Hanna Zielińska
kl. III
Państwowe Gimnazjum i Liceum Żeńskie w Rzeszowie
Jak uczyłyśmy się w czasie okupacji
Minęła wojna, a z nią razem koszmarny okres sześcioletniej okupacji niemieckiej. Życie ludzkie zaczyna powoli wracać do równowagi. Czas zaciera wszystkie rany zadane przez wojnę. Jedyny ślad to brak kogoś drogiego i ukochanego. Prawie każda rodzina zapłaciła zawierusze wojennej krwawy haracz. Ale z czasem wszystko przeminie, a jedyną pozostałością będą wspomnienia przeżytych dni.
I gdy dzisiaj myślę o kończącym się roku szkolnym, o tym, że za parę dni ukończę trzecią klasę gimnazjalną, mimo woli przebiegam myślą cały mój okres nauki lat poprzednich.
Gdy wybuchła wojna, ukończyłam zaledwie trzy klasy szkoły powszechnej i byłam jeszcze małą dziewczynką. Wrzesień 1939 r. – ten pamiętny miesiąc, w którym zaczął się ów straszny i ogromny, bo na miarę światową, dramat – był dla nas, Polaków, okresem jednym z najgorszych, jakie może człowiek przeżyć. Życie potoczyło się jednak dalej. Pozornie wyglądało, jakby się nic nie zmieniło. Dalej chodziłam do szkoły. Przez te trzy ostatnie lata nauki w szkole powszechnej przeszłam bez większych zdarzeń. Skoro skończyłam sześć klas szkoły powszechnej, zapisali mnie rodzice do szkoły handlowej, jedynej szkoły tzw. średniej dla Polaków. Równocześnie w domu, w ukryciu, zaczęłam przerabiać pierwszą klasę gimnazjalną.
Upływały tygodnie i miesiące nauki w szkole tej drugiej, zakazanej. Wiedziałam, na jakie niebezpieczeństwo narażałam siebie i rodziców, jednak uczyłam się dalej. Inni męczyli się gorzej i bardziej narażali, służąc w różnych organizacjach wolnościowych. I to mi dodawało sił i chęci do pracy nad sobą, każdy przedmiot starałam się poznać dokładnie i zapamiętać, jak tylko umiałam najlepiej. Czasem ogarniało mnie znużenie i zniechęcenie. W takich chwilach zadawałam sobie pytanie: „Czy cała młodzież uczy się tak jak ja? I czy ma warunki ku temu i sposobność?”. Nie! Ci, którzy się uczą, to szczęśliwi wybrańcy losu. Zawstydzona otrząsałam się z lenistwa i dziękowałam Bogu, że zaliczam się właśnie do tych nielicznych, którzy uczyć się mogą. Zrozumiałam, że ta możność uczenia się jest moim przywilejem, którego nie można zmarnować.
Raz w szkole handlowej zdarzył się wypadek, który wstrząsnął mną do głębi. Był to dzień, w którym Ehaus, starosta, odwiedził naszą szkołę. Pytał każdą z nas, ile ma lat itp. I gdy jedna z dziewczynek podała mu przez pomyłkę nieprawdziwą liczbę lat, uderzył ją w twarz. Bardzo dużo dziewczynek i chłopców wysłał wtedy na roboty do Niemiec. Mnie uratował wtedy tylko mój młody wiek.
Tak wyglądała moja nauka podczas okupacji. Ilekroć dzisiaj wspominam dzieje dawnych lat, stają mi wtedy jak żywe przed oczami te dni pełne grozy i niebezpieczeństwa. Ale dzisiaj wszystko jest już tylko przeszłością, upiornym, złym snem. Obecnie mamy jednak przed sobą lepsze jutro. W pracy nad sobą nie ustanę, chcę, żeby Polska miała ze mnie prawą obywatelkę, która włoży wszystkie swe siły w odbudowę zniszczonej ojczyzny.