ROMAN DWORSKI

Warszawa, 26 stycznia 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Roman Dworski
Imiona rodziców Jan i Teofila z d. Świtalska
Data urodzenia 23 września 1910 r.
Wyznanie rzymskokatolickie
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Słoneczna 50 m. 38
Narodowość i przynależność państwowa polska
Wykształcenie magister prawa
Zawód pracownik firmy „Eljot”

W dniu wybuchu powstania zgłosiłem się ochotniczo do baonu „Odwet” zgromadzonego na Kolonii Staszica w sile około 1,6 tys. ludzi. Punkty zborne baonu znajdowały się w czworoboku zamkniętym ulicami: Suchą, Wawelską, al. Niepodległości i Filtrową. Przyszłe pole działań miało obejmować wielobok ograniczony ulicami: Rakowiecką, Puławską, Marszałkowską, Śniadeckich, Koszykową, Raszyńską do Filtrowej, Akademicką, Curie-Skłodowskiej oraz linią biegnącą przez Pole Mokotowskie od ulicy Curie-Skłodowskiej do końca Rakowieckiej. Głównym zadaniem baonu było natarcie na Stauferkaserne w kierunku Rakowieckiej, wzdłuż al. Niepodległości. Główne punkty oddziałów, z których „Odwet” miał nawiązać kontakt bojowy, znajdowały się: plac Unii Lubelskiej, politechnika, zbieg Nowogrodzkiej i Koszykowej, ulice otaczające plac Narutowicza, fort mokotowskiiWiśniowa. Stanowiska niemieckie: ulica Narbutta (koszary), Rakowiecka, Pole Mokotowskie z załogą dział przeciwlotniczych (14) i artylerią polową u wylotu Żwirki i Wigury (8 sztuk, kal. 75 mm), czołgi przy zbiegu ulicy Niepodległości i Rakowieckiej, dom akademicki przy placu Narutowicza, Filtry. Bezpośrednio zagrażały baonowi: artyleria z Pola Mokotowskiego, rów przeciwczołgowy wzdłuż Wawelskiej zamieniony przez Niemców na silnie obsadzone okopy, koszary niemieckie przy pomniku Sapera, górny ostrzał z Urzędu Ziemskiego (róg Suchej i Filtrowej) oraz ze Szpitala im. Piłsudskiego (al. Niepodległości). Z tych punktów Niemcy rozpoczęli ostrzał Kolonii Staszica, widząc duży ruch i przegrupowania baonu w dniu 1 sierpnia o godz. 15:30. Nieco później rozpoczęło się regularne natarcie oddziałów lotników przerzuconych z Pola Mokotowskiego, początkowo na ulicę, po czym z ulicy Solarskiego w kierunku al. Niepodległości. Niemcy założyli główną kwaterę w czworoboku ulic: Solarskiego (numery domów 2 – 8), Wawelska (nr. 38 i 40), Sucha (nr. 1 – 7), odcinek ulicy Błogosławionego Władysława. Niemcami z tej kwatery dowodził Trautmann, zakładając telefony polowe, aby nawiązać łączność ze swoim dowództwem. Niemcy bardzo ostrożnie posuwali się w kierunku wschodnim, na przejście do nieparzystej strony ulicy Prezydenckiej zużyli trzy dni (od Suchej). Zajmowali kolejno domy, słychać było wybuchy granatów, strzały karabinowe, krzyki mieszkańców. Akcji bojowej „Odwet” nie mógł rozpocząć, ponieważ nie otrzymał zupełnie broni. Uzbrojenie baonu, pochodzące z okresu wcześniejszego, składało się z dwóch stenów, z których jeden zepsuł się w kilka godzin po wybuchu powstania, kilku wojskowych granatów zaczepnych, 2 kb. filipinki; kilku dowódców miało broń krótką. Do wszystkiego znikoma ilość amunicji. Jedyną zbiorową akcją (udaną) było opanowanie punktu oporu niemieckiego przy ulicy Sędziowskiej (nr. 1 – 3) w pierwszym dniu powstania. Rezultatem pomyślnym było: zdobycie nieco broni (30 ludzi uzbrojonych w broń krótką i 5 kb.) – niepomyślnym: ranni dowódcy, którzy mając broń, szli w pierwszej linii, reszta z gołymi rękami lub imitacjami karabinów wystruganymi z drewna. Niestety, mimo zdobycia punktu niemieckiego, nadal nie było amunicji. W nocy z 1 na 2 sierpnia 1944 część oddziałów naszego baonu chciała przebić się pod osłoną ciemności przez ogródki działkowe na Polu Mokotowskim. Słyszałem, że tylko kilku udało się przejść na Okęcie i wyjść z Warszawy. Wobec bardzo silnego ostrzału z Pola, wielu nad ranem powróciło, a Niemcy zaczęli przy pomocy psów, idąc w tyralierze, wyłapywać zakopanych w kartofliskach powstańców. Pięciu z nich rozstrzelali w „ulicznej egzekucji” przed domem przy Wawelskiej 22. Mimo kilkunastu postrzałów, jeden z powstańców (ps. „Farys”), żył nadal i pod osłoną nocy udało się go ściągnąć na nasze pozycje.

Pierwsze cztery dni byliśmy pod silnym ostrzałem Niemców, bali się jednak zaatakować nas bezpośrednio. Sytuacja pogorszyła się znacznie, gdy do akcji puścili oddziały Kamińskiego. Własowcy, po „oczyszczeniu” okolic placu Narutowicza, przeszli na ulicę Dantyszka, gdzie założyli bazę wypadową. Pod kierunkiem Niemców wpadli do domów, grabili ludność z kosztowności i zegarków, mordując poszczególne osoby. Mordy, grabieże i gwałty odbywały się w obecności Niemców.

Między 4 a 6 sierpnia widziałem z okien domu Jesionowa 15 mord dokonany na siedmiu powstańcach wyprowadzonych z domu przy Langiewicza 17. Odbyło się to w ten sposób: Niemcy (lotnicy) otoczyli dom półkolem, Ukraińcy zaś wyprowadzili na taras swe ofiary i rozsiekali seriami z peemów. Każdy z zabitych miał po kilkadziesiąt ran. Słyszałem też, że Ukraińcy zabili kilku rannych oraz personel lekarski naszego punktu sanitarnego przy Langiewicza 5, dokonując gwałtów na sanitariuszkach. W tym też czasie (4 – 7 sierpnia) zostali rozstrzelani na Polu Mokotowskim aktor Maszyński i inż. Tomorowicz z żoną wraz z 40 osobami ludności cywilnej. Najbardziej były plądrowane domy narożne ulic zamykających nasz odcinek.

Z ramienia ludności cywilnej pertraktował z kpt. Trautmannem hr. Tarnowski, zamieszkały wówczas przy ulicy Prezydenckiej 11 (obecnie przebywa, zdaje się, w Krakowie). Dzięki interwencji Tarnowskiego ocalała część ludności, znajdująca się w obrębie kwatery niemieckiej.

Wobec beznadziejnej sytuacji wojskowej (brak broni, amunicji, narzędzi chirurgicznych, gdy każda poważniejsza rana kończyła się śmiercią powstańca, trudności żywnościowe) dowódca odcinka zarządził wycofanie się. Pod osłoną nocy oddziały wycofały się w kierunku miasta (na barykadę przy cukierni Lardellego na Polnej). Akcja ta trwała kilka nocy, trzeba było przechodzić małymi grupami. W przeddzień „czystki” przeprowadzonej przez oddziały SS-manów przeszły do nas kanałami oddziały powstańców rozbite w okolicy placu Narutowicza w sile przeszło stu ludzi. Dowódcy – kpt. „Sabała” i por. „Stach”. Także i te oddziały przerzucono do miasta.

11 sierpnia z okolic placu Unii Lubelskiej przybyły na czołgach oddziały SS-manów z rozkazem natychmiastowego usunięcia ludności. Wyrzucanie rozpoczęło się odstrony Pola Mokotowskiego do Filtrowej. Nie pozwalali niczego zabrać ze sobą, za byle nieposłuszeństwo rozstrzeliwali. Wyprowadzoną ludność popędzili na Zieleniak. Podczas pochodu na ulicy Wawelskiej wyszło z włazu kanałowego kilku powstańców, którzy usiłowali zmieszać się z pędzonymi mieszkańcami. Niemcy jednak zauważyli ich, odciągnęli o kilka kroków i zastrzelili. Jedynie ludność z terenu kwatery Trautmanna nie była ewakuowana. Natychmiast po opuszczeniu Kolonii Staszica przez mieszkańców, Niemcy rozpoczęli systematyczne palenie domów, ograbiając je uprzednio z cenniejszych przedmiotów.

Grupa ludności, która zamieszkiwała teren kwatery Trautmanna, utrzymała się tam do 28 sierpnia 1944, po czym na rozkaz lotnych patroli SS Trautmann polecił [mieszkańcom] udać się na Dworzec Zachodni. W ciągu następnych dwu dni rozeszliśmy się w małych grupkach lub pojedynczo, przedzierając się w kierunku Okęcia. Czy wszystkim udało się przedostać, nie wiem.

Uwagi końcowe

1. Ciężej ranni, pozostali pod moją opieką do dnia „czystki” (11 sierpnia). W dniu tym zostali oddzieleni od zdrowych, ostatni raz widziałem ich na rogu ul. Prezydenckiej i Wawelskiej. Między nimi był ciężko ranny „Farys”, ocalały z egzekucji przy Wawelskiej. Możliwe, że ranni ocaleli, w każdym razie na miejscu Niemcy ich nie zastrzelili.

2. Czterech zabitych, leżących w dwa dni po czystce przed domem Jesionowa 11 należało prawdopodobnie do baonu „Odwet”. Przypuszczam, że ukryli się na własną rękę przed Niemcami i – wobec masowego palenia domów – zmuszeni do wyjścia z ukrycia, zostali przez Niemców zabici. Dokumenty i depozyty po nich były w posiadaniu dr. Bielawskiego, który zmarł rok po wojnie. Nazwiska ich może pamiętać były właściciel domu Jesionowa 11, pan Stegman.

3. Cennym źródłem informacji może być pani Topolnicka, długoletnia sekretarka zarządu Kolonii Staszica prowadząca meldunki wszystkich tamtejszych mieszkańców, którzy po wojnie nawiązali z nią kontakt. Mieszka przy ul. Piusa 22 m. 2. „Odwet” żadnej pomocy nie otrzymał w czasie stacjonowania na Kolonii Staszica, karność do końca była zachowana, mimo bardzo trudnej sytuacji żywnościowej i rozpaczliwego położenia wojskowego.