Włodzimierz Biełous ur. w 1904 r., drogomistrz, kawaler.
Aresztowany zostałem w dniu przekroczenia granicy polskiej przez wojska sowieckie [nieczytelne] w tym [nieczytelne] utworzoną milicję sowiecką składającą się z Białorusinów i Żydów. Ze mną razem także byli aresztowani dr Firsof, Gajewski Stanisław osadnik polski, sekretarz gminy [nieczytelne], Alchimowicz rachmistrz gminnej kasy pożyczkowej, ks. prawosławny, nauczyciel Wamiwicz [?; nieczytelne] oraz wielu innych. Po przesłuchaniu przez komisarza wojska sowieckiego zostaliśmy wypuszczeni i byłem na wolności pod obserwacją NKWD.
23 czerwca 1940 r. zostałem aresztowany przez NKWD jako patriota polski, ochotnik i podoficer armii polskiej oraz za współpracę z wojskiem Korpusu Ochrony Pogranicza i przynależność do Związku Strzeleckiego. Po aresztowaniu zostałem osadzony w więzieniu w Starej Wilejce, w którym siedziałem dziesięć miesięcy w śledztwie. Po skończeniu śledztwa dostałem wyrok ośmiu lat obozu przymusowej pracy. Zostałem przetransportowany do Komi [A]SRR, na daleką Północ, [do] łagru Uchta, burowaja 31.
Więzienie w Starej Wilejce jest to mur grubości ok. półtora metra, z malutkim oknem i te były zasłonięte deskami, aby nie wpadało do celi światło dzienne. Cela, w której siedziałem, była przeznaczona za czasów polskich na sześć do siedmiu osób. Za czasów Sowietów nas wsadzali 32 więźniów, tak że nie było mowy, aby mogli spać wszyscy razem, tylko na zmiany: część spała, część stała. Więzienie było przeładowane Polakami.
Stan czystości był średni, natomiast opieka lekarska pod psem.
Skład więźniów w celach, w których siedziałem: od 18 do 32 ludzi różnej narodowości, byli Polacy, Białorusini, Żydzi. Większość przestępstw – polityczni, byli funkcjonariusze Policji Państwowej, podoficerowie Korpusu Ochrony Pogranicza i zamożniejsi rolnicy. Wzajemne stosunki były średnie.
Podczas transportu z więzienia do obozu przymusowej pracy było strasznie. Po 40 ludzi załadowali do wagonów towarowych przy mrozie 40 stopni. Co prawda w wagonach były piecyki żelazne, lecz nie było czym opalać. Wyżywienie: podczas podróży dawali 500 g chleba i po dwa śledzie dziennie, natomiast nie dawali wody, tylko dwa razy dziennie po wiadrze śniegu. Podróż do Uchty trwała 27 dni.
Po przybyciu na miejsce przeznaczenia, tzn. do Uchty, przybyło nas, Polaków ok. dwóch tysięcy ludzi. Umieszczono nas w tzw. barakach pobudowanych z desek, w jednym umieszczono nas ok. 300 osób. Warunki mieszkaniowe w obozie pracy były bardzo złe, zimno, brudno.
Na drugi dzień po przybyciu przydzielony zostałem do kopalni do odwożenia wagonetkami kamieni wydobytych na powierzchnię ze sztolni. Pracowaliśmy po 12 godzin dziennie. Tak pracowałem trzy tygodnie, po tym czasie wszystkich Polaków, którzy mieli wyroki skazujące więcej niż pięć lat, wyrzucali z kopalni jako niebezpiecznych robotników.
Zostałem przydzielony do cegielni, gdzie do samego zwolnienia pracowałem przy rozwożeniu gliny wagonikami. Razem ze mną pracował rtm. Malinowski, sierż. Majkowski i inni.
Praca była bardzo ciężka i bardzo wysokie normy, tak że człowiek nigdy nie był w stanie ich wyrobić i dlatego dostawałem tylko pierwszy kocioł, tzn. 500 g chleba i zupa dwa razy dziennie, tak że człowiek stale był głodny. Co do wynagrodzenia pieniężnego, to ja nigdy nie dostałem, bo nie mogłem wyrobić normy. Koleżeństwo wśród zakluczonych Polaków było dobre.
Stosunek NKWD do Polaków był bardzo zły, a w szczególności podczas prowadzenia śledztwa w więzieniu. Wszelkie zeznania wymuszali za pomocą bicia, groźbą zastrzelenia, sadzania do zimnych mokrych piwnic itp.
Ja byłem badany ok. 26 razy w różnych porach dnia i nocy. Nieraz byłem trzymany na badaniu po 16 godzin bez przerwy i byłem osadzony w piwnicy ciemnej i zimnej, siedziałem dwa dni.
Pomoc lekarska w obozie przymusowej pracy była bardzo słaba. [Ratunek] możemy zawdzięczać tylko naszym polskim lekarzom, jak na przykład panu ppłk. Fonk [?], który starał się pomóc Polakom jak tylko mógł.
Propaganda komunistyczna zawsze twierdziła, że Polski nie ma i nigdy nie będzie, ale od czasu zawarcia umowy przez Naczelnego Wodza pana generała Sikorskiego z rządem ZSRR zaprzestała publicznie obrażać Polskę.
Łączność z krajem: można było pisać tylko jeden list na trzy miesiące i listy były kontrolowane przez NKWD.
Zwolniony z obozu pracy zostałem w sierpniu 1941 r. razem ze wszystkimi obywatelami Polski. Władze NKWD zapraszały, aby zostać na miejscu pracy, a kto nie zgodził się zostać w obozie, dawali zaświadczenie, gdzie ma prawo mieszkać na terenie ZSRR. Po otrzymaniu zaświadczenia z prawem miejsca zamieszkania w Uralsku [nieczytelne] po zwolnieniu z obozu był transport przeznaczony dla Polaków. W drodze dowiedziałem się, że na terenie Związku Sowieckiego organizuje się armia polska. Za wszelką cenę starałem się ją odnaleźć, aby wstąpić w szeregi. Na szczęście w drodze spotkałem pana ppłk. Fawka [?], z którym przyjechałem do Buzułuku. Z Buzułuku polskie władze wojskowe skierowały mnie do Tockoje, gdzie zostałem przyjęty do Wojska Polskiego we wrześniu 1941 r.
Miejsce postoju, 8 marca 1943 r.