ALICJA WEREMCZUK

Alicja Weremczukówna
kl. V
Wisznice, pow. Włodawa
19 czerwca 1946 r.

Moje przeżycia wojenne

W marcu 1939 r. [sic!] wypowiedziano wojnę, a we wrześniu już się [ona] rozpoczęła. Na początku wojny nas bardzo obrabowali. Gdy ustąpili Sowieci, przyszli Niemcy.

Niemcy w swoim postępowaniu nie byli podobni do ludzi. Zaraz na początku zajęli szkoły. Dzieci uczyły się po stodołach, a później zaczęto remontować stare domy na szkołę. Niemcy wywozili na roboty do Niemiec młodzież. Wywozili na Majdanek, do Oświęcimia, Treblinki i Oręburga [Oranienburga]. Rozstrzeliwali Polaków i wyznaczali duże kontyngenty. My ucierpieliśmy bardzo przez te kontyngenty.

Jest nas cztery dziewczęta w domu. Najstarsza moja siostra ma lat 14, ja 11, następna dziewięć i najmłodsza osiem. My musiałyśmy już od początku wojny pomagać rodzicom przy różnych pracach w gospodarstwie, jak odbieranie [zboża] za kosą, kopanie ziemniaków, sadzenie ziemniaków, rozrzucanie nawozu, dojenie krów i noszenie mleka do mleczarni, [musiałyśmy] pomagać przy młocce, czyszczeniu [i] zwożeniu zboża i siana itp. Ta ciężka i nieustanna praca nasza i naszych rodziców doprowadziła do tegoż, że Mamusia dziś stoi nad grobem. Cud będzie, jeśli wyjdzie szczęśliwie z chorób, które [spadły na nią] naraz.

Tak mijał rok za rokiem niewoli niemieckiej. Dwa lata temu Niemcy opuścili Polskę i nadszedł dzień wielkiego święta, wolności dla nas, Polaków. Dziś możemy śmiało chodzić do szkoły [i] uczyć się przedmiotów, które za Niemców były zakazane. Możemy śmiało i odważnie zaśpiewać „Jeszcze Polska nie zginęła” i „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”.