Bohdan Mikołajczyk
kl. IVb
Szkoła Powszechna w Niewachlowie
Moje wspomnienia zbrodni niemieckich
Za Niemców było bardzo srogo, były rozmaite łapanki i karali za byle co – i to ciężko, karali nawet i śmiercią. Znałem takich ludzi od nas, co Bogu ducha byli winni, złapali ich kilku, wywieźli w las i tam ich zabili. Z kilkudziesięciu wywieźli do obozu i tam ich morzyli głodem, jeszcze do tego ich bili bez litości za byle co.
Pamiętam, jak w 1944 r. mego kuzyna Stanisława Mikołajczyka zabili na łące. Szedł ze Szczukowskich Górek koło toru kolejowego i zachciało mu się spać, położył się na łące niedaleko toru kolejowego i usnął. Za jakiś czas, może za pół godziny, może mniej, szło torem trzech Niemców. Zobaczyli, że on tam śpi. Podeszli do niego i myśląc, że to partyzant, zastrzelili go.
Sąsiada mego za to, że nie oddał pełnego kontyngentu, wywieźli do Oświęcimia. Raz w zimie przyszli do nas za kontyngentem i kazali mamusi, babusi i wujence nosić śnieg boso do domu i myć podłogę, [bo] była trochę brudna. Tak męczyli ludzi, jak im się podobało, a mamusia niedługo umarła.