FRANCISZEK CHYB

Dnia 22 listopada 1947 r. w Radomiu Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu w osobie członka Komisji adwokata Zygmunta Glogiera przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi.

Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Franciszek Chyb
Wiek 52 lata
Imiona rodziców Jan i Teofila z Kleszczowskich
Miejsce zamieszkania Radom, ul. 1 Maja 20
Zajęcie rolnik
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Aresztowany zostałem 24 września 1942 r. przez radomskie gestapo. Wraz ze mną tego dnia aresztowano przypuszczalnie jakieś 60 osób, wzięci zostali m.in.: Kiełbowicz, Rogalski, Slisinger z synem (powieszony, zamieszkiwał w Jastrzębiu – pracował w wytwórni), inż. Nowosielski, który również został powieszony w październiku 1942 r. w Radomiu, oraz inni, których nazwisk sobie chwilowo nie przypominam.

Umieszczony zostałem na oddziale III u Kocha (cela nr 1), który przyjął mnie kopniakami. W mojej celi było ok. 30 osób – w tym aresztowani, którzy zostali wzięci już przedtem. Był już Wacław Karcz, Barwicki, dr Kruszer i inni.

Na początku października wywoływano przez trzy dni z listy poszczególnych więźniów. Wywoływanie odbywało się jeszcze o zmroku. Z naszej celi przez ten czas wywołano siedem osób, a mianowicie Kiełbowicza, Szlissingera [sic!] z synem, Rogalskiego i innych (nazwisk nie mogę powiedzieć) – potem dowiedzieliśmy się, że zostali powieszeni na terenie Radomia. Wszyscy ci z naszej celi wywołani na śmierć byli przedtem badani w gestapo i przeważnie mocno bici. Kiełbowicz i Rogalski byli po prostu zmasakrowani.

[Ogółem] – jak ustaliliśmy w porozumieniu z innymi celami – zostało wtedy wywołanych ok. 50 osób. Jak [dowiedziałem się z rozmowy] z tymi, których wywołano z naszej celi, byli oni przeważnie podejrzani o wynoszenie broni z wytwórni, aczkolwiek większość z nich w niej nie pracowała.

Ok. 15 października 1942 r. przywieziono z Góry Puławskiej i okolicznych wsi duży transport więźniów – mogło być z 80 osób, z tego 27 zostało umieszczonych w naszej celi. Wszyscy oni zostali wezwani na badania na Kościuszki, co trwało kilka dni. Jak się dowiedziałem od badanych z Góry Puławskiej, byli oni zatrzymani w związku z zabójstwem małżeństwa, które miało sklep w Górze Puławskiej, a które współpracowało z gestapo lubelskim. Na badaniach wszyscy oni byli torturowani.

Zaś 27 października 1942 r., jeszcze o zmierzchu, wywołano z listy ok. 50 osób, w tym księdza z Góry Puławskiej, których następnie – jak się dowiedziałem od aresztowanych przywiezionych później – powieszono w Górze Puławskiej i okolicznych wioskach.

Mnie osobiście wożono na badania na Kościuszki 20 razy, w tym przesłuchiwano mnie dziewięć razy, a trzy razy na [tzw.] górce. Pierwszy raz przesłuchiwany byłem w pokoju naprzeciw łazienki. Badał mnie wysoki brunet, pociągły na twarzy, a tłumaczem był osobnik niskiego wzrostu blondyn – nazywany Stasio. Za drugim razem przesłuchiwano mnie w pokoju od strony Kościuszki. Badali „Ryży”, zwany [też] Albinem, i brunecik z małymi wąsikami doskonale mówiący po polsku. W czasie każdego przesłuchania byłem mniej lub bardziej bity gumami. W końcu zaś na trzecim piętrze, na tzw. górce, wieszany byłem trzy razy i bity gumami. Bito mnie również na fotelu dentystycznym, który stał w tej komórce. „Ryży” wraz z czarnym tłumaczem wieszali mnie dwa razy, a trzeci raz wieszał wysoki szatyn, pociągła twarz, mówiący dobrze po polsku.

18 maja 1943 r. wywieziono mnie wraz z 27 osobami do Oświęcimia, nie podając powodów aresztowania. Wieziono nas w więźniarce z rękami związanymi z tyłu.

Dodaję, że na badania w gestapo wożony byłem zawsze skuty.

Wróciłem z obozu 18 grudnia 1946 r., po trzyletnim pobycie w obozach.

Tak zeznałem.

Odczytano.