TADEUSZ KARPIŃSKI

Dnia 7 października 1980 r. w Białymstoku sędzia Sądu Rejonowego w Białymstoku Halina Nowakowska, delegowana do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293) i art. 129 kpk przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdził własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Tadeusz Karpiński
Imiona rodziców Stanisław i Rozalia
Data i miejsce urodzenia 4 lutego 1928 r. we wsi Świerże-Kończany
Miejsce zamieszkania Kietlanka, gm. Zaręby Kościelne
Zajęcie rolnik
Wykształcenie podstawowe
Karalność za fałszywe zeznania niekarany
Stosunek do stron obcy

W okresie okupacji hitlerowskiej wraz z rodzicami mieszkałem we wsi Świerże-Kończany. Wieś nasza administracyjnie podlegała pod Amtskommissariat w Jasienicy i posterunek żandarmerii niemieckiej w Zarębach Kościelnych. Bezpośrednio z naszą wsią graniczyła wieś Skłody-Piotrowice. Na kolonii tej wsi mieszkała rodzina Hieronima Skłodowskiego.

Daty dokładnie [sobie] nie przypominam, ale jesienią chyba 1943 r. do naszego domu przyszedł sołtys i powiedział, że na polecenie władz niemieckich ktoś z naszej rodziny musi iść na posesję Skłodowskich. Takie samo polecenie otrzymało kilku innych rolników z naszej wsi. Razem z nimi poszedłem na wskazane miejsce. Przypominam sobie, że fakt ten miał miejsce we wczesnych godzinach rannych.

W momencie gdy przyszliśmy na posesję Heronima [Hieronima] Skłodowskiego, zastaliśmy tam bardzo dużo umundurowanych Niemców. Byli tam żandarmi niemieccy nie tylko z posterunku w Zarębach Kościelnych, ale także z Jasienicy i Andrzejewa. Wiem o tym, ponieważ niektórych żandarmów znałem z widzenia. Razem z nimi był także Amtskommissar z Jasienicy wraz z innym Niemcem, którego potocznie nazywano „Zębuś”. Nazwiska Amtskommissar a nie znałem. Z osób, które razem ze mną przyszły na posesję Skłodowskiego, przypominam jedynie nieżyjącego obecnie Piotra Dłuskiego.

Niemcy polecili nam wszystkim udać się do stodoły Heronima [Hieronima] Skłodowskiego i wynosić z zasieków zboże. Zboże wynosiliśmy i składaliśmy na podwórzu. Kiedy wynosiliśmy zboże, nadzorowali nas przez cały czas żandarmi. W tym czasie kilku żandarmów pilnowało członków rodziny Skłodowskiego, którzy stali przez cały czas pod ścianą domu mieszkalnego.

Po wyniesieniu pewnej ilości zboża zobaczyliśmy, że w rogu zasieku znajduje się kryjówka. Było to miejsce odgrodzone od zboża deskami, w którym mogło pomieścić się kilka osób. Przypominam [sobie] także, że w kryjówce tej znajdowała się siekiera. Z kryjówki tej po odchyleniu desek można było wydostać się na zewnątrz.

Gdy odnaleziono kryjówkę, jeden z żandarmów powiadomił Amtskommissara.Amtskommissar natychmiast przyszedł do stodoły, obejrzał dokładnie kryjówkę, podnosił nawet deskę, przez którą można było wyjść na zewnątrz, po czym polecił przyprowadzić do stodoły Skłodowskiego. Gdy żandarmi przyprowadzili Skłodowskiego, Amtskommissar pokazał mu kryjówkę, a potem wyprowadził go ze stodoły. Ja w tym czasie cały czas nosiłem zboże. Po paru minutach usłyszałem strzał pochodzący zza zabudowań gospodarczych Skłodowskiego. Kto do kogo strzelał, tego nie widziałem. W tym czasie bowiem żandarmi ponownie oglądali dokładnie kryjówkę, podejrzewając, że może tam znajdować się jeszcze jakaś piwnica lub wykop. Gdy stwierdzili, że nic z tych rzeczy nie ma, polecili ponownie wnosić zboże do piwnicy.

W czasie kiedy wnosiliśmy zboże do piwnicy, żandarmi kazali rodzinie Hieronima Skłodowskiego ponownie wychodzić z domu, ponieważ w międzyczasie po zabraniu Skłodowskiego kazali im wejść do mieszkania. Widziałem, że wychodziła żona Skłodowskiego, Amelia, wraz z czworgiem nieletnich dzieci oraz siostra Hieronima Skłodowskiego, Apolonia Skłodowska. W domu została tylko staruszka, matka Skłodowskiego, która leżała w łóżku. Wszyscy członkowie rodziny Skłodowskiego na polecenie żandarmów wsiedli na furmankę, po czym razem z żandarmami odjechali. Po ich odjechaniu widziałem, że Amtskommissar wszedł do mieszkania Skłodowskich i w niedługim czasie po jego wejściu usłyszałem pochodzący stamtąd strzał. Zaraz po strzale Amtskommissar wyszedł z powrotem na podwórze. Po pewnym czasie wszyscy Niemcy opuścili zabudowania Skłodowskiego i odjechali.

Po ich odjechaniu weszliśmy do mieszkania, aby zobaczyć, co się tam wydarzyło. W mieszkaniu na łóżku leżała martwa matka Hieronima Skłodowskiego, a w okolicy łóżka była spora kałuża krwi. Nie przypominam sobie, gdzie [matka Skłodowskiego] miała rany postrzałowe. Zaraz opuściłem mieszkanie wstrząśnięty tym widokiem.

Następnie z kilkoma osobami, które nosiły zboże, poszedłem za zabudowania gospodarskie w stronę, skąd słyszałem strzały. Blisko ściany chlewa leżały zwłoki Hieronima Skłodowskiego. Nie przypominam sobie, w jakiej pozycji leżał ani gdzie otrzymał rany postrzałowe. Od tego wydarzenia upłynęło dużo czasu, a ja z uwagi na to, że byłem wówczas młodym chłopcem, nie mogłem na to wszystko patrzeć. Następnie razem z innymi rolnikami kopałem dół w brzezinie po drugiej stronie posesji Skłodowskiego, potem przenieśliśmy zwłoki zamordowanych i tam zakopaliśmy. Skłodowski w chwili śmierci miał ok. 40 lat, a jego matka ponad 70 lat. Po wyzwoleniu zwłoki ich zostały odkopane i przeniesione na cmentarz w Zarębach Kościelnych.

Wiadomo mi, że bezpośrednio po zatrzymaniu rodzina Hieronima Skłodowskiego została wywieziona do Jasienicy, skąd po pewnym czasie została zwolniona. Skłodowscy byli spokojnymi ludźmi. Powodem zatrzymania tej rodziny i rozstrzelania Hieronima Skłodowskiego oraz jego matki było to, że w ich stodole prawdopodobnie przez pewien czas ukrywali się Żydzi. Ilu tych Żydów było i skąd pochodzili, tego nie wiem. O fakcie tym mówili mieszkańcy naszej wsi. W dniu zamordowania Skłodowskiego żadnych Żydów na ich posesji nie było.