Warszawa, 11 lutego 1946 r. Sędzia St. Rybiński, delegowany do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi, przy czym świadek została pouczona o obowiązku mówienia prawdy oraz o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i następnie zeznała:
Imię i nazwisko | Maria Słonawska |
Data urodzenia | 1898 r. |
Imiona rodziców | Wincenty i Albina |
Zajęcie | emerytka |
Wykształcenie | szkoła powszechna |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. św. Wincentego 12 m. 15 |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Karalność | niekarana |
Stawiłam się na skutek odezwy ogłoszonej w dziennikach. Okazuję na stwierdzenie tożsamości tę odezwę (świadek okazuje odezwę Izby Skarbowej na imię Marii Słonawskiej).
W roku 1944, w czasie wybuchu powstania w Warszawie mieszkałam tam, gdzie i obecnie mieszkam. Wówczas też prócz innych mych dzieci mieszkał tam ze mną syn mój Szczepan Słonawski, lat 19. W dniu poprzedzającym wybuch powstania Szczepan wraz z młodszym bratem Kazimierzem Słonawskim (13 lat) poszedł do znajomych do wsi Buchnik, odległej od naszego domu o jakie 15 km. Gdy 1 sierpnia wybuchło powstanie, obaj chłopcy do domu nie wrócili. Na szosie wiodącej do Jabłonny przez Buchnik rozpoczęły się walki, które trwały aż do przyjścia Rosjan na Pragę. O obydwu synach żadnej wiadomości nie miałam. Dopiero w styczniu 1945 roku Kazimierz wrócił do domu i powiedział, że powstanie zastało ich w Buchniku. Znajomi, do których przyszli, zatrzymywali ich, by do domu na razie nie wracali. Kazimierz zgodził się zostać, a Szczepan poszedł, mówiąc że chce wrócić do domu, bo ja będę się o nich niepokoiła. Kazimierz wraz ze znajomymi, u których byli w Buchniku, został wysiedlony za Wisłę, a co stało się ze Szczepanem, który wówczas poszedł do domu, nie wie.
Tak stało się, że Szczepan – syn mój – dotąd do domu nie wrócił i nie wiem, co się z nim stało.
Znajomi w Buchniku nazywają się Wadzyńscy czy Wadyńscy. Głowa rodziny ma na imię Henryk.
Odczytano.