JÓZEF GMAJ

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

St. sierż. Józef Gmaj, ur. w 1897 r., inżynier budownictwa, kontrolny [?] referendarz w Korpusie Ochrony Pogranicza, bezpośrednio przed wojną kierownik budowy obiektów koszarowych Korpusu Ochrony Pogranicza na odcinku granicznym Żabie–Rafajłowa.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

W obawie [przed] aresztowaniem wyjechałem wraz z rodziną z miejsca pracy (Worochta) do Lwowa, gdzie zameldowałem się jako uchodźca. 29 czerwca [1940 r.?] w nocy, po zarządzeniu próbnego black outu, władze NKWD przeprowadziły masowe aresztowania wszystkich zarejestrowanych uchodźców. O godz. 3.00 w nocy zajechał na podwórze domu, w którym mieszkałem, wóz wojskowy; do mieszkania wszedł jeden przedstawiciel NKWD i jeden milicjant ukraiński. Sprawdzili z posiadanym kwestionariuszem personalia moje i rodziny i kazali zbierać się wszystkim do wyjazdu. Rewizji nie przeprowadzano, dokumentów nie żądano i nie stawiano żadnych ograniczeń co do zabieranych z sobą przedmiotów. Po zebraniu najniezbędniejszych rzeczy załadowano nas na wóz, odwieziono na stację towarową i załadowano do krytego wagonu towarowego, w którym pomieszczono ok. 35 osób. Po załadowaniu wagon zamknięto.

Tak rozpoczęła się tułaczka, w którą wyruszyłem z rodziną w składzie: żona Zofia ur. w 1906 r., syn Andrzej ur. w 1934, córka Zofia Julia ur. w 1939 r. i matka Zofia ur. w 1875 r.

Aresztowania objęły kilkadziesiąt tysięcy osób. Dziesiątki pociągów przeładowanych ludźmi i ich manatkami odchodziły jeden za drugim ze Lwowa w głąb Rosji. Nasza podróż trwała ok. trzech tygodni, z początku w warunkach okropnych, przy stale zamkniętych drzwiach, w dusznych i przeładowanych wagonach, przy stałym niedostatku wody. Pożywienie musiało wystarczyć to, jakie kto zdążył zabrać ze sobą. Dopiero na trzeci dzień podróży dano nam jakąś zupkę i po kawałku chleba, a następnie wydawano przeciętnie raz dziennie jakiś marny posiłek, ale bywały i dwudniowe przerwy.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Wyładowanie nastąpiło na końcowej stacji kolejowej Sośwa, rejon sierowski, obłast Swierdłowsk i stąd barkami do ukrytego w środku lasów osiedla (12 km od Sośwy) nr 41 Pierierożdienije.

4. Opis obozu, więzienia:

Osiedle było zbudowane przed kilku laty na wyciętej olbrzymiej polanie przez przesiedleńców ukraińskich i syberyjskich, których następnie przerzucono gdzieś dalej w tundry, tak że na nasze przyjęcie wszystkie budynki czekały opróżnione. Osiedle liczyło sto domów dwuizbowych, z podwórkami, szopami i ogródkami, powierzchni ok. dwóch tysięcy metrów kwadratowych, poza tym duży budynek gromadzki, tzw. klub, budynek na szkołę i jasli, łaźnię. Budynki na ogół w dobrym stanie – [nieczytelne] wszędzie rosyjskie – w większości budynków brakowało szyb i okien zimowych. Domy uszeregowane w czterech rzędach (dwie ulice), w odstępie ok. 40–50 m. Na każdej ulicy trzy studnie z żurawiami, w studniach lód utrzymywał się całe lato. Woda stosunkowo zdrowa. Miejscowość: lasy bagniste, komarów nieprzebrane masy.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

W posiołku tym umieszczono ok. 700 osób, po cztery do sześciu w każdej izbie. Skład przesiedleńców – przeważnie rodziny; samotnych zaledwie kilku. 80 proc. ogółu stanowili Żydzi, resztę Polacy. Ukraińców nie było. Większość Żydów to drobni i więksi kupcy, uchodźcy z zachodniej części Polski, częściowo przemysłowcy, adwokaci itp. Polacy – przeważnie urzędnicy lub ich rodziny. Rolników, rzemieślników i robotników prawie że nie było. Życie w posiołku ułożyło się znośnie, antagonizmów narodowościowych czy klasowych nie było. Donosicielstwa czy wysługiwania się władzom sowieckim nie odnotowałem.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Współżycia między poszczególnymi rodzinami prawie nie było, każdy myślał o zabezpieczeniu sobie jakiej takiej egzystencji. Z początku, przez kilka tygodni, zatrudniano ludzi przy porządkowaniu i zaopatrzeniu osiedla na zimę. Niby za jakąś zapłatę, którą gdzieś ktoś zapisywał, ale której prawie nikt nie otrzymał. Potem część przeniesiono do sianokosów, gdzie wyznaczono pewne normy pracy, ale przy odbiorze siana oszukiwano na ilości – przyjęte np. 30 ton siana brygady druga komisja oceniała na 17 ton, trzecia na dziesięć itp. Na ogół przeciętne zarobki nie wystarczały na opłacenie dostarczanego wyżywienia, tym bardziej, że prawie nikt tej pracy nie miał. Drugą część wysłano do obozu więźniów, gdzie pracowali jako wolnonajemni przy wyrębie i spławie lasów. Tu z początku zarobki również były marne – dwa do czterech rubli dziennie – później się poprawiły do dziesięciu rubli. Wreszcie trzecia część, przeważnie kobiety, pozostała w osiedlu przy pracach takich jak rąbanie drzewa, budowa pieców itp. Tutaj zarobki do końca nie przekraczały 30–60 rubli miesięcznie.

Z wiosną 1941 r. znaczną część przesiedleńców przerzucono do Sośwy do zakładu obróbki drewna. Tutaj zarobki kobiet i słabszych wynosiły ok. czterech–sześciu, zaś mężczyzn silniejszych dochodziły do dziesięciu rubli dziennie.

Przez cały czas zaopatrzenie żywnościowe było mizerne. Zimą było co prawda chleba razowego dosyć (ok. jednego kilograma dziennie), na jesieni chleba brakowało. Natomiast innych artykułów, jak tłuszczu, kasz, cukru, nawet kartofli – prawie że nie było. Ludzie ratowali się otrzymanymi z kraju przesyłkami, sprzedawaniem czy wymianą posiadanych rzeczy.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Władzę policyjną na posiołku stanowił komendant z jednym milicjantem. Administracyjną – naczelnik robót i zaopatrzenia. Na ogół stosunek ich do nas nie był najgorszy. Jakkolwiek specjalnie zbudowano areszt dla opornych, to korzystano z niego rzadko. Przez cały czas pobytu osądzono na trzy miesiące więzienia za opór władzy czy odmowę pójścia do roboty tylko kilka osób. Zresztą specjalnego znęcania się, poza przymuszaniem do pracy przez odmowę sprzedaży produktów, nie stwierdziłem. Propagandę próbowano stosować przez zwoływanie zebrań i pouczanie o zdobyczach komunizmu, ale wobec pogardliwego i krytycznego przyjęcia tych wysiłków przez przesiedleńców metod tych zaniechano.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Na zimę zorganizowano szkołę z nauką i propagandą rosyjską; jasli dla małych dzieci z dosyć dobrze prowadzonym odżywianiem (prowadzone przez Rosjanki nauczycielki i pielęgniarki z pomocą naszych kobiet); szpitalik z lekarką Polką – pomoc lekarska wobec braku wielu środków leczniczych była niedostateczna. W czasie od lipca 1940 do sierpnia 1941 r. zmarło ok. 10–12 osób, przeważnie starców obłożnie czy chronicznie chorych, i jedno czy dwoje dzieci. Na ogół dzięki zdrowemu klimatowi i posiadanym albo nadsyłanym środkom stan zdrowotny dał się utrzymać dość dobrze.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Listy z Warszawy od rodziny, a nawet paczkę odzieżową otrzymałem kilkakrotnie. Na ogół dwa razy w tygodniu przychodziła poczta z wielką ilością, szczególniej dla Żydów, paczek żywnościowych czy odzieżowych.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Po wybuchu wojny rosyjsko-niemieckiej zastosowano 12-godzinny dzień pracy i ograniczono racje żywnościowe. Prawie wszyscy porzucili pracę i wyjechali do Kazachstanu. Zrobiłem to i ja. A po zorganizowaniu armii polskiej, 26 marca 1941 r. [sic!] wstąpiłem do jej szeregów w Ługowoj[e], do 10 Dywizji.

1 lutego 1942 r.