Teresa Mikicińska
kl. VII
Sławatycze, 13 czerwca 1946 r.
Moje przeżycia wojenne
W czasie tej wojny przeszłam już dużo strasznych chwil. Strasznym moim przeżyciem było pożegnanie z tatusiem, gdy w 1939 r. odchodził na wojnę. Byłam wtedy jeszcze mała, ale już rozumiałam, że mogę stracić tatusia. Kilka dni chodziłam smutna, ale później byłam wesoła jak dawniej. Gospodarstwo nasze prowadziło się coraz gorzej. Zaczęłam odczuwać brak tatusia w domu. Jaka byłam szczęśliwa, gdy znalazłam się w objęciach tatusia! Od tej pory byłam weselsza. Z chęcią wszystko robiłam, co mi mamusia mówiła.
Za kilka dni [po] powrocie tatusia wkroczył Niemiec do naszej Ojczyzny. Wróg zaczął niszczyć ludność, zabierać na roboty. Wielki smutek opanował serce mieszkańców Polski, widząc, ilu braci ginie od ręki okrutnego kata. Cały świat stał się ponury, chmurny, ciężki od prześladowań niemieckich. Niemcy zabrali budynki szkolne na kwatery, a uczyć się pozwolono w prywatnych domach. W Sławatyczach Niemcy zabrali mieszkańcom kilkanaście hektarów ziemi, na której było posiane zboże, posadzone kartofle. Łany te zamieniono na lotnisko i biednych ludzi pozbawiono przez to chleba. Wróg coraz gorzej gnębił Polaków. Zaczęto układać smutne piosenki i wiersze. Życie każdego człowieka było niepewne.
Aż wreszcie nadeszła ta oczekiwana chwila, w której Niemcy opuścili naszą kochaną Ojczyznę. Podczas frontu byliśmy w lesie. Nocami i dniami było słychać huki armat, a nawet u nas pod domem stały dwie armaty, z których ani razu nie wystrzelono. W niedzielę rano usłyszeliśmy na szosie wielki hałas, po którym nastąpiła cisza. Wtedy ostatnia linia frontowa opuściła naszą kolonię. Gdy Niemcy opuścili nas, wesołość ogarnęła wszystkie twarze, wstąpił w nas dawny duch. Cały świat stał się weselszy, wszyscy zaczęli śpiewać wesoło. Po tej wojnie Polska jest bardzo zniszczona, ale powoli ją odbudujemy.