EUGENIA PAKIEŁA

Dnia 4 maja 1988 r. w Białymstoku, Waldemar Monkiewicz, prokurator Prokuratury Rejonowej w Białymstoku, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku przez Prokuratora Generalnego PRL, działając na zasadzie art. 2 ustawy z 6 kwietnia 1984 r. (Dz.U. nr 21, poz. 98) i art. 129 kpk, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdziła własnoręcznym podpisem, że uprzedzono ją o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Eugenia Pakieła z d. Jendrzejczuk
Imiona rodziców Franciszek i Aleksandra, prostuję: Stanisława
Data i miejsce urodzenia 15 lipca 1924 r. w Białych Szczepanowicach
Miejsce zamieszkania Czyżew-Sutki, gm. Czyżew
Zajęcie rolniczka
Wykształcenie siedem klas szkoły podstawowej
Karalność za fałszywe zeznania niekarana
Stosunek do stron obca

Moja matka miała na imię Stanisława, lecz posługiwała się także imieniem Aleksandra. W okresie okupacji hitlerowskiej mieszkałam wraz z rodzicami i rodzeństwem w kolonii Czyżew-Sutki.

Przypominam sobie, że chyba jesienią 1942 r. Niemcy likwidowali getto żydowskie w Czyżewie i przyszli do nas Żydzi z prośbą, aby ich przechować. Żydów tych było dużo, ok. 18. Błagali oni nas wszystkich o pomoc. Rodzice moi i my nie potrafiliśmy im odmówić. Żydzi znali dobrze mojego ojca jeszcze z czasów przedwojennych i widocznie już wcześniej doszło do jakiegoś między nimi porozumienia. Nie jestem zorientowana, czy rodzice moi otrzymali jakąś obietnicę wynagrodzenia od Żydów za ich przechowanie. Nie pamiętam, czy cokolwiek mieli oni ze sobą. Upłynęło od tego czasu wiele lat i szczegóły zatarły się w mojej pamięci.

Matka moja wraz z nami wszystkimi gotowała posiłki Żydom i później nosiliśmy je do kryjówek, w których przebywali Żydzi. Pamiętam, że trzeba było bardzo wiele włożyć wysiłku, aby nakarmić wszystkich. Posiadaliśmy wówczas gospodarstwo rolne liczące 18 morgów. Wszyscy wraz z rodzicami pracowaliśmy na tym gospodarstwie. Kryjówki Żydów były pod podłogą w mieszkaniu oraz zaraz w pobliżu, pod podłogą piwnicy wolnostojącej.

20 marca 1943 r. żandarmi niemieccy z posterunku w Czyżewie przyjechali do nas na rewizję. Na widok żandarmów wymknęłam się niepostrzeżenie z domu i uciekłam do lasu. Wróciłam, kiedy było już po wszystkim. Żandarmi zabili ojca oraz trzech przechowywanych u nas Żydów, a innych Żydów zabrali ze sobą i też rozstrzelali. Zwłoki ojca widziałam, gdyż jeszcze nie były pogrzebane. Leżały one najpierw w stodole, gdyż tam przenieśli je moi bracia. Nie pamiętam już, jakie miał rany postrzałowe, chyba były na głowie. Zwłoki Żydów były już zakopane. Jak nazywali się żandarmi, którzy zamordowali ojca, nie jest mi wiadome.