Eugeniusz Gago
kl. I licealna przyrodnicza [?]
I Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Prusa w Siedlcach
17 czerwca 1946 r.
Jak uczyliśmy się w czasie okupacji
Okres okupacji niemieckiej to okres nieszczęść, okres strasznych zbrodni, jakich dopuszczali się Niemcy na bezbronnej ludności polskiej. W okresie tym ginęli nasi najwięksi patrioci i najzdolniejsi uczeni. Ginęli ludzie, których bał się odwieczny nasz wróg. Miejsca ich pozostawały próżne. Brakło coraz więcej rąk do pracy, szczególnie do pracy w szkolnictwie i na wyższych stanowiskach. Któż miał zająć miejsce tych, którzy ginęli w obozach Dachau, Oświęcimia czy Majdanku? Któż, jeśli szkoły średnie ogólnokształcące oraz wyższe uczelnie były przez Niemców zamknięte? Wiedział okupant, że szkoła wykształci młode pokolenie i że ta młodzież zajmie znowu chlubnie pracujące dla kraju miejsca swych ojców.
Pomylił się jednak w swych planach zaborca. Żadne presje nie zdołały zabić uczuć Polaków. Szkoła polska trwała. Tajna, lecz dostępna dla wszystkich polska szkoła wyższa kształciła młodzież. Znaleźli się ludzie, którzy nie ulękli się wroga i uczyli w tajnej szkole, mimo że odkrycie tajnego kompletu groziło aresztowaniem uczniów, a przede wszystkim nauczyciela.
Ja i kilku moich kolegów uczyliśmy się na tzw. kompletach niezorganizowanych, tzn. nie podlegaliśmy bezpośrednio tajnej dyrekcji gimnazjum, lecz uczyliśmy się prywatnie, nie zdając na koniec roku egzaminu i nie otrzymując świadectwa. Prócz tego chodziłem jeszcze do szkoły mechanicznej, po to aby mieć legitymację. Nauka w szkole trwała do południa, a nierzadko i po południu mieliśmy tzw. warsztaty, natomiast nauka prywatna odbywała się w godzinach popołudniowych.
Na lekcjach prywatnych przerabiałem polski, matematykę, historię, geografię, fizykę, chemię. Dopiero wieczorem brałem się do lekcji i do późnej nocy siedziałem nad książką, której wróg zabraniał używać. Musiałem pracować dużo, nawet bardzo dużo. Mając jednak legitymację ze szkoły mechanicznej, mogłem bezpiecznie chodzić na komplety, tłumacząc się w razie jakiejś łapanki, że jestem uczniem tylko i wyłącznie szkoły mechanicznej. Koledzy moi nie mieli żadnych legitymacji i śmieszne, choć zupełnie uzasadnione, było ich trwożliwe oglądanie się za siebie, gdy szli na lekcje lub z lekcji, z obawy, czy jakiś volksdeutsch, gestapowiec czy żandarm ich nie obserwuje.
W chłopcach naszych wyrabiała się zaciętość. Z jeszcze większym zapałem, z większą energią odrabiali lekcje, wiedząc, że robią na złość znienawidzonemu wrogowi. A wróg zdwoił swą czujność. Coraz częściej w panicznej trwodze rozbiegał się jakiś komplet na wszystkie strony, gdyż żandarmi już zaczynają robić rewizję w tej kamienicy. Coraz więcej uzbrojonych żandarmów wałęsało się po ulicach i coraz częstsze były wypadki ulicznych łapanek na roboty do Prus. Ruszenie się z domu bez legitymacji, karty pracy było wtedy bardzo ryzykowne. Można by było więcej nie powrócić do domu.
Podczas okupacji mieszkałem na dwu stancjach. Warunki miałem dosyć dobre, ale nie mogłem też narzekać na brak pracy. W dzień lekcje w szkole mechanicznej oraz prywatne, wieczorem odrabianie lekcji – tak przedstawiał się mój dzień pracy. Ale uczyłem się bez zniechęcenia, z wiarą w lepszą przyszłość. Wierzyłem, że przyjdzie dzień, w którym jawnie, bez obawy wystąpię jako uczeń Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Prusa.