Lidia Mellerówna
kl. IIIb
Państwowe Gimnazjum i Liceum w Świeciu nad Wisłą
woj. pomorskie
Jak się uczyłam w czasie okupacji?
Podczas okupacji mieszkałam we wsi Marianki k. Świecia nad Wisłą. W tej wsi zaczęłam na jesieni 1942 r. uczyć się tajnie. Nie było to łatwe, ponieważ wokół nas mieszkali Niemcy, a nawet u nas w domu mieszkała rodzina niemiecka. Do dyspozycji mieliśmy tylko maleńki pokoik na strychu, lecz za to mieliśmy dobrych stróżów – dzieci, które głośnym śpiewem oznajmiały, że wróg jest w pobliżu. A więc książki i zeszyty pręciutko do kryjówki, niemiecką grę lub książkę, w tym celu kupioną, na stół – i dalej prowadziliśmy wesołe rozmowy jak gdyby nigdy nic.
Było nas tylko troje, ponieważ musieliśmy nasz komplet rozbić na kilka małych. I tak musieliśmy co kilka dni nasz lokal zmieniać, bo raz tośmy wnet podpadli. Nauka trwała dwie lub trzy godziny trzy–cztery razy w tygodniu, czasem tylko dwa. Zależało od czasu nauczycielki, która pracowała jako służąca. Lecz i tak dużo zrobiliśmy, bo ucząc się języka polskiego, matematyki, historii i od czasu do czasu geografii, przerobiliśmy szóstą i siódmą klasę szkoły powszechnej i początki pierwszej gimnazjalnej.
Podręczniki pożyczaliśmy od znajomych, którzy nam je chętnie dostarczali, toteż mieliśmy ich pod dostatkiem. Tylko z punktualnością było trochę kiepsko, bo pracodawca Niemiec zawsze jakąś pracę wymyślił, lecz staraliśmy się prędko ją zbyć, aby móc przybyć [na lekcje], choćby trochę później. Ja sama miałam bardzo dogodne warunki, gdyż pracowałam u Polaka, który jak tylko chciałam, to mnie szybciej zwalniał. Nie powiedziałam mu, dlaczego się zwalniam, dopiero przy końcu 1944 r. wyjawiłam mu cel mego częstego zwalniania się. Pochwalił mnie i odtąd codziennie godzinę wcześniej byłam wolna.
Staraliśmy się też zawsze dobrze przygotować na lekcje, aby nauczycielka nie miała dużo kłopotu z powtórkami. Koledzy moi byli dzielnymi chłopcami w 18. roku życia, toteż niejednego figla Niemcom wypłatali.
Nauczycielka nasza była bardzo energiczna. Była specjalistką od języka polskiego i matematyki. Pracować musiała bardzo ciężko, lecz praca ta nie odjęła jej chęci do nauki, przeciwnie – z tym większą dokładnością wykładała lekcje. Doradzała nam, które książki mamy czytać, gdzie można je dostać i często sama nam je dostarczała.
Czasem udało nam się jakieś afisze na murach przylepić lub w zdaniach pisanych na murach zmienić jedną literę i już miało to zdanie zupełnie inne znaczenie. Jednak było to bardzo niebezpieczne, ponieważ było u nas bardzo dużo policji i Niemców. A poza tym uczyliśmy się do późna.
Mimo że [Niemcy] tak zważali i policji mieli aż za dużo, naszego kompletu nie wykryli. Oni byli sprytni, ale my byliśmy jeszcze sprytniejsi.