Marianna Szumska
Pachole, pow. Włodawa
Moje wspomnienie z czasów okupacji niemieckiej
Niemcy przyjechali samochodami do wsi Zaliszcze nad ranem, gdy ludzie jeszcze spali. Okrążyli wioskę, poszli po domach i zabierali mężczyzn do samochodu. Niektórzy ludzie zdążyli uciec do innych wiosek, na pole, a inni do lasu. Ludzie myśleli, że całą wioskę aresztują. We wsi zrobił się jęk i krzyk.
Połowa Niemców poszła do Kalinki po ludzi. Tych ludzi, których nałapali w Kalince, gnali przez błota i po drodze jeszcze się znęcali nad nimi. A kobiety z dziećmi szły za nimi i płakały. Tych ludzi, których przyprowadzili z Kalinki, powyganiali do samochodów. Wtedy w Zaliszczu zabili dwóch Żydów. Niejeden aresztowany pomyślał: „Jak tam będzie moja rodzina, jak tam moje dzieci będą płakały”.
Tych ludzi z Zaliszcza i z Kalinki powieźli samochodami do Wisznic, a z Wisznic do Białej do więzienia. Niejedna córka mdlała po ojcu, a matka po synu, tak i żona z dziećmi szła za mężem, mdlejąc.
Po kilku dniach tych więźniów z powrotem przywieźli do Wisznic. Zwołali z trzech gmin ludzi, żeby patrzyli na tę męczarnię, którą oni urządzali. Wyprowadzali więźniów z samochodu ze związanymi z tyłu rękami i z zagipsowanymi ustami, stawiali pod murem domu i rozstrzeliwali. Rodzice lub krewni czy sąsiedzi patrzyli na swych znajomych, jak mózgi rozrywały się po ścianie. Zaczął się jęk i krzyk. Niejedna matka czy żona patrzała, mdlejąc, na swoich, jak kończyli pod murem swoje życie tragiczną śmiercią. Ostatnia godzina niewinnych więźniów była smutna.