JAN ŚLUSARCZYK

Przewodniczący: Jakie są pana obserwacje z czasów wojny?

Świadek Ślusarczyk: U nas rozstrzeliwano cały czas: i w 1940, i w 1941, i w 1943 r. Przypominam sobie, jak w lutym 1943 r. z rana przyjechali żandarmi i obstawili wieś Masłowice. Było wtedy dużo żandarmów oraz Niemców w innych mundurach, wydaje mi się, że to byli gestapowcy. Chodzili z sołtysem do każdego domu i kazali się zebrać u sołtysa na podwórzu. Mówili przy tym, że ci, którzy nie przyjdą, zostaną rozstrzelani. Zebrali wszystkich w jedno miejsce. Tam postawiono słupy i zawieszono sznury. Potem zajechało auto i wyprowadzono z niego ludzi. Byli to mężczyźni. Mieli powiązane ręce z tyłu, drutami. Wtedy Niemcy powiedzieli, że zostało zabitych dwóch Niemców i że za każdego Niemca zginie dziesięć Polaków. Skąd byli ci ludzie, nie wiem.

Przewodniczący: Czy mówiono, że tych Niemców zabito blisko wsi?

Świadek: Mówiono po niemiecku, potem nam przetłumaczono, ale wszystkiego nie słyszałem. Później dopiero dowiedzieliśmy się, że byli to ludzie z powiatu radomszczańskiego i z gminy Malczyn [?] [w] powiecie częstochowskim. Po egzekucji do tych, którzy jeszcze żyli, podchodził jeden Niemiec i dobijał ich, strzelając z rewolweru. Jeden z tych ludzi przed egzekucją krzyknął: „Oto kultura niemiecka”, a drugi: „Jestem nic niewinny”. Potem zakopano tych ludzi, a nam kazano iść do domów.

Przewodniczący: A jak się panu wydaje, czy ci rozstrzelani ludzie byli o coś podejrzani, czy tylko tak, przez przypadek, zostali złapani i rozstrzelani?

Świadek: To chyba byli zakładnicy. Dla Niemców było obojętne, skąd pochodzili. Tamci [dwaj] Niemcy zostali zabici na terenie gminy Wielgomłyny.

Prokurator: Czy świadek słyszał, aby tym ludziom odczytywano jakieś wyroki?

Świadek: Nie mogłem dosłyszeć.

Oskarżony: W jakim miesiącu to się odbyło?

Świadek: W lutym 1943 r.