JÓZEF ZDUNEK

Warszawa, 28 sierpnia 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Zdunek
Data urodzenia 14 stycznia 1903 r. Mika, pow. Garwolin
Imiona rodziców Andrzej i Agata z Tomaszków
Wyznanie rzymskokatolickie
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wykształcenie seminarium duchowne
Zawód prefekt szkoły zawodowej nr 1 w Warszawie
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Rakowiecka 21

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w seminarium duchownym przy ulicy Krakowskie Przedmieście 54 w Warszawie. Udało mi się przejść do gmachu straży pożarnej przy placu Unii Lubelskiej. Następnie 3 sierpnia 1944 r. wyszedłem na ulicę Puławską, udając się w kierunku Rakowieckiej. Na Puławskiej zatrzymali mnie żołnierze niemieccy (formacji nie rozróżniłem). Około godziny 6.00 rano zostałem przyłączony do grupy blisko 30 tramwajarzy wyprowadzonych z remizy przy Puławskiej i razem z nimi zaprowadzony do gmachu gestapo przy alei Szucha 25. W grupie zauważyłem dwóch kontrolerów (nazwisk nie znam). Zaprowadzono nas na podwórze i kazano nam się położyć. Mnie jeden z żołnierzy odprowadził do celi zwanej tramwajem.

Jaki los spotkał grupę tramwajarzy, nie wiem, nikogo z nich dotychczas nie spotkałem.

Pozostałem w celi przez 4, 5 i 6 sierpnia. 6 sierpnia rano, idąc do umywalni, zobaczyłem stojącą na korytarzu grupę księży. Złączono nas razem i zaprowadzono do mieszkania na parterze. Byli tam: ksiądz Cegłowski, wikariusz parafii Zbawiciela; ksiądz Fultyn, wikariusz parafii Zbawiciela; kleryk Romańczuk z Łucka (adresu nie znam); ksiądz Włodarczyk z parafii Zbawiciela, obecnie proboszcz na Pelcowiźnie; ksiądz z diecezji krakowskiej, którego nazwiska nie pamiętam; zakonnik, którego nazwiska nie znam, i ja.

W parę minut po godzinie 16.00 wprowadzono nas do westybulu, dokąd po chwili przybył generał niemiecki i przemówił do nas. Powiedział, że najlepszy jego Hauptman i żołnierz zostali zabici kulą powstańców z wieży kościoła Zbawiciela. Daje nam godzinę czasu na sprowadzenie powstańca, inaczej kościół zostanie zbombardowany. Nazwiska generała tego nie znam. Był to mężczyzna wzrostu więcej niż średniego, bardzo elegancki, o twarzy pociągłej. Dokładnie sylwetki nie zapamiętałem, na okazanej odbitce (świadkowi okazano fotografię von dem Bacha zamieszczoną w numerze z 28 stycznia 1947) nie rozpoznaję generała, który do nas przemawiał. Nie wykluczam, że to była ta sama osoba i przypuszczam, że nie rozpoznałbym [również] z lepszej fotografii i osoby.

Wszyscy księża udaliśmy się do kościoła Zbawiciela. Wszedłem na wieżę kościelną i stwierdziłem, że powstańców na niej nie było. Po godzinie razem z księdzem Fultynem udałem się do gestapo, by zakomunikować generałowi, iż w kościele powstańców nie ma, aby zapobiec zbombardowaniu kościoła. Razem z księdzem Fultynem zostałem wprowadzony do pierwszej sali w gestapo i rozmawiałem z tym samym generałem, który przemawiał przed godziną. Oświadczył nam, że jeden z księży powinien stale dyżurować i nie pozwalać powstańcom prowadzić akcji z terenu kościoła.

Po wyjściu z gestapo przedostałem się na ul. Rakowiecką 21.

Na tym protokół zakończono i odczytano.