JÓZEF DUDKA

Józef Dudka
kl. VI
Wisznice, pow. Włodawa, woj. lubelskie
21 czerwca 1946 r.

Przeżycia z czasów okupacji niemieckiej

W 1939 r. rozpoczęła się wojna Polski z Niemcami. Miałem sześć lat i chodziłem do I klasy szkoły powszechnej w Wisznicach. Uczyliśmy się w szkole murowanej, a jak byłem w II klasie, uczyliśmy się w stodołach. [Jak] tylko wojska niemieckie wkroczyły do Polski, wysiedlono nas z własnych domów.

W 1944 r. Niemcy kazali, żeby wszyscy ludzie z domów wyszli na rynek. Gdy już ludzie wyszli, Niemcy przywieźli 30 mężczyzn i rozstrzelali koło murowanego domu. Wieczorem zawieźli ich [ciała] tam, gdzie glinkę kopią, i pochowali. Chodziłem wtedy do V klasy, uczyliśmy się w drewnianym domu.

W 1945 r. [sic!] słychać [było] strzały z karabinów, z dział i rozmaite wybuchy. Codziennie coraz bliżej i głośniej, tak szło coraz bliżej i prędzej aż do nas. Przed frontem każdy kopał sobie jakiś schron. Niemcy i policja w niedzielę poszli, pozganiali ludzi z całych Wisznic i pognali na lotnisko kopać okopy i psuć lotnisko. Każdy człowiek miał wykopać tyle, ile mu kazano. Aż trzy razy zadawano [prace], żeby nie można było [ich] wykonać, [mimo to] ludzie wszystko to wykonali. Po wykonaniu [Niemcy] wszystkich poustawiali w czwórki i popędzili do szkoły na ostatnie piętro. Mieli ich rozstrzelać, ale generał niemiecki spytał, czy [ludzie] wszystko wykonali. Starszy spomiędzy tych [Niemców], co chodzili z ludźmi, odpowiedział, że trzy razy im zadawał i wykonali. Generał myślał więcej jak pół godziny i kazał ich wypuścić. Ludzie wszyscy z uciechą poszli, bo mieli być rozstrzelani.

Byłem wtedy w lesie, w nocy był bardzo mocny deszcz i wszyscy pomokli. Rano było już wojsko sowieckie, jechało za Niemcem, a po [przejściu] frontu było dużo bomb i amunicji. Po drogach było wszędzie pełno rozmaitych zapalników, minek i czerwonych bombek.

Po sześciu [sic!] latach niewoli jesteśmy teraz wolni, nie ma ohydnych Szwabów, tylko wszędzie są Polacy i nasi najukochańsi czerwoni sprzymierzeńcy.