ANTONINA SZULCZEWSKA

Warszawa, 28 lipca 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Antonina Izabela Szulczewska z d. Janczewska
Data urodzenia 17 maja 1910 r. Krompice, pow. Płońsk
Imiona rodziców Antoni i Henryka z d. Chabowska
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Wykształcenie szkoła średnia
Zajęcie przy mężu
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Marii Kazimiery 3 m. 5

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie na Marymoncie przy ul. Marii Kazimiery 3 m. 5. W sierpniu i na początku września w domu naszym panował spokój, nie było ani Niemców, ani powstańców. Z powodu silnego ostrzału od strony pobliskich koszar przy ul. Gdańskiej zupełnie nie można było wychodzić na ulicę, a także pokazywać się w oknach od ich strony.

W końcu sierpnia 1944 roku z samolotów niemieckich kilkakrotnie były zrzucane ulotki wzywające ludność cywilną do opuszczenia miasta. Z moich znajomych nikt nie wyszedł. Ulotki nie posiadam.

29 albo 30 sierpnia Niemcy opuścili koszary, wycofując się w stronę Bielan. 13 września wzmógł się ostrzał Marymontu od strony Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego.

14 września ostrzał się jeszcze bardziej nasilił i wraz z córeczką przebywałam w schronie. Byli tam mieszkańcy naszego domu i okolicznych domów pozbawionych schronów. Około godziny 15.00 pewien mężczyzna powiedział nam, że czołg niemiecki podjeżdża pod nasz dom.

Po pewnym czasie wpadli do schronu żołnierze niemieccy. Padł rozkaz, by podnieść ręce w górę i wychodzić (Raus). Wyprowadzono nas przez otwór w płocie na teren sąsiedniej posesji narożnej przy zbiegu ulic Marii Kazimiery i Potockiej. Ustawiono nas pod murem tzw. pałacyku Marysieńki od strony ul. Marii Kazimiery. Na Marii Kazimiery stał czołg. Staliśmy twarzą do ulicy. Po chwili z czołgu padła do nas salwa. Upadłam razem z córką, zanim dosięgły nas kule. Około mnie padali inni. Oddano do nas trzy serie. Następnie, leżąc, widziałam, że zbliżył się do nas żołnierz niemiecki, przyklęknął na jedno kolano i strzelał do leżących z broni automatycznej. Czołg odjechał ulicą Potocką w kierunku Wisły. Po odjeździe czołgu, już około godziny 23.00, wstałam razem z córką. Zobaczyłam wtedy, iż zostali zabici moi kuzynowie: Zofia Rzeszotarska z synem Janem i matką Marią Waliszewską – cała najbliższa rodzina rotmistrza Rzeszotarskiego. Zginęły trzy osoby z rodziny Szwajdlerów, Tadeusz Wójcik z siostrą Haliną, Czesława Wiśniewska, Wiktoria Wiśniewska, ojciec Jadwigi Kołakowskiej oraz z lokatorzy domów sąsiednich: Leokadia Witecka, Zofia Snarska, Zbigniew Bajkowski.

Ile osób zostało zabitych, dokładnie nie wiem. Wiele było rannych, między innymi: 2-miesięczna Lucyna Wiśniewska (zmarła w Krakowie), Ryszard Wójcik (lat 18, obecnie zamieszkały w Warszawie, ul. Marii Kazimiery 3 m. 1), Zygmunt Wiśniewski stracił oko (zamieszkały obecnie przy ul. Marii Kazimiery 3 m. 22) i wielu innych. Nocą przybył wysłany przez rotmistrza „Żmiję” po rodzinę powstaniec, który zabrał mnie i córkę na Żoliborz. Z domu przy ulicy Mickiewicza tej samej nocy widziałam jak płonęły domy wzdłuż ul. Potockiej, począwszy od strony Wisły.

Na tym protokół zakończono i odczytano.