Jan Siwko
kl. Vb
Wisznice, pow. Włodawa
19 czerwca 1946 r.
Moje przeżycie wojenne
Gdy byłem młodym chłopcem – miałem siedem lat – zaczęła się wojna niemiecko-sowiecka. Latały samoloty w górze, wtedy Niemcy poszli w Rosję daleko. W szkole wisznickiej mieszkali żandarmi i nie było nauki. Tylko gdzieś w Czyża[ch?] była nauka. Niemcy brali krowy i świnie na kontyngent.
Potem Niemcy rozstrzeliwali Żydów, a kto przechowywał Żydów, to ta cała rodzina szła na rozstrzał. Raz, gdy na rynek Niemcy przywieźli na rozstrzał ludzi, to zwołali całą gminę wisznicką i przy ludziach rozstrzeliwali ich. Potem [wygłosił] jeden [Niemiec] przemowę.
Ale Sowieci wygnali Niemców z Rosji. Koło nas poustawiali Niemcy armaty i przyjechały czołgi i strzelali w stronę Horodyszcza. Zaczęli strzelać w [porze] obiadu, a skończyli pod wieczór i zabrali się do ucieczki. Gdy Niemcy uciekali, ludzie szli do lasu do partyzantki. Do nas przyszło dwóch Niemców i prosili chleba, to moja matka dała im kawałek chleba i poszli do lasu. Wtedy w Dąbrowie paliły się niemieckie samochody. Sowieci pozabierali popalone niemieckie samochody.