JERZY ŚWIĘTOCHOWSKI

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Strz. Jerzy Świętochowski, ur. 22 maja 1923 r. w Katowicach, bez zawodu (uczeń).

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Aresztowany nie zostałem, ponieważ NKWD nie posiadało o mnie żadnych wiadomości i dowodów, a to dlatego, że pochodzę z Katowic i we wsi Ułaszkowce (pow. Czortków), tj. w miejscu, z którego mnie wywieziono, znajdowałem się tylko miesiąc w czasie wakacji i tylko wojna przeszkodziła mi wrócić do domu, do ojca.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

13 kwietnia 1940 r. wywieziony zostałem wraz z matką Zofią (40 lat), siostrą Aleksandrą (7 lat) i bratem Andrzejem do sowchozu „Wtoraja Piatiletka” (Kazachstan, semipałatinskaja obłast, nowoszulbinskij rajon).

4. Opis obozu, więzienia:

Sowchoz, w którym się znajdowałem, był odizolowany w czystym stepie. Budynki przeważnie bardzo nędzne, zbudowane z darni i oblepione gliną. Budynki urzędowe i administracyjne były porządniejsze, zbudowane z drewna. Warunki higieniczne dość dobre (tylko we własnym zakresie).

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

W sowchozie znajdowało się ok. 120 rodzin polskich i sześć ukraińskich. Przeważnie byli to ludzie średnio inteligentni, prawie wyłącznie kobiety z dziećmi – żony policjantów.

Około 15 proc. [stanowili] ludzie o inteligencji wysokiej i ci właśnie prowadzili życie towarzyskie i kulturalne, chroniąc polskość przed zupełnym upadkiem. Stosunek między pierwszą a drugą grupą był nienadzwyczajny, często pierwsza (mniej inteligentni) napadała na resztę, oskarżając ich nawet przed władzami rosyjskimi. Stosunek między rodzinami polskimi a ukraińskimi był dość dobry. Ukraińcom powodziło się gorzej i byli nawet wspomagani przez Polaków. W czasie mojego pobytu zaszedł jeden nieprzyjemny wypadek, mianowicie jedna z Polek, żona policjanta (nazwiska nie pamiętam) z dwojgiem dzieci, miała trzecie dziecko z Rosjaninem, naczelnikiem stołówki. Stało się tak z pewnością dlatego, że chciała zapewnić sobie wyżywienie.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Praca w sowchozie była ciężka, przymusowa nawet dla kobiet z dziećmi. Za niewyjście na robotę niejaki Ludwik Inglot został skazany na trzy miesiące więzienia. Zarobki były bardzo małe. Kobiety zarabiały 30 do 100 rubli miesięcznie, mężczyźni trochę więcej.

W sowchozie panował formalny głód. Zarząd nie zaopatrywał pracowników w żywność oprócz 600 g chleba na robotnika dziennie (bardzo nieregularnie), bardzo rzadko dostawaliśmy po trosze mąki lub kaszy. W żywność trzeba się było zaopatrywać w kołchozach, gdzie można było ją dostać tylko drogą wymiany za ubrania i to bardzo trudno. (Ruble nie miały prawie żadnej wartości). Niektórzy, ginąc prawie z głodu, chcieli ratować się kradzieżą, za co 60-letni starzec i dwie kobiety dostali od roku do trzech lat więzienia (mężczyzna ukradł trzy kilogramy kartofli, a kobiety dwa do sześciu kilogramów pszenicy).

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Stosunek władz i NKWD do [czasu] zawarcia umowy był bardzo zły, natomiast po nim bardzo się poprawił. Pozwolono na zorganizowanie komitetu polskiego, urządzanie zebrań towarzyskich. Bardzo źle patrzono na pomoc, jaką otrzymaliśmy od Amerykańskiego Czerwonego Krzyża.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska dość znośna, w sowchozie był felczer, a w sąsiednim sowchozie był duży, dobrze zaopatrzony szpital.

Za mojej obecności zmarły następujące osoby: 18-letnia Maria Kobylecka na gruźlicę, 21-letni Ukrainiec Michajluk został przejechany na śmierć traktorem i [nieczytelne] staruszka Wilczyńska.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Do czasu wojny niemiecko-sowieckiej łączność z krajem była bardzo dobra. Ludzie, którzy mieli tam rodziny, dostawali od nich moc paczek i listów. Nawet ja dostałem dwukrotnie trzy paczki i listy.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Pod koniec grudnia 1942 r. [sic!] przyjechał do sowchozu kpt. Hechler, który organizował ochotnicze zapisy do wojska. Wszyscy młodzi chłopcy i dziewczęta zapisali się. Po miesiącu bardzo mała część nas, bo ok. 12 osób, dostało nakaz stawienia się na komisję polsko- sowiecką w mieście rejonowym. W dwa tygodnie po komisji otrzymaliśmy rozkaz stawienia się w Ługowoj[e], w miejscu organizacji 10 Dywizji. Władze sowieckie dostarczyły nas na kolej, skąd pod dowództwem jednego z polskich oficerów zajechaliśmy na miejsce.