EDWARD LIPIŃSKI

Edward Lipiński
kl. VII
Szkoła Powszechna nr 1 w Łukowie
Łuków, 25 czerwca 1946 r.

Napad Niemców na Polskę w 1939 r.

Są piękne letnie dni, słońce świeci pogodnie na jasnym błękicie nieba. Rolnicy pracują w polu, przygotowując ziemię pod zasiew. Ludzie wieczorami zbierają się na ulicach, rozmawiając o zapowiadającej się wkrótce wojnie z okropnym wrogiem z zachodu. Co dzień to przychodzą nowe wieści, że całe wojsko niemieckie czeka tylko na rozkaz Hitlera, kanclerza całych Niemiec. Ludzie, tak radząc i rozmawiając, zapowiadają wielką i nieuniknioną wojnę z Niemcami.

Wreszcie 1 września 1939 r. Niemcy w sposób barbarzyński napadli na Polskę. Cały naród, dowiedziawszy się o wojnie, jest niespokojny. Aż pewnego wrześniowego dnia usłyszeliśmy warkot samolotów. Każdy z początku myślał, że to może nasze samoloty. Lecz to nie były nasze. Po kilku minutach zobaczyliśmy, jak dwie eskadry wolniutko suną po jasnym niebie. Po krótkiej chwili okropnie silne huki zaczęły targać powietrzem. Samoloty niemieckie, latając w górze, rozpoczęły swą muzykę. Nic z początku nie było słychać, tylko jeden huk, i okropny tuman kurzu wzniósł się ku górze.

Rozrywanie bomb i strzelanie z karabinów maszynowych i armatek naszych żołnierzy było dobrze słychać. Gdzieś spod lasu koń spłoszony hukiem rozrywających się bomb pędzi jak szalony, a właściciel kryje się gdzie może. Stado bydła, przestraszone, pędzi po szosie z rykiem do miasta na tę wielką wrzawę. Płacz matek, krzyk dzieci mieszał się z rozrywającymi bombami. Ukazały się dymy z palących się domów.

Nareszcie ustała ta piekielna muzyka – samoloty odleciały. Gdzie kto się skrył przed bombardowaniem, teraz wychodzi, dziękując Bogu za ocalenie i opiekę nad nim. Każdy idzie i ogląda, ile nam niemieckie samoloty szkody wyrządziły. Na ulicy widać trupy, powywalane ściany domów, pozabijane konie i krowy, porozrzucane wozy i połamane różne przedmioty, słychać jęki rannych. Ludzie oglądają doły powyrywane przez niemieckie bomby. Każdy rozmawia [o tym], jak się krył, uciekając z miasta.

W mieście i na wsi panuje wielki niepokój, przestrach, płacz matek po zabitych dzieciach. „Co teraz dalej robić?” – pyta się jeden drugiego. Jedni radzą zbierać swoje mienie, jakie mają, i uciekać do wsi lub do lasów, w bezpieczniejsze miejsca.

Z zachodu jadą już uciekinierzy, opowiadając o walce pogranicznej z Niemcami. Okropny przestrach zapanował wśród całego spłoszonego polskiego narodu. Doszła już i o tym wieść, że wojska nasze nie wytrzymały uderzenia okropnej armii niemieckiej i że cała siła niemiecka wkracza do naszego kraju. Każdemu serce stygnie, krew w żyłach ścina się, a nogi chwieją się od strachu. Ludzie opuszczają miasta i uciekają do wiosek i pobliskich lasów.

Nadeszła straszna wieść o zbliżającej się potędze niemieckiej. Samoloty jeszcze latały, ale już mniej bombardowały Polskę. Nikt nie wie, co dalej począć, aby uratować życie. Wojsko i naród cywilny uciekało razem, nie wiedząc gdzie i dokąd, siejąc wkoło panikę przed nadchodzącymi Niemcami. Każdy uciekinier o chłodzie i głodzie uciekał, aby przed siebie.

Sam, chociaż byłem mały, przyniosłem do domu taką wieść, że Niemcy są już w Stoczku. Byłem mały, ale zrozumiałem już, co to znaczy Niemiec. Na wyraz „Niemiec” ogarniał mnie niepokój i strach.

Po tygodniu byli już w Łukowie. Gdy się pokazały zmotoryzowane oddziały wojsk niemieckich na ulicach miasta, ludność chowała się po swych kryjówkach, a większa część [mieszkańców] miasta porzuciła swoje mienie. Wróg jeździł po ulicach, strzelał do ludności cywilnej, padały trupy. Ciała ludzkie leżały kilka dni na ulicach, bo przestraszona ludność bała się wrócić do miasta. Niemcy chodzili od domu do domu, pytając o broń, radia, rowery i motocykle, a kto się przyznał, [że ma], to mu zabierano, jakby to była ich własność.

Po miesiącu wojny z Niemcami cała Polska dostała się pod okrutne panowanie Hitlera i jego rządu. Ludność, która uciekała przed Niemcami, wracała do swoich stron rodzinnych, nie wiedząc, czy wraca na śmierć, czy na życie.

Okupanci niemieccy panowali na naszych ziemiach od września 1939 do lipca 1944 r. W czasie tych pięciu lat nakładano na rolnika kontyngenty zbożowe i mięsne, a przemysł i handel wstrzymano. Teraz nastały ciężkie chwile dla każdego Polaka. Po przyjściu Niemców nasi koloniści niemieccy zgłaszali się do gestapo, biorąc udział w morderstwie niewinnej polskiej ludności. Wszelkie dobra wywieźli Niemcy z Polski do swego kraju, jak np. zboża, tłuszcze, wszelkie produkty, towary i drewno. Cierpiała w tej niewoli ludność polski okropnie, z braku żywności, którą nam Niemiec wywoził.

Młodzież polska była łapana i wywożona do Niemiec na ciężkie prace w fabrykach i gospodarstwach. Wielu ludzi zapisywało się na folksdojczów, byli oni zdrajcami i szpiclami. Niemcy wydawali rozporządzenia srogie dla ludności polskiej i każdy człowiek jak niewolnik pod karą śmierci musiał je wykonywać.

Polacy, nie mogąc dostosować się do przepisów niemieckich, byli aresztowani i za najmniejsze przewinienie wywożeni do obozów koncentracyjnych, które założyli Niemcy na polskiej ziemi, jak np. Majdanek, Oświęcim, Treblinka, a w Niemczech Oranienburg, Buchenwald, Dachau i wiele innych. Nauczycieli i inteligencję wywożono do tych obozów. Tam męczono ludzi w najokrutniejszy sposób, np. głodem, pracą ponad siły człowieka, mrozem, a nawet zatruwano gazem cyklonem, a po śmierci palono w krematoriach. W ten sposób zginęło kilka milionów Polaków, a kto szczęśliwie przeżył i powrócił z obozu, to nie ma zdrowia i siły do pracy.

Takie barbarzyństwo trwało w Polsce ok. pięciu lat, a zakończyło się w 1944 r. W 1944 r., wskutek udanej inwazji anglosaskiej i mocarstwa wschodniego oraz wojsk polskich, Polska została wyswobodzona na zawsze od barbarzyństwa hitlerowskiego. W niedzielę 22 lipca 1944 r. po południu widzieliśmy, jak Niemcy uciekali z Łukowa, bez czapek i broni, lecz w poniedziałek się pomścili, bo do dziś jest Łuków zniszczony. To była zemsta Niemców, naszych wiecznych wrogów. Ciężkie były także przeżycia Warszawy, naszej stolicy. Wróg, mszcząc się za Powstanie, zniszczył całe miasto, zostawiając nam tylko kupę gruzów.

Dziś Polska powstała i zaczyna się rozwijać, siłą rzeczy dąży do dobrobytu w wolnej i niepodległej ojczyźnie. A co się z Niemcami stało? Już na pewno nigdy swego karku nie podniosą ze swych gruzów.