TADEUSZ ŁUKOMSKI


Kanonier Tadeusz Łukomski, ur. 17 listopada 1922 r. w Łucku, uczeń Gimnazjum Kupieckiego w Łucku, syn starszego posterunkowego Policji Państwowej.


13 kwietnia 1940 r. o godz. 3.00 po północy, po szczegółowej rewizji, zostałem odprowadzony wraz z rodziną, tj. matką i dwiema siostrami, pod eskortą z bronią na stację do wagonów towarowych, pod zarzutem, [że jestem] niebezpiecznym elementem na tych terenach.

Staliśmy dwa dni na stacji, wagony były pozamykane, okna pozabijane deskami, nikogo nie chciano wypuszczać. Przez dwa dni otrzymaliśmy zaledwie dwa wiadra wody na 40 osób w naszym wagonie. Podróż trwała dwa tygodnie, podczas drogi otrzymaliśmy jeden raz gotowaną strawę, chleb i wodę na dobę. Higiena w wagonach była straszna: brud, ciasnota.

Po zawiezieniu transportu liczącego ok. półtora tysiąca ludzi do Pawłodaru, miasta wojewódzkiego, wszyscy zostali porozdzielani do różnych miejsc. Ja z rodziną popadłem do miejscowości CES Majkain-Złoto [Majkajyn Zołoto], rejon Bayanaul, pawłodarska obłast, Kazachstan. Była tam budowa elektrowni i miejsca zamieszkania dla ludzi.

Mieszkaliśmy w budynkach z dykty, warunki były niemożliwe – straszna ciasnota, brud, choroby, robactwo, zimno, brak ochrony przed deszczem. Mieszkańcami tego obozu byli Polacy, Ukraińcy i bardzo mało Żydów. [Wśród] Polaków była przeważnie inteligencja – rodziny wojskowe, policyjne, nauczyciele i zamożniejsi kupcy. Mężczyzn było bardzo mało, [w większości] były to kobiety z dziećmi, których mężowie zostali aresztowani lub przebywali po stronie niemieckiej lub rumuńskiej. Ukraińcy byli całymi rodzinami – mężczyźni, kobiety, dzieci i starcy. Zesłani byli oni jako nacjonaliści, za rabowanie w czasie wkroczenia wojsk sowieckich oraz ci, u których chociażby jeden z rodziny był aresztowany. Żydzi byli to [nieczytelne] kupcy.

Początkowo Ukraińcy źle ustosunkowywali się do Polaków – wywyższali się, wymawiali dawne czasy, że za polskich czasów mieli gorzej, a teraz lepiej. W pewnym momencie stosunek ich się zmienił, zaczęli żyć w zgodzie z Polakami – odtąd, kiedy zaczęły krążyć słuchy o pomocy dla Polaków, o wojsku polskim itp.

Praca w obozie była bardzo ciężka, tj. w kamieniołomach, roboty ziemne itp. Różnicy w pracy dla kobiet i mężczyzn prawie nie było. Praca trwała początkowo osiem godzin, później zmieniono to na dziesięć i tak pozostało. Normy były bardzo wysokie, było je trudno wyrobić i nikomu prawie [się to nie udawało]. Większe normy były przy ciężkich robotach. Robotnicy byli podzieleni na brygady, gdzie brygadierem był przeważnie Rosjanin, który pilnował pracy. Wynagrodzenie minimalne – kobieta zarabiała najwięcej 60 rubli, mężczyzna maksimum 100–120 rubli, co w porównaniu z warunkami życiowymi było znikomą sumą.

Wyżywienie [było] bardzo marne. Każdy pracujący otrzymywał pół kilograma chleba, a niepracujący nic. I to było trudno dostać – dostawał tylko ten, który był silniejszy fizycznie. Oprócz tego była stołówka, w której także trudno było coś zjeść, gdyż na tysiąc ludzi jedna kantyna nie wystarczała. Po upływie pół roku warunki trochę się poprawiły, dawano więcej chleba, kaszy, czasami cukier, mąkę – ale znikome porcje. Natomiast z ubraniem i obuwiem było gorzej. Początkowo, kiedy każdy miał jeszcze [buty] z domu, pomału jakoś dawano sobie radę. Jednak podczas pracy obuwie i ubranie szybko się niszczyło, a nowe trudno [było] dostać – jeśli jakieś było, to zabierali [je] Rosjanie. Brak ubrania i obuwia najgorzej dawał się odczuwać zimą, gdyż klimat był bardzo zimny, [były] silne mrozy i wiatry, śnieg, podczas których chodzono na robotę. Latem chodziło [się] do roboty nago.

Życie kulturalne stało na niskim poziomie, były tylko gazety (rosyjskie), czasami potańcówki, na które Polacy nie uczęszczali. Propaganda komunistyczna była natomiast silnie rozpowszechniona. Różne zebrania, odczyty, wpajanie nieprawdy odbywały się często. Współżycie wśród Polaków było wielkie – wspólne przebywanie, wspólna pomoc.

Stosunek władz NKWD do Polaków był bardzo ostry. Odbywały się częste aresztowania za lekkie przewinienia, tj. niewyjście kilka razy do pracy, wspólne przebywanie, najmniejsze podejrzenie. Ostatnio, przed amnestią, aresztowania były bardzo częste, [zabierano] po pięć, sześć osób dziennie. Aresztowania odbywały się w nocy, po kryjomu.

Pomoc lekarska była bardzo słaba. Człowiek, który był niezupełnie chory, musiał iść do pracy, co powodowało później silniejsze objawy. W szpitalu brakowało dobrej opieki lekarskiej, a nad chorym robotnikiem w ogóle była bardzo słaba opieka.

Wypadki śmiertelne były bardzo częste. Początkowo umierało dużo dzieci, później starcy, gdyż były trudne warunki i klimat dla przyswojenia. Bardzo dużo umierało na cyngę, tyfus. Choroby były bardzo częste, okresami panowała dana choroba. Na ogólną liczbę ok. tysiąca ludzi zmarło przeszło osiemdziesiąt osób.

Łączność z krajem przed wojną niemiecko-sowiecką była bardzo słaba, a po wybuchu wojny zupełnie przestała istnieć. Bardzo duża liczba paczek, listów i przekazów pieniężnych ginęła. Paczki przychodziły okradzione, listy szły po trzy miesiące, były bardzo szczegółowo cenzurowane. W ogóle wspólna korespondencja była niedopuszczalna.

Po amnestii ja wraz rodziną i inne 14 polskich rodzin zostaliśmy przewiezieni o 130 km dalej, na nowe miejsce, tj. Najzałas [?], rejon [?] Bayanaul, pawłodarska obłast, gdzie było przedsiębiorstwo prywatne, budowa płuczni złota. Warunki życiowe różniły się od pierwszych tym, że były gorsze: nie dostawaliśmy chleba, a pszenicę niemłóconą, którą gotowano lub w rzadkich wypadkach gnieciono na kamieniach. Zapłata była znikoma, bo za sześć miesięcy otrzymałem ok. 300 rubli. Robota trwała ok. 12 godzin na dobę. Ludność chorowała więcej, mieszkaliśmy w ziemlankach, które musieliśmy budować sami poza godzinami pracy. Budowa była przymusowa, gdyż nie było schronienia. Zimą brakowało opału.

8 lutego 1942 r. byliśmy przedstawieni komisji lekarskiej dla zbadania zdolności do służby wojskowej. Po uznaniu mnie za zdolnego czekałem na powołanie. 28 lutego 1942 r. dostałem powołanie do służby wojskowej.

Podróż odbywałem w trudnych warunkach, gdyż droga była [długa na] ok. dwa i pół tysiąca kilometrów. Podczas podróży codziennie odczuwałem brak jedzenia. Po zajechaniu do Ługowoje, po jeszcze jednej komisji, wstąpiłem w szeregi polskiej armii.

8 marca 1943 r.