JANINA MANOWIECKA

Janina Manowiecka
kl. VIIa
Szkoła Powszechna nr 20 [im.] Marii Gajl w Radomiu
24 października 1946 r.

Wspomnienia zbrodni niemieckiej

Lata okupacji zapisały się krwawymi zgłoskami na kartach historii polskiej. Wystarczy wspomnieć lata 1941–1943 i cały ten okres bestialskiego panowania Niemców, kiedy nasi bliscy ginęli masowo z rąk katów hitlerowskich lub zawisali na szubienicach. Jakże straszne były te chwile egzekucji. Ginęli bohaterowie za sprawę Polski, często z okrzykami patriotycznymi na ustach, a zastępowali ich inni, którzy nie bali się położyć ciała na ołtarzu Matki Ojczyzny. To właśnie podtrzymywało nas na duchu, budziło nadzieję wytrwania i sprawiało to, że bohaterstwo narodu naszego przeszło do historii jako wzór patriotyzmu najwznioślejszego, wprawiając w podziw cały świat. A te miejsca jak Oświęcim, Ravensbrück, Majdanek, gdzie jeszcze tak niedawno unosiły się dymy [z] krematoriów, będą przypominać obecnym i przyszłym pokoleniom o strasznych cierpieniach naszych ojców i braci, poniesionych z rąk gestapowców.

Pamiętam dzień, kiedy prowadzono polskich jeńców. Był luty, na ulicach pusto i cicho, wszystko pokryte śniegiem, ranek nadzwyczaj zimny. Temperatura dochodziła do dwudziestu kilku stopni [poniżej zera]. Jezdnią szła masa żołnierzy w wojskowych mundurach. Nogi ich bose, niektóre owinięte w gałgany. Można było czasem zauważyć jakiś podarty but. Szli smutni, posępni i tak bardzo zmęczeni! Szli, bo musieli, bo im kazano. Dokąd? Nie wiedzieli. To polskie wojsko. Poznała ludność swych rodaków, na ulicy powstał zamęt, wynoszono chleb, bułki, papierosy, odzież – co kto miał w domu, rzucał tym biedakom. Żandarmi bili kolbami, strzelali do bezbronnych, ale taka rozpacz opanowała serca, że z narażeniem życia ludzie dawali pomoc jeńcom.

Później przyszły dnie i noce pełne obaw. Ciągłe aresztowania, wywożenia do obozów, zawiadomienia o śmierci. Nawet wolno było zamawiać urny z prochami zmarłych w obozach, tak bezczelni, mogli być tylko Niemcy. Potworzyli obozy jak Oświęcim, Majdanek, Ravensbrück i inne. Tam popełniono największe zbrodnie na Polakach. Palono ludzi żywcem, duszono, zabijano prądem i mordowano w najokropniejszy sposób, nieznany dotąd na całej kuli ziemskiej.

Teraz, po upływie dwu lat od chwili, gdy tym haniebnym czynom położono kres, Komisja Specjalna do badania zbrodni niemieckich [Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce] dowiodła, że w Oświęcimiu warstwa kości ludzkich wynosiła półtora metra grubości. Stwierdziła też że w ścianach budynków zajmowanych przez Gestapo byli zamurowani mężczyźni. Ci, co wrócili z więzień i obozów, opowiadają o takich przyrządach do torturowania ludzi, o jakich nikt nie miał pojęcia.

Pamiętam i te dni, kiedy likwidowali getto. Do zamkniętych wagonów pędzili Żydów, bili [ich], strzelali do nich. Nieludzki to był widok! Straszne były dni, kiedy oblepiono miasto listami donoszącymi, że [taki a taki] został rozstrzelany. Rozstrzeliwali publicznie. Najbliższym z rodziny nie wolno było zaopiekować się ciałem. Ludzie zdobili te miejsca kwiatami, brali skrwawioną ziemię na pamiątkę. Tych zbrodni było tak wiele, że tomy grube można napisać. Dlatego dziś żadne opowiadania nie są dla mnie straszne, bo widziałam dużo okropności Niemców [i] nie zapomnę ich nigdy!