Teresa Tkacz
kl. VI
Zagnańsk, 5 listopada 1946 r.
Moje wspomnienie zbrodni niemieckich
Było to w 1942 r. W lesie w pobliżu wsi Sza[ł]as przebywali polscy partyzanci. Zgłodniali, zmęczeni przychodzili nocami do wsi, aby się pożywić. Ludność miejscowa chętnie ich przyjmowała, gotowano im jedzenie, pieczono dla nich chleb, a nawet prano im bieliznę. Tak było przez jakiś czas.
Nie wiadomo skąd dowiedzieli się o tym Niemcy. Wczesnym rankiem zjawili się we wsi żandarmi niemieccy i wojsko uzbrojone. Obstawili las i całą wieś. Wszystkich mężczyzn, nie szczędząc nawet staruszków [i] młodych chłopców, zabrali do jednego domu, zamknęli go, podpalili ze wszystkich stron i pilnowali, żeby ktoś nie wyskoczył z płonącego domu. W razie takiego wypadku strzelali i wrzucali znowu w ogień. Powstał straszny lament, kobiety z płaczem klękały u nóg okropnych zbrodniarzy, prosząc o darowanie życia ich ojcom, mężom, synom. Nic nie pomogło! Kto uciekał w las, został również zabity.
Mało tego było jeszcze niemieckim zbrodniarzom. Podpalili teraz całą wieś. Nie pozwolili nic z domu zabrać. Spłonął więc w tej wsi cały inwentarz, żywy i martwy. Pozostałe przy życiu kobiety tej wsi długo błądziły na polach oszalałe, obłąkane z rozpaczy. Z wioski tej zostały tylko popioły i zgliszcza.