JANUSZ STOKOWSKI

Kan. Janusz Maciej Stokowski, ur. w 1925 r., uczeń gimnazjalny z Białegostoku.

Ojciec mój Bolesław Jan został aresztowany przez władze sowieckie 25 września 1939 r. i dotychczas o nim nic nie wiem.

13 kwietnia 1940 r. o godz. 3.30 do naszego mieszkania przyjechało dwóch funkcjonariuszy NKWD w towarzystwie kilku żołnierzy oraz tajniaka i kazali pakować rzeczy, oznajmiając, że będziemy przesiedleni. Dla pozoru rewizji zajrzeli do szaf, a potem sporządzili spis rzeczy przez nas niezabieranych, które przekazaliśmy na rzecz rodziny.

Z mieszkania przewieziono nas na stację kolejową, gdzie umieścili nas w wagonie towarowym. W naszym wagonie było 36 osób. Do granicy przedwojennej jechaliśmy, mając tylko raz możność załatwienia potrzeb wewnętrznych. Na granicy była przesiadka. W naszych wagonach były rynny do załatwiania potrzeb, jedno wiadro, miotła, latarnia bez świec, które później w czasie drogi wydawali. W czasie podróży dał się odczuć brak wody. Chleba wydawano mniej więcej po 750 g dziennie na człowieka. Do miejsca zesłania pociągami jechaliśmy 17 dni. Na punktach zbornych przebywaliśmy do 4 maja.

Moje miejsce zesłania w ZSRR: Kazachstańska SRR, pawłodarska obłast, pawłodarski rejon, sowchoz 499, ferma nr 1.

Ferma nasza leżała na granicy stepu i łąk nadrzecznych. Do Irtyszu mieliśmy trzy kilometry. Budynki były zbudowane z darniny. Przeciętne mieszkanie: półtora [metra] na cztery, wysokie [na] dwa metry, liczba mieszkańców – dziewięć osób. Mieszkania trzeba było zmieniać, zależnie od rozporządzeń uprawlajuszczego. Przez dwa miesiące w mieszkaniu o wymiarach siedem na pięć [metrów], wysokości dwa i pół metra mieszkało nas 24 osoby. W mieszkaniach było dużo prusaków, pluskiew i pcheł. Na fermie było 11 rodzin polskich. Żyliśmy ze sobą w wielkiej przyjaźni i zgodzie.

Prace były różne, ale wszystkie związane z hodowlą owiec, a więc: pasterstwo, przygotowywanie siana na zimę itd. Przeciętny zarobek: 120 rubli miesięcznie. Pracownik mógł kupić dziennie kilogram chleba, każdy członek rodziny 30 dag. Rodziny niemające robotników nie dostawały nic. Od września 1941 r. racje zaczęły się zmniejszać, tak że do mojego wyjazdu robotnik dostawał 130 dag mąki razowej, a członkowie rodziny po 15 dag. Na rynku ceny podnosiły się lub spadały, zależnie od pory roku. Zimą 1940 r. pud (16 kg) mąki pszenicznej kosztował 300 rubli, żytniej 120, kilogram masła 50 rubli. Zimą 1941 r. pud mąki pszenicznej pośledniego gatunku kosztował ok. 350 rubli, mąki żytniej 260, masła nie można było w ogóle dostać.

Jedynym środkiem propagandy były zebrania robotnicze. Ludność tubylcza odnosiła się do nas dobrze, prócz partyjnych i komsomolców. W sąsiednim kołchozie mieszkała lekarka, która w razie ciężkiej choroby musiała jechać do chorego, normalnie chodziło się do niej. Przez okres mojego pobytu na fermie zmarło dwoje Polaków: pan Kulikowski, lat ok. 70, i pani Bystrowska, lat 96.

Z krajem korespondowałem do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej.

25 lutego [1942 r.] zgłosiłem się na ochotnika do wojska. Na komisji byłem w wojenkomacie 9 marca, 11 marca wyjechałem grupą liczącą 38 osób do Ługowoj[e], gdzie 23 marca zostałem umundurowany. W domu zostawiłem matkę z siostrą, z którymi nie mogę nawiązać łączności.

Miejsce postoju, 7 marca [1943 r.]