Edward Snoch
kl. VI
Piekoszów
Moje wspomnienia zbrodni niemieckich
1 września 1939 r. w godzinach wczesnych, porannych, [nastąpił] pierwszy atak niemieckich bombowców. Zaczęły spadać bomby na nasze miasta i wsie. Pożarów było dość [dużo]. [Niemcy], nawet gdy bydło zobaczyli pasące się na pastwiskach, to też strzelali z broni pokładowej. Tak się działo w pierwszych dniach wojny, zanim przyszła armia niemiecka. A gdy pojawiła się armia niemiecka, [słychać było] wielki huk armat, [dźwięk] karabinów maszynowych i wszelakiej broni, jaka znajdowała się w rękach niemieckich. Nasi żołnierze stawiali dzielnie opór, nawet były zdarzenia, że zdobywali czołgi nieprzyjacielskie, ale to i tak było daremne, dlatego że nie mieliśmy większej siły powietrznej.
Teraz [opiszę] traktowanie żołnierza polskiego przez nieprzyjaciela. Bili, katowali i głodem morzyli – tak się działo w 1939 r. Okupacja niemiecka trwała sześć lat. Okupant nałożył duży kontyngent. Jeśli tego [rozkazu] gospodarz nie wykonał, to żandarmi przychodzili i go zabierali do obozów na bicie i katowanie. A tego nie mogli wykonać nasi rodzice, bo nie był nikt w stanie dać tej daniny. [Niemcy] robili spędy, zabierali ostatnie krowy i tak prowadzili do upadku naszą Ojczyznę. Później nałożyli kontyngent na ludzi. Wyznaczali każdej gromadzie [limit] kilkudziesięciu ludzi [zobowiązanych] do wyjazdu do Rzeszy. Polacy nie chcieli jechać, [więc] zaczęły się łapanki. [Niemcy] przyjeżdżali w nocy do gromad i zabierali [ludzi] z łóżek. Jak się tak stało w jednej [czy] drugiej gromadzie, to trzecia gromada wyznaczała spośród siebie wartę do pilnowania. Zaczęła się [tworzyć] partyzantka i później Niemcy nie przyjeżdżali w nocy tylko w dzień, bo się bali. Szpicle, którzy sprzedawali Polaków, to nie byli [ludzie] innej [narodowości], tylko Polacy, ale zwyrodniali. Im się dobrze powodziło, bo [taki] co zechciał, to miał, a myśmy chodzili prawie boso, nago i głodni. [Jednak] i na takich zwyrodnialców przyszła kolej.
Zaczęły się straszne morderstwa: palono żywcem ludzi, wieszano i rozstrzeliwano. Jeżeli taki szpicel wyszpiegował w wiosce partyzantów, to [natychmiast] doniósł hitlerowcom. [Wówczas] przyjeżdżało kilka aut [Niemców], [którzy] otaczali taką wioskę i [w rezultacie] wszystkich mężczyzn wywozili do Oświęcimia na ciężkie męczarnie. Mieliśmy dość strachu, gdy pierwsza partyzantka w 1942 r. przyszła do naszego mieszkania na kwaterę. Mieliśmy dość strachu, ale nie z powodu partyzantów, tylko z powodu pachołka hitlerowskiego, żeby nas nie ujawnił przed hitlerowcami, bo bylibyśmy spaleni z całą naszą rodziną. Bogu dziękować, że nie dotarło [to] do hitlerowców. A nas, małe dzieci, choć się ktoś [o coś] pytał, to [udawaliśmy, że] nic nie widzieliśmy i nie słyszeliśmy. Później co noc [czy] co drugą noc przychodzili [do nas] partyzanci. Tatuś musiał ich wozić i wyprowadzać [ze wsi], drogi pokazywać. Stryjek nasz też był dowódcą batalionów chłopskich. Poległ z bronią z ręki hitlerowskiej. Łapano też nauczycieli, zamykano szkoły, uniemożliwiano nam naukę. Świętej pamięci pana kierownika Łatę zamordowali hitlerowcy. Takich niewinnych ofiar [były] miliony. Tak się działo za czasów okupanta hitlerowskiego.
Aż nareszcie przyszedł czas i na hitleryzm. 16 stycznia 1945 r. w godzinach popołudniowych przybyła armia sowiecka. [Nagle] pojawiła się [też] i hitlerowska. [Stoczono] straszny bój, hitlerowcy weszli w kocioł. Wojska sowieckie z czterech stron świata zaczęły strzelać z dział i karabinów maszynowych, był straszny huk. Nie mieliśmy gdzie się schować, siedzieliśmy w naszym domku, a ściany nam się sypały na głowy. Niczego więcej nie słyszeliśmy, tylko świst kul, pękanie pocisków artylerii sowieckiej i straszny warkot koło naszych ścian czołgów hitlerowskich. Byliśmy na pół skonani od strasznego huku. Tak się działo prawie dwie godziny, gdy [wreszcie] przyszedł czas na hitlerowców. Zasłali nasze pola swymi [nieczytelne] i czołgami. Tak został wypędzony wróg z Polski.