Warszawa, 12 kwietnia 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Aleksy Wakar |
Imiona rodziców | Anatol i Anna z d. Muszkin |
Data urodzenia | 17 stycznia 1898 r. w Samarze |
Wyznanie | prawosławne |
Wykształcenie | Szkoła Główna Handlowa |
Zawód | profesor zwyczajny Szkoły Głównej Handlowej |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Rakowiecka 6 |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie na terenie Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. O godz. 17.00 w dniu 1 sierpnia 1944 roku znajdowałem się w schronie pod budynkiem, gdzie mieści się biblioteka, skąd nie mogłem widzieć ataku powstańców na przylegające do naszego terenu koszary (Stauferkaserne). Jednostka SS zajmowała teren koszar oraz dom profesorski, na dachu którego były ustawione karabiny maszynowe panujące nad naszym terenem. Powstańców na terenie Szkoły Głównej Handlowej nie było.
2 sierpnia o godz. 13.00 wpadł na teren SGH oficer SS z małym oddziałem żołnierzy i wydał nam wszystkim rozkaz, by przejść do koszar. Wtedy razem ze ś.p. profesorem Królikowskim, asystentem i administratorem szkoły Franciszkiem Brannym, żonami profesorów Limanowską i Zawadzką oraz pracownikami i ich rodzinami mieszkającymi na terenie uczelni, w grupie około 30 osób przeszedłem do koszar. Pozostał jako strażnik docent Andrzej Grodek, obecny rektor Szkoły Głównej Handlowej. Naszą i inne grupy ludności cywilnej przyprowadzono na podwórze koszar i wpędzono do piwnic. Około godziny 15.00 oddzielono kobiety, które następnie zwolniono. Mężczyzn wyprowadzono na podwórze i tu osoby,które wylegitymowały się, iż były zatrudnione w instytucjach państwowych, oddzielono. Znalazłem się w grupie osób bardziej znanych, w sali na prawo od wejścia. Inne grupy stały dość długo na podwórzu, odprowadzano je stopniowo do przeciwległego skrzydła budynku koszar na pierwsze i drugie piętro. Tego samego dnia przed zmierzchem widziałem przez okno, iż z drugiego skrzydła, gdzie pomieszczono na piętrach mężczyzn, SS-mani wyprowadzili grupę kilkunastu osób. Widziałem, jak prowadzono ich przez podwórze do bramy. Później mówiono, iż grupa wyprowadzonych została rozstrzelana na terenie więzienia mokotowskiego.
Nazwiska dowódcy jednostki niemieckiej zajmującej koszary ani innych Niemców z tego terenu nie znam. Bliższych informacji w tej sprawie mogą udzielić profesor Grodek, Franciszek Branny i dozorczyni Kleszczyńska (zdaje się rehabilitowana volksdeutschka). Sam zapamiętałem tylko Niemca, który chodził ubrany na wpół po cywilnemu i na wpół po wojskowemu, grubego, o rybim spojrzeniu, o funkcjach nieokreślonych, jak wszyscy przypuszczali – pracującego w gestapo. Niemiec ten wszystkim się interesował i określonej funkcji nie posiadał.
Zaraz w pierwszych dniach volksdeutschów samochodami ciężarowymi wysłano do Kutna (na teren Reichu). Volksdeutsche jednak nie spieszyli się z wyjazdem. Wobec tego 4 sierpnia zaproponowano w naszej sali kilka miejsc w samochodzie. W ten sposób razem z żoną wydostałem się z Warszawy. Samochód prowadzili SS-mani pochodzenia francuskiego i na naszą prośbę wysadzili nas w Łowiczu.
Na tym protokół zakończono i odczytano.