Dnia 4 września 1975 r. w Gdyni sędzia mgr Stanisław Lipiecki, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Gdańsku, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293 i art. 129 kpk), przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdza własnoręcznym podpisem, że uprzedzono ją o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznała, co następuje:
| Imię i nazwisko | Zofia Maliszewska |
| Imiona rodziców | Jan i Anna |
| Data i miejsce urodzenia | 5 lutego 1904 r. w Barwiku, były pow. Kartuzy |
| Miejsce zamieszkania | Gdynia, [...] |
| Zajęcie | rencistka |
| Wykształcenie | podstawowe |
| Karalność za fałszywe zeznania | niekarana |
| Stosunek do stron | żona poszkodowanego Teofila Maliszewskiego |
Przed wojną, jak i w czasie wojny, mieszkałam w Gdyni przy [...]. Mąż mój Teofil Maliszewski przed wojną pracował w porcie jako trymer. Razem z nim pracował, sądzony po wojnie, [...]. Tenże [...] był w czasie wojny konfidentem gestapo i za to był sądzony. Przed wojną [...] powiedział do mego męża, że korytarz Polski należy do Niemiec. Natomiast mąż twierdził, że korytarz oraz Gdańsk są polskie.
Tą rozmowę mąż powtórzył mi dopiero wówczas, jak Niemcy zajęli Gdynię. Powiedział mi też, że uda się do [...] i będzie go prosił, aby go nie wydawał władzom niemieckim, gdyż ma pięcioro dzieci. Nie zdążył się jednak do niego udać, gdyż 15 listopada 1939 r. został w pracy aresztowany. Od nieżyjącego już Franciszka Gostomskiego dowiedziałam się, że męża zabrało gestapo gdyńskie. Od tego czasu już nigdy więcej mąż do domu nie wrócił i wszelki ślad po nim zaginął.
Ponieważ dowiedziałam się, że mąż mój ma przebywać w areszcie policyjnym mieszczącym się w Gdyni przy obecnej ul. Starowiejskiej, udałam się tam i prosiłam strażnika o zezwolenie na widzenie się z mężem. Strażnik ten wyszedł z pomieszczenia, w którym przebywałam, i po chwili wrócił mówiąc, że mąż mój został wywieziony dalej transportem.
Dokąd wywieziono męża, tego mi nie powiedział. Domyśliłam się, że do Piaśnicy, gdyż w tym czasie tam masowo wywożono Polaków z Gdyni.
Dowiedziałam się o tym od różnych osób, których nazwisk nie pamiętam. Jestem przekonana, że męża mego zadenuncjował do gestapo [...] za to, co mąż powiedział do niego na Niemców przed wojną.
Protokół niniejszy odczytano.