JÓZEF MARCIAK


Kanonier Józef Marciak, ur. w 1919 r. we wsi Michałówka, pow. jarosławski, skąd w 1940 r. zostałem przesiedlony wraz z rodziną i osadzony w pow. jaworowskim we wsi Mała Ożomla.


13 kwietnia 1940 r. zostałem zabrany [do] wojska rosyjskiego jako poborowy, do miasteczka Nowyj Oskoł, obłasti kurskiej.

Kilka tygodni wcześniej zostali zabrani do wojska jako poborowi także Józef Żoch, rocznik 1918, i Władysław Mołas, rocznik 1918. Po moim wyjeździe zabrano też Jana Bronskiego i Michała Sobolewskiego – jako rezerwę, skąd miałem wiadomość. Potem zostali zabrani bracia Dunaje – Władek i Staszek – rocznik 1919.

W miasteczku Nowyj Oskoł zostałem umundurowany w stare drelichy, życie [było] nie najgorsze. 21 czerwca 1941 r. wszyscy Polacy opuścili tę miejscowość – jechaliśmy w stronę Orła. Po przybyciu tam 24 czerwca zostaliśmy przegrupowani. Jedni wyjechali na front, a drudzy zostali na dalsze wyszkolenie.

21 lipca 1941 r., po bombardowaniu Orła przez Niemców, wyjechaliśmy transportem – wszyscy z Polski – do Swierdłowska, [a] ze Swierdłowska pod Kirów do Prosnicy. Podróż trwała 13 dni, stosunki się pogorszyły, na stacjach nie wolno było już wychodzić z wagonów, kto wyszedł, [tego] potrącali, nazywali faszystą i wrogiem narodu. Jedzenia w transporcie nie dawali, raz na całą podróż dali rybę i chleb, poza tym wodę, czyli kipiatok.

W Prosnicy zostaliśmy przydzieleni do prac na lotnisku. Warunki bardzo się pogorszyły, nie było higieny, odzieży, namiotów. Spaliśmy pod sosną w tym, w czym chodziliśmy, w tym [też] pracowaliśmy. Zaczęła się głodówka, skubaliśmy owies, kopaliśmy ziemniaki ([ten, komu udało] się zakraść) i zbieraliśmy grzyby – tym myśmy żyli. Trzech dostało karę śmierci przez rozstrzał.

16 października 1941 r. opuściliśmy Prosnicę. Zawieźli nas na Ural do miejscowości Niżnyj Tagił. Tam zastaliśmy już śnieg i mróz. Zakwaterowanie dali [nam] w świeżo wybudowanych ziemiankach, tam też nie było koców ani ubrania, każdy dzwonił zębami. Po kilku dniach zostaliśmy przydzieleni do prac: jedni do zgrużania desek z wagonów, drudzy do kloców w tartaku, inni do fabryk i garażów po swojej specjalności. Ja zostałem przydzielony do garażu, gdzie pracowałem na maszynie.

Mrozy [były] coraz to większe, zaczynaliśmy się trząść, puchnąć i odmrażać [sobie] nogi. Bardzo dużo [osób] chorowało, jedni szli do szpitala, a inni zostali zwolnieni. Chorzy, bez grosza, chleba, szli, bo tu nie mieli co robić. Byli wypisani, szli na pastwę losu. Dużo kolegów zmarło w szpitalu, przywieźli ich nawet gołych w pace na saniach, nazwisk ich nie pamiętam, bo [byli] z innej roty. Bardzo dużo pokładło się spać na mokre dechy, a rano już nie wstali, nagle umarli. Nazwisk świadków tej tragicznej śmierci w ziemiankach nie pamiętam, pracowałem w garażu sam.

kanonier Józef Marciak
kanonier [?] Bolesław [nieczytelne]
kanonier [?] Tadeusz Gorzkowski [?]

Miejsce postoju, 8 marca 1943 r.