ZYGMUNT TRÓSZYŃSKI

Warszawa, 26 sierpnia 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Zygmunt Marian Trószyński
Imiona rodziców Mikołaj i Maria z d. Rychter
Data urodzenia 4 grudnia 1886 r. w Warszawie
Wykształcenie seminarium duchowne i 2 kursy filozofii
Wyznanie rzymskokatolickie
Przynależność państwowa i narodowość polska
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Gdańska 6a
Zajęcie proboszcz parafii Marymont-Bielany w zgromadzeniu ks. marianów

W czasie okupacji niemieckiej byłem proboszczem wojskowym czasu wojny parafii św. Jerzego w Cytadeli naznaczonym przez władze duchowne Polski Podziemnej. Z chwilą wybuchu powstania warszawskiego zostałem kapelanem obwodu 22 Dywizji AK płk. „Żywiciela” (później nazwanego 8 Dywizją im. Traugutta). Obwód 22 obejmował cztery rejony: 1) Żoliborski – „Żeglarza” (21 pułk Dzieci Warszawskich); 2) Marymont – rotmistrza Żmii (Adama Rzeszotarskiego – obecnie zamieszkały w Ciechanowie). Składu oddziałów nie znam dokładnie, wiem, że miał przydzielone różne plutony, między innymi kilka plutonów rotmistrza „Gryfa” – „Majewskiego” (prawdziwe nazwisko Mostowski, zginął w szpitalu przy ul. Krechowieckiej po zajęciu go przez Niemców 30 września 1944); 3) Bielany – mjr „Serb” – „Żubr” (nazwiska nie znam, miał 36 pułk piechoty); 4) Powązki – major „Żyrafa” (uprzedniego pseudonimu i nazwiska nie znam). Oprócz tego były jeszcze podporządkowane dowódcy obwodu plutony dywersji. Rozkaz rozpoczęcia akcji wskazywał 1 sierpnia 1944 na godzinę 17.00 jako moment rozpoczęcia natarcia, a godz. 15.00 jako czas wydawania broni.

W okolicy placu Wilsona i placu Inwalidów powstanie wybuchło przedwcześnie, około godziny 14.00. Przybyły patrol niemiecki zatrzymał kilku powstańców i rozpoczęła się walka. W chwili wybuchu powstania Niemcy zajmowali Centralny Instytut Wychowania Fizycznego, klasztor na Bielanach, szkołę „Nauka i Praca” przy Marymonckiej 66, fabrykę śmigieł i „Blaszankę”, Szkołę Gazową przy ul. Gdańskiej, szkołę przy Kolektorskiej, Instytut Chemiczny, Cytadelę, artyleryjski obwód na Burakowie, szkołę przy ul. Elbląskiej i fort Bema.

Na Marymoncie akcja się nie powiodła skutkiem nieudania się koncentracji powstańców. Przed zbiórką powstańców Niemcy podpalili kompleks domów przy ul. Marii Kazimiery, Skotnickiej i Międzychodzkiej. Na Bielanach w godzinach wieczornych dokonano ataku na CIWF od strony podleśnego (dolnego) Marymontu i od zachodu, od szosy. Atak się nie powiódł, jak również nie powiodły się uderzenia z kierunku Młocin i Wawrzyszewa dokonane przez oddziały partyzanckie z Kampinosu. Oddziały bielańskie wycofały się w stronę Boernerowa i tam zostały zniesione przez Niemców, przy czym zginęło około 60 osób z Legii Akademickiej 36 p.p. Reszta oddziałów tego rejonu (Bielan) pod dowództwem mjr. „Serba” wraz z „Żywicielem” wyszła w nocy z 1 na 2 sierpnia do Kampinosu. Na Żoliborzu pułk 21 zaatakował Cytadelę i po nieudanym ataku również wycofał się do Kampinosu. Pozostał na terenie Warszawy tylko mjr „Żmija” i patrol sanitarny kobiet.

Na Powązkach koncentracja powstańców została rozproszona i wiele osób zginęło bez wieści. Niemcy spalili Powązki w pierwszych dniach sierpnia (daty dokładnie nie pamiętam).

1 sierpnia po południu znalazłem się przy ul. Potockiej 35 między obu walczącymi stronami i nie mogłem dostać się na punkt zborny. Wieczorem udałem się z patrolem sanitarnym celem zbierania rannych z ul. Bieniewickiej. Następnego dnia zajmowałem się grzebaniem poległych i nawiązaniem kontaktu z pozostałymi dowódcami powstańców, po czym wróciłem do kościoła przy ul. Gdańskiej. 2 sierpnia około godziny 18.00 ulica i wyjście z kościoła zostały zamknięte. Następnego dnia około 11.00 ubrany w szaty liturgiczne wyszedłem z Najświętszym Sakramentem do Olejarni przy ul. Gdańskiej. Niemcy do mnie nie strzelali. Olejarnia podówczas nie była obsadzona przez wojsko, jedynie ulice znajdowały się pod ostrzałem niemieckim. Przez telefon skomunikowałem się z Żoliborzem i 5 sierpnia, po otrzymaniu wiadomości o powrocie „Żywiciela” na Żoliborz udałem się tam drogą przez Potok i Dolny Żoliborz. „Żywiciel” obsadził pozycje na Żoliborzu i wysyłał patrole na Marymont, skąd zaopatrywaliśmy się w żywność. Wtedy chodziłem do swoich parafian na Marymont i w domach prywatnych odprawiałem mszę świętą.

W tym czasie od ludności cywilnej Marymontu miałem wiadomości o gwałtach i grabieżach dokonywanych przez Ukraińców. Słyszałem, że gwałty odbywały się na ul. Kolektorskiej obok szkoły. W rejonie ulic Wiedeńskiej – Międzychodzkiej, daty nie pamiętam, w okresie między 6 a 20 sierpnia, Ukraińcy zastrzelili złapanego bez broni powstańca, nazwiska jego nie znam. W tym okresie ruch ludności był wstrzymany, Niemcy ostrzeliwali zarówno ulice, jak i działki, było dużo ofiar wśród ludności cywilnej, zwłaszcza kobiet. Tylko komenda Szkoły Gazowej pozwalała kobietom w ciągu dwóch godzin dziennie wychodzić po żywność. Ukraińcy w swych wypadach palili często domy położone z dala od punktów bojowych np. na obszarze łąk Potoku, w rejonie ulic Szlacheckiej, Kołobrzeskiej, Morawskiej, Hozjusza, Ryskiej i innych. Na rogu ulic Jana III i Międzychodzkiej został zabity przez Ukraińców pilnujący swego domu Zagórski. W końcu sierpnia powstańcy zniszczyli szkołę na Kolektorskiej, a wówczas oddział niemiecki opuścił koszary przy ul. Gdańskiej.

Około 6 sierpnia z samolotów były zrzucane ulotki niemieckie podszywające się pod dowództwo AK i gen. Bora. Na początku września zrzucano ulotki wzywające do opuszczenia miasta.

14 września nastąpił silny ostrzał Marymontu, a następnie atak czołgów i oddziałów wojska niemieckiego, przy czym atakowały dwie grupy: nad Wisłą, wzdłuż ulicy Kamedułów oddziały Wehrmachtu, a od CIWF-u oddziały Ukraińców i SS-manów uderzające na Olejarnię, pętlicę przy ulicy Rudzkiej oraz stację oczyszczania ścieków na Kaskadzie. Natarcie obu grup spotkało się na ul. Potockiej. W godzinach popołudniowych oddziały SS-manów i Ukraińców zajmujących Marymont dokonały mordów masowych rannych i ludności cywilnej w następujących punktach: przy ul. Rudzkiej 4 w powstańczym punkcie sanitarnym zamordowano około 20 osób rannych [i] personelu (bliższych szczegółów może udzielić niejaki strzelec Józef (nazwisko, adres, oddział – nieznane), w kilku miejscach przy ul. Marii Kazimiery nad stawami i na przyległych ulicach na odcinkach do stawów, przy ul. Gdańskiej na rogu Kaskadowej oraz w domu magistrackim dyrekcji wodociągów na ulicy Potockiej. Przy samych mordach nie byłem obecny, byłem w tym czasie w komendzie rejonu u majora „Żmii” i słyszałem meldunki nadchodzące do niego z terenu walk.

W akcji ekshumacyjnej w 1945 roku brałem udział jako pełnomocnik PCK na Warszawę - Północ i widziałem, jak wydobywano zwłoki we wszystkich wymienionych przeze mnie miejscach. Sądząc z liczby ekshumowanych zwłok i spisywanych u mnie w parafii aktów śmierci zostało zamordowanych tego dnia na terenie mojej parafii w rejonie Marymontu około 500 osób ludności cywilnej.

Po zajęciu Marymontu oddziały SS-manów i Ukraińców wyrzucały ludność cywilną do Lasu Bielańskiego, skąd po segregacji była wysyłana poza Warszawę. Na terenie CIWF-u eskorta pełniąca służbę przy ludności dokonywała gwałtów na kobietach. Opowiadali mi o tym parafianie, którzy się tam znajdowali. Nazwisk ofiar gwałtów nie pamiętam.

Po zajęciu Marymontu został odcięty dowóz żywności dla Żoliborza, a także wciąż trwał ostrzał punktów, skąd pobierano wodę oraz szpitala Zmartwychwstanek. 17 września zostałem ranny i przebywałem w szpitalu przy ul. Krechowieckiej. 29 września rozpoczął się koncentryczny atak niemiecki na Żoliborz, w dniu następnym zajęty został nasz szpital, wieczorem zaś podpisano kapitulację Żoliborza.

Słyszałem, iż 1 października „własowcy” w okolicy kościoła dokonali gwałtu na kilku sanitariuszkach w ruchomym punkcie sanitarnym w okolicy ul. Kozietulskiego, a także w nocy z 1 na 2 października w szpitalu „Nasz Dom” przy al. Zjednoczenia (Bielany, osiedle Zdobycz Robotnicza) zostały wezwane do zbierania rannych Polaków sanitariuszki, których patrol pod dowództwem Stefanii Pol (zamieszkałej obecnie przy ul. Grębałowskiej 11) został zatrzymany w kwaterze Ukraińców, przy czym trzy sanitariuszki zostały zgwałcone.

Ludność cywilną Niemcy usuwali zaraz po zajęciu poszczególnych domów, kierując przez kościół św. Wojciecha na Woli do obozu w Pruszkowie. Szpitale ewakuowane zostały nieco później. Razem z patrolem sanitarnym przeszedłem do szpitala na Bielany, a stamtąd udało mi się wydostać z Warszawy, omijając obóz przejściowy w Pruszkowie.

Na tym protokół zakończono i odczytano.