PIOTR ŁUKASZEWICZ

Piotr Łukaszewicz
kl. Va
Sławatycze, 17 czerwca 1946 r.

Moje przeżycia z czasów wojny

Gdy Niemcy zajęli całą Polskę, różne były wydarzenia. Niemcy, wpadłszy do wioski, zabierali młodzież do siebie na robotę. Wpierw ci oficerowie, którzy służyli w polskim wojsku, musieli kryć się, bo jak którego Niemcy złapią, to zaraz wywożą do strasznych więzień. Polacy, którzy nie wypełnili niemieckiego rozkazu, mieli bardzo straszną karę. [Niemcy] zabierali młodych chłopców do junaków. Najwięcej takich junaków znajdowało się w Małaszewiczach. W nocy samoloty sowieckie bombardowały to miasteczko, niektórzy junacy zostali zabici, a ci, co byli zdrowi, uciekali. Młodzież musiała się uczyć w domach żydowskich, bo Niemcy szkoły pozajmowali.

Gdy przechodził front, Niemcy z pośpiechem zabierali, co się tylko uda. Pewnego razu, było to w sobotę, działa niemieckie i sowieckie grały bez przerwy. Ja z koniem byłem na kolonii, w życie. Już chciałem iść do domu, ale jak zaczęła się strzelanina, to nie sposób było do domu wracać. Skierowałem się do najbliższego domu. Było tam dużo ludzi ze wsi i z kolonii. Niemcy ukryci w życie koło tego domu bronili się zażarcie. Sowieci bili wprost w to mieszkanie z kul armatnich. Całe zabudowanie było w dymie i kurzu. Mężczyźni i ja schowaliśmy się pomiędzy stogiem siana a stodołą, inni pochowali się w okopy. Niemcy, zobaczywszy, że się nie obronią, pozabijali się sami, a Sowieci z automatami szli wciąż naprzód.

Jeden człowiek, wyjrzawszy z okopu, znów się schował. Sowiet, który znajdował się w pobliżu, wziął go za Niemca. Strzelił do okopu, zabił człowieka i jego córkę. Gdy front już przeszedł, zabitych wyniesiono z okopu.

W drodze do domu widziałem dużo trupów. Broń porzuconą przez Niemców zbierali żołnierze sowieccy i kładli na furmanki. Widziałem, jak wieźli rannych i zabitych, jak Sowieci pędzili do niewoli Niemców. Niemcy nie byli teraz dumni, szli ze spuszczoną głową.