MARCIN GRABIŃSKI

Przewodniczący: Może opowie pan o tym, co działo się w lipcu 1943 r.?

Świadek Grabiński: 12 lipca 1943 r. wieś Michniów została o godz. 2.00 w nocy okrążona. Rano żandarmeria rewidowała mieszkania. Z mieszkań zabierano mężczyzn i kobiety, brano ich do lasu, kładziono twarzami do ziemi i pytano sołtysa, czy to są bandyci. Stąd następnie pojedynczo zabierano [ich], prowadzono do stodół i strzelano w tył głowy. To było na moich oczach. Do jednej stodoły, Wątrobińskiego, wpakowano razem 15 osób i rzucono [do środka] granat. Wszyscy się spalili. Ludzi spalono w czterech stodołach, ok. 60 osób.

Przewodniczący: Czy z domów zabierano całe rodziny?

Świadek: Tak, zabierano całe rodziny. Pierwszego dnia wymordowano mężczyzn, a 18 wywieziono do Niemiec. Od pożaru spaliło się kilka budynków. W jednym budynku spalono 12 osób.

Przewodniczący: Tych, których wywozili, gdzie gromadzili?

Świadek: Pierwszego dnia wyprowadzono z mieszkań do samochodów i wywieziono w stronę Suchedniowa [i stamtąd] do Kielc.

Przewodniczący: Kto został pierwszego dnia we wsi?

Świadek: Ludzie starsi, których nie wymordowali.

Przewodniczący: A następnego dnia?

Świadek: Ten, kto był żyw, wszyscy zostali zamordowani, gdyż partyzanci zatrzymali pociąg.

Przewodniczący: Na ile przedtem był ten wypadek?

Świadek: Na trzy tygodnie przedtem.

Przewodniczący: Co było przyczyną rewizji pierwszego dnia?

Świadek: We wsi byli partyzanci, którzy przychodzili się pożywić. Niemcy posądzali nas o kontakty z „bandytami”. A przecież jak przyszła na wieś grupa partyzantów, to ludzie musieli im dać pożywienia, bo nikt nie miał nic do gadania.

Przewodniczący: Proszę opowiedzieć o drugim dniu.

[Świadek]: Drugiego dnia, to było 13 lipca 1943 r., po napadzie na pociąg w nocy słychać było strzały koło toru kolejowego, a wczesnym rankiem wycofali się partyzanci. Później zjechała żandarmeria, otoczyła wieś i wymordowała wszystkich, nikt nie został. W tym dniu zginęły moje córka i żona. Ja ocalałem, bo wyganiałem krowy.

Przewodniczący: Czy wieś została spalona?

Świadek: Cała z wyjątkiem jednej murowanej obory. Przez obydwa dni wymordowano ok. 300 osób, a ok. 40 osób wywieziono.

Przewodniczący: Czy granaty były wrzucane do chałup?

Świadek: Tylko pierwszego dnia wrzucano [je] do stodół.

Przewodniczący: Jacy to byli żandarmi? Jak daleko był posterunek?

Świadek: Posterunku wtedy nie było.

Przewodniczący: Dużo było tych żandarmów?

Świadek: Pierwszego dnia ok. dwa tysiące [sic!], a drugiego dnia jeszcze więcej.

Przewodniczący: A czy tego dnia spalono jeszcze inne wsie?

Świadek: Spalono wtedy w Orzechówce jeden dom mieszkalny, a właściciele zostali zamordowani w rowie pod lasem.

Przewodniczący: Czy pan mieszkał na stałe w Michniowie?

Świadek: Przed wojną mieszkałem w Radomiu, a w czasie okupacji nie poszedłem do pracy i urządziłem się w Michniowie.

Prokurator: Czy nie myli się pan, może tam zginęło 19 osób?

Świadek: Może.

Przewodniczący: Czy oskarżony ma pytania?

Oskarżony Böttcher: Nie mam. Proszę o zezwolenie na złożenie wyjaśnienia.

Przewodniczący: Proszę.

Oskarżony: Mnie jest znany tylko jeden wypadek podpalenia w Michniowie. Podczas przesłuchiwania mnie u sędziego śledczego przyszedł pan prokurator Satora i gdy po przeczytaniu [protokołu] przesłuchania oświadczyłem, że o innych wypadkach spalenia wsi nie wiem, pan prokurator Satora powiedział mi, [że] będą mi one dowiedzione. W związku z tym proszę o dopuszczenie dowodu z [zeznania] świadków: pana prokuratora Satory, pana adwokata Filipiaka i sędziego śledczego.

Przewodniczący: Postanowienie w tej sprawie zapadnie w toku posiedzenia sądowego.