JÓZEF POTOCKI

Dnia 17 grudnia 1945 r. w Warszawie sędzia śledczy Halina Wereńko przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Potocki
Wiek 50 lat
Imiona rodziców Józef i Antonina
Miejsce zamieszkania ul. Ziemowita 39
Zajęcie proboszcz parafii Zmartwychwstania Pańskiego
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W dniu 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17.00 powstańcy zaatakowali oddział niemiecki koło toru kolejowego. Atak był nieudany i powstańcy wycofali się z wielkimi stratami. W odwet za to żołnierze niemieccy, po wyrzuceniu w ciągu kilku minut mieszkańców, spalili trzy domy: przy ul. księcia Ziemowita 41, Wszeborskiej 13 i dom firmy Polnin przy Hutniczej. Po dokonaniu podpalenia zaczęli wyciągać ludzi z domów, które na oko wydały im się podejrzane. I tak z domu przy Wszeborskiej 12 wyciągnęli pięć osób: Jerzy Winiarski (wtedy 23 lata), urzędnik; Sylwester Karski (23 lata), ślusarz; Franciszek Cieślak (41 lat), cieśla; Zbigniew Kowalski (17 lat), furman; Stanisław Młudźko (46 lat), kolejarz; Tadeusz Marciniak (19 lat), cukiernik i tych wszystkich rozstrzelali z karabinu maszynowego przy ul. księcia Ziemowita 42, pod murem domu, róg Wszeborskiej.

Ekshumacja ciał zamordowanych została dokonana przez rodziny w 1945 roku, zwłoki są obecnie pochowane na Cmentarzu Bródnowskim, a akty śmierci spisane zostały w parafii Zmartwychwstania Pańskiego. Wszystkie dane powyższe czerpałem z opowiadań rodzin zamordowanych, a mianowicie: Winiarski (imienia nie znam, ul. Wszeborska 12), ojciec Jerzego, zam. we własnym domu; Cecylia Młudźko, żona zamordowanego Stanisława (zam. ul. Birżańska 16), obecnie za mężem Cecylia Pozłotko.

Sam tego faktu nie widziałem, ponieważ w tym czasie przebywałem na plebanii, skąd tylko dzięki dobrze zamkniętym drzwiom i przytomności służącej, która nie otworzyła Niemcom pomimo silnego dobijania się do drzwi, nie zostałem wywleczony na egzekucję, jak również i ludzie przebywający na plebanii, dokąd uciekli z ulicy w czasie wyżej opisanych wypadków. Dokładne dane o tej egzekucji oprócz rodzin pomordowanych może podać Leokadia Królikowska (zam. ul. Ziemowita 42), z zawodu akuszerka, pod której oknami egzekucja się odbywała.

Niemcy po dokonaniu egzekucji na ul. Ziemowita, przeszli na ul. Hutniczą i stamtąd wywlekli siedem osób, przeważnie ludzi starszych, ojców rodzin, a mianowicie: Mieczysław Kralak (39 lat), malarz, żonaty; Stanisław Biegaj (44 lata), taraniarz; Bolesław Rosztawicki (38 lat), robotnik, Władysław Choiński (50 lat), stolarz; Jan Karczmarczyk (46 lat), dozorca; Józef Średnicki (ok. 49 lat), robotnik; Jan Masłowski (38 lat), robotnik – wszystkich pod pozorem, że będą chowali ciała zmarłych, względnie pracowali, zabrano i, mimo że oficer komenderujący odwetem dał rodzinom oficerskie słowo honoru, że zabranym nic się nie stanie, odprowadziwszy ich o pół kilometra, rozstrzelał w polu przy murze fabryki Gleya.

Ciała pomordowanych są przez rodziny pochowane na Cmentarzu Bródnowskim, akty śmierci zostały spisane w mojej parafii. Obecnie w tym miejscu mur jest rozwalony, miejsce jest bez należytej opieki, tablicy o egzekucji nie ma. O szczegółach tego faktu wiem od żon zamordowanych, które spisując akty, opowiadały mi [o egzekucji], a mianowicie: Choińska (imienia nie znam, zam. Hutnicza 17) i od innych, które z powodu spalenia domu poprzenosiły się na inne ulice i w inne dzielnice.

Wyżej wspomniana Leokadia Królikowska posiada kule ze śladami krwi wyjęte z muru fabryki Gleya, jak mi mówiła, z czasów opisanej egzekucji. Kule te mi okazywała. W rok po tej egzekucji Królikowska odnalazła jeszcze troje zwłok zamordowanych w nieznanych okolicznościach: Zbigniew Drągowski (24 lata), Gustaw Bronisław [Belon?] (28 lat) i Czesław Łypaczewski (26 lat).

Nazwiska ustalono na podstawie dokumentów znalezionych przy zwłokach. Co do tych zamordowanych akty zgonu nie zostały spisane w mojej parafii i nie wiem, czy są pochowani na Bródnie, ustali to Królikowska.

Wszystkie nazwiska, które podałem, są ustalone, ponieważ jako proboszcz i urzędnik stanu cywilnego spisywałem akty śmierci w kancelarii.

Ponadto, chcąc uczcić niewinnych męczenników, społeczeństwo postanowiło wystawić pamiątkę w postaci tablicy zawierającej nazwiska wszystkich pomordowanych na terenie parafii.

Ponadto słyszałem od żon Jana Kowalewskiego i Zbigniewa Noskowskiego o zamordowaniu ich przez Niemców w chwili, gdy wyszli z domu, by zagonić gęś do komórki. Przechodzący patrol niemiecki zastrzelił obu. Było to przy ul. Dźwińskiej 9 m. 11, pod tym adresem mieszkają też obecnie żony pomordowanych, które mogą opowiedzieć więcej.

Egzekucji dokonywali żołnierze niemieccy, jak słyszałem, a nie żandarmi.

Odczytano.