LUCJAN MAJCHRZAK

Warszawa, 4 lutego 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Lucjan Emil Majchrzak
Imiona rodziców Franciszek i Anastazja z d. Szczepaniuk
Data urodzenia 30 czerwca 1911 r.
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła zawodowa
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Grójecka 24
Przynależność państwowa i narodowość polska
Zawód szlifierz metalowy

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ulicy Grójeckiej 24. W pierwszych dniach przebywałem w piwnicy i nie orientuję się w przebiegu wypadków na zewnątrz. Słyszałem, że najbliższy punkt oporu powstańców mieścił się przy ulicy Kaliskiej w gmachu Monopolu Tytoniowego. 4 sierpnia 1944 roku wieczorem widziałem pożar bloków przy Grójeckiej 20. Po kilku dniach dowiedziałem się, iż wtedy odbyła się tam egzekucja mężczyzn z tego bloku.

5 sierpnia między godziną 5.00 a 6.00 rano pod dom nasz zajechał samochodami oddział SS. Obstawili dom i kazali mieszkańcom wyjść na podwórze. Gdy ludność zeszła na dół, żołnierze chodzili po mieszkaniach i rabowali kosztowne rzeczy, które musiał nosić na samochody dozorca. Następnie podpalili mieszkania. Na podwórzu ustawiono osobno dwie grupy: kobiety i dzieci oraz mężczyzn od lat 16. Do zgromadzonych przemówił dowódca oddziału, pytając się, kto z naszego domu strzelał do Niemców. Na terenie domu nie było powstańców ani nie była prowadzona akcja. Józef Amanowicz, znający język niemiecki, odpowiedział w imieniu całej grupy, że nikt od nas nie strzelał. Dowódca powiedział, że jeżeli winni się nie przyznają, wszyscy zostaniemy rozstrzelani. Wyprowadzono kobiety i dzieci na drugą stronę ulicy. Dowódca zapytał: „ – Kto pierwszy pójdzie na rozstrzelanie?”. Ponieważ nikt się nie zgłosił, zabrano pierwszego Amanowicza.

Języka niemieckiego nie znam, jednakże mężczyźni stojący obok przetłumaczyli mi rozmowę Amanowicza z dowódcą.

W grupie naszej było około 40 mężczyzn. Egzekucja odbyła się w ten sposób, iż podzielono nas na dwie grupy, następnie prowadzono pojedynczo do schodów prowadzących do piwnicy, na których przy wejściu było dwóch SS-manów. Jeden doprowadzał mężczyzn, drugi strzelał przyprowadzonym w tył głowy. Kiedy podprowadzono mnie do schodów, SS-man strzelił mi w tył głowy, lecz kula przeszła koło prawego ucha, raniąc mnie powierzchownie. Gdy spadłem na dno piwnicy, udało mi się przeczołgać do części piwnicy, gdzie był magiel i tu zostałem do końca egzekucji. Kiedy umilkły strzały, usłyszałem trzy wybuchy, prawdopodobnie granatów. Kiedy wszystko ucichło, spotkałem Edmunda Cugowskiego i rannego Henryka Dygę, którzy wyszli jak ja spod trupów. Razem przeszliśmy do bloku przy ulicy Spiskiej, gdzie udzielono nam pierwszej pomocy lekarskiej. 10 sierpnia żołnierze Wehrmachtu wyrzucili nas wraz z ludnością cywilną z okolicznych domów na Zieleniak. Tego dnia po południu odstawiono nas do obozu w Pruszkowie.

Na tym protokół zakończono i odczytano.