MATYLDA WAJDYK

Matylda Wajdykówna
kl. Vb
Wisznice, pow. Włodawa
19 czerwca 1946 r.

Moje przeżycie wojenne

Kiedy nadchodził front, byłyśmy na wiosce. Z wioski widać było, jak się pali. Myślałam, że to się pali mój dom, więc chciałam biegnąć, ale mamusia mi nie pozwoliła. Poszłyśmy do okopu i tam leżałyśmy, ale ja [czułam] duży strach, bo mamusia z siostrą poszły do domu po dużą walizkę, w której najwięcej było rzeczy, i po buty brata, zegar i srebrny obrazek.

Gdy mamusi dłuższy czas nie było, pobiegłam do domu. Szłam, a kule nad głową mi gwizdały, więc co podejdę kawałek, to padam na ziemię. Jak przyszłam do domu, to się przestraszyłam, widząc mamusię taką niewyraźną, więc zapytałam: „Co mamusi się stało?”. Mamusia odpowiedziała, że żandarm chciał zabrać brata buty, ale mu mamusia z rąk wyrwała i tylko zabrał mój srebrny pamiątkowy obrazek. Zaczęłam więc płakać i prosić Pana Boga, aby jak najprędzej minął front. Wtedy mamusia wzięła walizkę, siostra – buty i poszłyśmy na wieś. Tam przeczekałyśmy noc i front przesunął się dalej.