ADAM POPŁAWSKI

Dnia 14 maja 1969 r. w Czyżewie-Sutkach Waldemar Monkiewicz, podprokurator Prokuratury Powiatowej, delegowany przez Generalnego Prokuratora PRL do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (Dz.U. nr 51, poz. 293) i art. 219 kpk, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez odebrania przyrzeczenia. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania. Świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Adam Popławski
Data i miejsce urodzenia 26 maja 1898 r. w Czyżewie-Sutkach
Imiona rodziców Stanisław i Aleksandra
Miejsce zamieszkania Czyżew-Sutki, gr. Czyżew, pow. Wysokie Mazowieckie
Zajęcie rolnik
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Podczas okupacji hitlerowskiej przez cały czas zamieszkiwałem we wsi Czyżew-Sutki. Kiedy Niemcy uderzyli na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r., utworzyli posterunek żandarmerii w Czyżewie. Mieścił się on w budynku plebanii, skąd Niemcy usunęli księdza. Amtskomisarz niemiecki urzędował w rynku i zarządzał urzędem gminnym. Dokładnie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że gminą zarządzał Naimann, natomiast sprawami związanymi z rolnictwem –Sadowsky. Nie wiem dokładnie, jak pisze się prawidłowo ich nazwiska, podaję brzmienie fonetyczne. Przypominam sobie nazwiska dwóch żandarmów niemieckich z posterunku w Czyżewie – Karwata i Olszę [Olschę]. Byli to Niemcy, z tym że Olsza [Olscha] mówił po polsku.

W okresie okupacji hitlerowskiej, daty dokładnie [sobie] nie przypominam, mogło to być w marcu 1943 r., przyjechali do mnie wspomniani wyżej żandarmi niemieccy. Pytali, gdzie mieszka Andrzejczyk. Było to rankiem. Nie mówili, czego chcieli od Andrzejczyka. Powiedziałem im, gdzie mieszka Andrzejczyk, a oni pojechali w tym kierunku. Nadmieniam, że Andrzejczyk mieszkał w kolonii. Jego prawidłowe nazwisko [brzmi] Andrzejczyk, chociaż obecnie [nazwisko] synów pisze się Jendrzejczuk.

W krótkim czasie po odjechaniu żandarmów do kolonii Andrzejczyka usłyszałem strzały. Myślałem, że może ktoś uciekał przed żandarmami i oni do uciekających strzelali. Za chwilę jeden z żandarmów przyszedł do mnie i polecił dać furmankę. Poleciłem jednemu z rolników, aby [osiodłał] konia i pojechał wraz z żandarmem. Sam też razem z nimi pojechałem. Prostuję, że wyznaczyłem dwie furmanki.

Udaliśmy się do kolonii Andrzejczyka, gdyż tam polecił nam żandarm jechać. Kiedy zajechaliśmy, zobaczyłem, że Andrzejczyk został zabity przez żandarmów i byli też zabici trzej Żydzi, których on przechowywał. Żydów tych z nazwisk nie znałem. Żandarmi widocznie spodziewali się, że poza zabitymi przez nich Żydami są jeszcze inni. Szukali ich wszędzie i znaleźli w piwnicy. Wyprowadzili Żydów na posiadane przez nas furmanki i kazali odwieźć do Czyżewa na posterunek. Słyszałem, że rozstrzelali ich w Szulborzu. Ilu Żydów było, obecnie nie pamiętam, ale ok. 20 osób.