JÓZEF WESOŁOWSKI

Warszawa, 21 maja 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce mgr Norbert Szuman przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Jakub Wesołowski
Data i miejsce urodzenia 1 maja 1929 r. w Warszawie
Imiona rodziców Teofil i Wiktoria z d. Bisialska
Zawód ojca pracownik MZK
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Zajęcie uczeń liceum
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Poznańska 14 m. 29
Karalność niekarany

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim domu przy ul. Czerniakowskiej 141, niemal przy rogu ul. Nowosieleckiej. Najbliższe zgrupowanie niemieckie znajdowało się w koszarach przy ul. 29 Listopada oraz na terenie wodociągów. Gdzie byli zgrupowani powstańcy, nie umiem podać, gdyż byli oni stale w ruchu. Rejon mojego domu był przez kilkanaście godzin opanowany przez powstańców, którzy całą noc kręcili się wokół domu.

O akcji powstańczej w rejonie mego domu nic konkretnego nie potrafię powiedzieć. Słyszałem, że powstańcy na krótko opanowali bunkier niemiecki na rogu Podchorążych i Nowosieleckiej.

Niemcy na razie – noc z 1 na 2 sierpnia 1944 roku – ograniczyli się do oświetlenia terenu przez rzucanie rakiet świetlnych z dachu koszar przy ul. 29 Listopada.

2 sierpnia około godz. 6.00 – 7.00 rano od głównej bramy koszar weszło na teren naszego domu sześciu żołnierzy niemieckich. Byli to SS-mani. Zatrzymawszy się przed domem, ostrzelali okna, po czym, wybiwszy szyby i krzyknąwszy Raus!, podpalili zasłony z pościeli itp., którymi mieszkańcy zamknęli okna dla ochrony przed pociskami. Znajdowałem się wtedy na strychu naszego jednopiętrowego domu. Do domu przylegała komórka, w której zrobiona była ziemianka, gdzie w momencie rozgrywania się opisywanych wypadków znajdowało się, jak słyszałem, szesnaście osób. Ponieważ dom płonął, zszedłem ze strychu na pierwsze piętro, skąd oknem wyskoczyłem na podwórze. Widziałem, że dom nasz i komórka z ziemianką stoją w płomieniach – z ziemianki wydobywały się krzyki i jęki palących się żywcem osób. Koło komórki napotkałem panią Julię Ławniczek (zam. obecnie przy ul. Czerniakowskiej 143), postrzeloną przez Niemców w szyję – ona właśnie była naocznym świadkiem podpalenia komórki. Jakiś mężczyzna próbował gasić pożar – został jednak zastrzelony z odległych o 200 metrów koszar.

Z komórki w moich oczach wyskoczyło dwóch płonących żywcem mężczyzn – jeden z nich to Witold Ławniczek. W poszukiwaniu ratunku pobiegli w stronę koszar, by w domu s.s. nazaretanek na rogu Czerniakowskiej i Nowosieleckiej, gdzie był powstańczy punkt sanitarny, szukać pomocy. Po powstaniu znaleziono ich zwłoki w rowie przy koszarach.

Ocaleli mieszkańcy naszego domu, m.in. i ja, przeszliśmy do sąsiednich domów przy Czerniakowskiej 143 i 143A, gdzie przebywałem do 19 sierpnia. Teren ten był wtedy opanowany przez Niemców, którzy żadnych represji w stosunku do nas nie stosowali. Słyszałem, że brali do robót, przed którymi my kryliśmy się.

19 sierpnia rano wehrmachtowcy wygarnęli całą ludność z naszego i kilku sąsiednich domów po nieparzystej stronie ul. Czerniakowskiej, nie popełniając zresztą żadnych gwałtów. Domy po stronie parzystej (m.in. nr 110, 112, 114) Czerniakowskiej zostały „ewakuowane” przez Niemców wcześniej nieco – 17 czy 18 sierpnia.

Prowadzono nas Czerniakowską, 29 Listopada do Agrykoli. Tam zatrzymano nas przed Al.Ujazdowskimi do wieczora. Kilkanaście osób zabrano w al. Szucha, m.in. siostrę moją Alicję. Reszcie kazano rozejść się. Wszyscy wróciliśmy do domów. Nazajutrz rano znów zabrali nas wehrmachtowcy, prowadząc nas tą samą drogą, tyle że przez Łazienki. Zatrzymano nas znów przed Alejami Ujazdowskimi, gdzie rozdzielono mężczyzn od kobiet. Razem było nas około 200 osób. Około dziesięciu – piętnastu mężczyzn żołnierze odprowadzili w kierunku Szucha.

Resztę przez Łazienki, Bagatelę, Rakowiecką przeprowadzono na Rakowiec, gdzie „Ukraińcy” zabrali nam prowadzony przez nas od Czerniakowskiej powóz i parę koni, rabując poza tym ludzi. Z Rakowca Wehrmacht prowadził nas w stronę Okęcia. Po drodze wraz z rodziną zdołałem zbiec.

O następujących osobach z rejonu Czerniakowskiej wiem, że były w alei Szucha w czasie powstania: Maria Baranowska (adresu nie znam), cała rodzina Repszów (ojciec, nieżyjący dziś, był volksdeutschem), mieszkali do powstania przy Czerniakowskiej 143.

Na tym protokół zakończono i odczytano.