ANTONI GAZDA

Osadnik Antoni Gazda, ur. w 1891 r., wdowiec.

Aresztowany zostałem 10 października 1939 r. we wsi Lufardówka [Ludhardówka], pow. Dubno, gdy jechałem do młyna ze zbożem. Odwieźli mnie do Dubna do NKWD, tam zastałem już panów Władysława Kordyga i Wilhelma Kulinowskiego, też osadników, z osady Jastrzębica. Przyszedł do nas sam naczelnik NKWD Winokurow i zwrócił się do nas: „Aha, to brygada mjr. Macińskiego” – i zaklął po swojemu. Zaczęło się pojedyncze badanie. Ja byłem pierwszy. Winokurow rozpoczął swe badanie w te słowa: Ty faszyst … – przy słowach, które u nich są nieodzowne (tj. po małyszce) i uderzył mnie rękojeścią od nagana w głowę. Jak długo byłem nieprzytomny, tego nie wiem. Przyszedłem do przytomności w piwnicy, gdzie zastałem jakiegoś osobnika, który chciał nawiązać ze mną rozmowę, lecz ja w obawie, że to jest jakaś pułapka, milczałem. Rano ten osobnik został zabrany. Na jego miejsce, otwarcie powiedzieć mogę, wrzucili do tej samej piwnicy osadnika Piotra Wolniewicza z tej samej osady. Podzieliliśmy się kawałkiem chleba i jakimiś ciepłymi pomyjami, które otrzymałem do jedzenia.

15 października 1939 r. odwieźli nas do dubieńskiego więzienia. Tam przesiedziałem do 10 lutego 1940 r., [kiedy] na stacji Ozierany zostałem dołączony do swej rodziny, która już siedziała w wagonie towarowym jako zesłańcy. Rozpoczęła się nasza wędrówka aż do stacji Kotłas na północy Kazakstanu [Kazachstanu; sic!], stamtąd rejon czerepkowski, posiołek Uś Zaruba [Ust Zeruba], tam przebywałem z rodziną aż do amnestii ogólnej.

Po zwolnieniu całym transportem dojechałem do rzeki Mudara (Amu-daria), stamtąd z powrotem do rejonu kazowskiego [?], kołchozu „Stalin”, gdzie rozpoczęła się zgroza nie do opisania: głód, nędza, a pracować musieliśmy. Opieki lekarskiej nie było żadnej. Śmierć zaczęła wyrywać z początku dzieci, a potem, gdy się tyfus plamisty okazał, poumierało prawie 60 proc. naszej ludności, Polaków. Do wojska w Kozanie [Kagonie?] nie mogłem wstąpić, gdyż po tak strasznej chorobie nie byłem w stanie utrzymać się na nogach. Tam pochowałem swoją żonę.

Do wojska mogłem być przyjęty dopiero 21 grudnia 1942 r. Ile razy stawałem przedtem na komisję, zawsze z powodu wycieńczenia nie byłem zdolny.