STANISŁAW RYSZEWSKI

Dnia 14 września 1970 r. w Wysokiem Mazowieckiem H. Cywiński, podprokurator Prokuratury Powiatowej w Wysokiem Mazowieckiem, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, który uprzedzony o odpowiedzialności karnej za nieprawdziwe zeznanie z art. 247 § 1 kk zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Ryszewski
Imiona rodziców Mikołaj i Emilia z d. Zawistowska
Data i miejsce urodzenia 19 lipca 1917 r. w Gromadzynie
Pochodzenie chłopskie
Obywatelstwo polskie
Zawód rolnik
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy
Miejsce zamieszkania Czyżew-Sutki, poczta Czyżew, pow. Wysokie Mazowieckie

W okresie okupacji hitlerowskiej pracowałem w majątku w Czyżewie-Sutkach, pow. Wysokie Mazowieckie, jako robotnik rolny. Pamiętam, że na początku czerwca 1943 r. przez żandarmów hitlerowskich z posterunku w Czyżewie zostałem wyznaczony wraz z furmanką konną do ich dyspozycji. Żandarmi do Czyżewa-Sutek przyjechali bryczką, przywieźli ze sobą Dmochowskiego, na imię prawdopodobnie Jan, zam. we wsi Bindugi. Zaraz w Czyżewie- -Sutkach aresztowali Jana Zarębę i Aleksandra Zalewskiego. Po zakuciu ich w kajdany polecili mi odwieźć [ich] furmanką na posterunek w Czyżewie. Dmochowski, Zaręba i Zalewski, jadąc moją furmanką, byli eskortowani przez żandarmów. Nazwisk tych żandarmów nie znam.

Po przyjeździe na posterunek żandarmerii zostałem zwolniony do domu. Jak się następnie dowiedziałem, Dmochowski, Zaręba i Zalewski następnego dnia odwiezieni zostali do więzienia w Łomży. Od tej pory zaginął po nich wszelki ślad. Do chwili obecnej żaden z nich nie wrócił do swojej rodzinnej wsi. Co się z nimi stało, tego nie wiem, prawdopodobnie zostali zamordowani.

Niezależnie od tego, wiosną 1944 r. żandarmi z posterunku w Czyżewie w mieszkaniu Andrzejczyka (imienia nie znam), zam. w Czyżewie-Sutkach, w kolonii, znaleźli ukrywających się dwóch Żydów. Ponieważ Andrzejczyk na [zadane przed ich znalezieniem] pytanie żandarmów, gdzie ukrywa Żydów, nie chciał wskazać ich miejsca pobytu, żandarmi na jego podwórku zastrzelili go, a także tamtych dwóch Żydów.

Prócz tego w piwnicy Andrzejczyka żandarmi odkryli jeszcze grupę Żydów, tj. ok. 20 [osób] – mężczyzn, kobiet i dzieci. Następnie po odwiezieniu ich furmanką w okolicę wsi Szulborze zastrzelili ich. Ja tego naocznie nie widziałem, lecz dowiedziałem się o tym od mieszkańców naszej wsi. Fakt zastrzelenia Andrzejczyka przez żandarmów był bezsporny, bo zaraz odbył się jego pogrzeb.

To wszystko, co mi w tej sprawie wiadomo.

Odczytano.