JAN LEWCZUK

Jan Lewczuk
kl. Va
Wisznice, 19 czerwca 1946 r.

Moje najważniejsze przeżycie wojenne

Pewnej niedzieli nadszedł rano front. Było słychać huk dział i karabinów maszynowych. Bo to już uciekali Niemcy z Rosji. Samoloty niemieckie latały. Niemcy męczyli i zabijali Polaków.

Niemcy tak prędko uciekali, że aż na gościńcu porzucali działa i pociski trzy. Gdy wyszedłem na drogę, to zobaczyłem trzech Niemców jadących na koniach – to był patrol, a zaraz za patrolem szła piechota niemiecka, potem jechały samochody, konnice. Ciągnęły się armaty, potem za pół godziny nadeszła w nocy piechota ruska, a w lesie stała partyzantka, biła się z Niemcami.

Koło nas ludzie uciekali z końmi i bydłem do lasu. Gdy Sowieci zobaczyli konie, zabierali [je] i gdzieniegdzie [na coś] wymieniali. Sowieckie wojsko weszło w las, rozstawiło armaty i zaczęła się bitwa, [która trwała] od obiadu do wieczora.