgorzaty Torlińskich, legitymujący się dowodem [...], stwierdzam, co następuje:

Z chwilą zarządzenia pogotowia do akcji „Burza” na terenie inspektoratu sandomiersko- opatowskiego, tj. 17 lipca 1944 r., dowiedziałem się od ppłk. Antoniego Żółkiewskiego, że przydziela mnie do sztabu 2 Dywizji Piechoty Legionowej Armii Krajowej jako oficera operacyjnego Dywizji. Byłem wówczas w stopniu kapitana Wojska Polskiego. Obowiązki kierownika wywiadu inspektoratu przekazałem por. „Paprociowi”, oficerowi wywiadu obwodu Sandomierz. Pracę w sztabie Dywizji rozpocząłem 27 lipca [1944 r.] jako pierwszy i jedyny oficer sztabu. Kolejno dochodzili: kpt. marynarki wojennej Witold Sagaj „Sandacz”, oficer saperów mjr Tadeusz Struś „Kaktus”, kwatermistrz kpt. Planeta „Bogdan” i jako ostatni dołączył szef sztabu Dywizji kpt. Michał Madziara „Siwy”.

Na terenie obwodu Sandomierz walki trwały od 26 lipca 1944 r., a to na przeprawie Baranów i Annopol. W kierunku na Sandomierz nie było żadnych walk.

Ok. 30 lipca [1944 r.] nastąpiła przeprawa w kierunku na Baranów i Annopol, gdzie zostały opanowane spore przyczółki i zanosiło się na połączenie obu w rejonie Lipnika. Cały wysiłek Niemców szedł w kierunku niedopuszczenia do połączenia tych przyczółków, tak aby siły niemieckie zaangażowane w obronie Sandomierza mogły wycofać się. Ufortyfikowany Sandomierz, który miał stanowić zwornik i podstawę obrony odcinka Baranów–Annopol, został wymanewrowany bez walki.

Oddziały Armii Krajowej zaangażowane na przyczółku Baranów, walcząc ramię w ramię u boku czołówki oddziałów radzieckich posuwały się na zachód. W kierunku na Annopol baon kapitana Szczepaniaka „Pawła” w walce doszedł do rejonu Ćmielowa, natomiast w kierunku na Baranów walki toczyły się o Staszów – baon „Pochmurnego” – i o Klimontów – baon „Tarniny”.

Nocą na 1 lipca [sierpnia] 1944 r. oddziały 2 Pułku Piechoty Legionowej Armii Krajowej przeszły na teren obwodu Opatów, by tu walczyć dalej w ramach akcji „Burza”. W rejonie Bardo–Wszachow dołączył do Dywizji oddział partyzancki „Zawisza” (5 Kompania 2 Batalionu 2 Pułku Piechoty Legionów AK), natomiast oddział dywersji obwodu Opatów i sekcje egzekucyjne wywiadu dołączyły do sztabu 2 Dywizji Piechoty jako oddział osłonowy „Bartnik”. Dowódcą tego oddziału osłony był por.. Zenon Krzekotowski, dotychczasowy kierownik wywiadu obwodu Opatów. Z ramienia sztabu Dywizji byłem przełożonym tego oddziału. Tutaj spotkałem jako jednego z najlepszych żołnierzy – sprawdzonego w wielu akcjach w sieci konspiracyjnej – Witolda Szymańskiego ps. „Trembowski”.

Do 15 października 1944 r. spotykałem się z żołnierzami plutonu osłonowego („Bartnik”) codziennie. Z chwilą demobilizacji 2 Dywizji Piechoty Legionowej AK, tj. po 15 października [1944 r.], utraciłem kontakt z oddziałami. Zostałem przeniesiony do Kielc dla przygotowania dowodów i ubrań cywilnych dla tych, którzy ich nie mieli.

Z Witoldem Szymańskim zetknąłem się ponownie w marcu 1945 r. w Chorzowie, dokąd Witold przyjechał z Poznania z Brunonem Nadolczakiem, cichociemnym (zrzutkiem z Anglii). Pracowałem wówczas w Chorzowskim Zjednoczeniu Węglowym „Skarboferm” pod nazwiskiem Kazimierz Ogonowski. W tym czasie w moim mieszkaniu mieszkał Zenon Ciekański „Pożar”, przyjaciel Nadolczaka i Tadeusza Sokoła „Bug-Irkusa”, wszyscy trzej zrzutkowie z Anglii. Byliśmy wówczas zaangażowani w organizacji „Nie” na terenie województw katowickiego i opolskiego. W czasie jednej z moich bytności na Opolszczyźnie otrzymałem dodatkowe zadanie wyjazdu do Kudowy-Zdroju i rozpracowania ewentualnego przejścia granicy polsko-czeskiej z Kudowy do miejscowości Nachod po stronie czeskiej. W Dusznikach-Zdroju odnalazłem Witolda Szymańskiego, który tam był zatrudniony pro forma jako pracownik cywilny, pod przybranym nazwiskiem (nie pamiętam go), w Wojskowej Komendzie Miasta. Komendantem był były AK-owiec, który Witoldowi pomagał. Witold Szymański ułatwił mi pobyt w strefie granicznej, zapewnił tymczasowe mieszkanie w tamtejszym pensjonacie oraz zaopatrzył w żywność na czas przed przekroczeniem granicy. Witold wykorzystywał w tym celu swoje powiązania w Komendzie Wojskowej miasta Duszniki-Zdrój.

W rejonie granicy byłem dwukrotnie, w odstępach czasu umożliwiających mi zapoznanie się z terenem. Gdy wróciłem z drugiego rozpoznania do Katowic, zastałam tam sytuację diametralnie różną. W tym czasie aresztowani byli Zenon Krzekotowski („Bartnik”), Zenon Ciekański („Pożar”), jak również Tadeusz Sokół („Bug-Irkus”). Obaj ostatni – cichociemni.

Z przejścia granicznego przygotowanego dzięki pomocy Witolda Szymańskiego skorzystali m.in. Zbigniew Kabata „Bobo” oficer oddziału partyzanckiego „Jędrusie”, następnie mjr. Tadeusz Struś ps. „Kaktus” oficer sztabu 2 Dywizji Piechoty AK, oraz ja, Leon Augustyn Torliński, jak i szereg żołnierzy z oddziału partyzanckiego „Jędrusie”. Pomoc Witolda Szymańskiego umożliwiła nam przejście na Zachód. Witold był w tym czasie poszukiwany przez organa Urzędu Bezpieczeństwa.

Oświadczenie niniejsze składam na prośbę zainteresowanego, Witolda Szymańskiego, obecnie zamieszkującego w Stanach Zjednoczonych, a to celem przekazania tegoż oświadczenia dzieciom Witolda i jego rodzinie na obczyźnie.

Przedstawione w niniejszym oświadczeniu wydarzenia z okresu mojej służby w Armii Krajowej, jak i związane ze służbą osób wymienionych, są zgodne z prawdą i obejmują okres działalności w AK przed jej rozwiązaniem, jak i do lata 1945 r. aż do mojego przejścia granicy z Polski do Czechosłowacji.

Składam własnoręczny podpis w obecności świadka, jako członek Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, okręg Gdańsk. W Armii Krajowej używałem pseudonimu „Kret”.

Leon Augustyn Torliński („Kret”)