WIESŁAWA DŁUGOSZ

Wiesława Długosz
kl. V
Publiczna szkoła Powszechna w Michałowie
gm. Styków, pow. iłżecki
Michałów, 5 listopada 1946 r.

Wspomnienie o zbrodniach niemieckich

1 września 1939 r. Niemiec, odwieczny wróg Polski, rozpoczął wojnę z Polską. Mając większe siły wojska, broni pancernej i samolotów, uderzył [z] całą siłą na nasz kraj, przełamał opór polskiej armii i przekroczył polską granicę.

Już od pierwszej chwili, znajdując się na terenach Polski, Niemcy zaczęli okazywać swoje zbrodnicze postępowanie, paląc oraz bombardując wsie i miasta, a nocą wokoło widać było łuny pożarów. Nie mając żadnych przeszkód, Niemiec w szybkim tempie zalewał nasz kraj kochany, niszcząc oraz grabiąc wszystko po drodze.

Gdy Niemcy przejeżdżali przez Michałów 6 września 1939 r., zginęło z ich rąk kilka osób cywilnych. 26 września 1939 r. wróg zagarnął całą Polskę i od tej chwili zaczął okazywać swoją zbrodniczą działalność wobec obywateli Polski.

Pierwsze kroki skierowali Niemcy przeciwko obywatelom Polski pochodzenia żydowskiego, spędzając ich razem i tworząc getta oraz kolumny robocze. Getta były to odosobnione ulice, z których samowolne wyjście karane było śmiercią. Jako dowód mogę nadmienić, że z Łodzi uciekł z getta jeden Żydek i przechowywał w Wierzbniku, a po wykryciu go przez żandarmów został rozstrzelany wraz z dwoma innymi, którzy go u siebie przechowywali. Majątek Żydów [Niemcy] rabowali oraz niszczyli, a następnie [Żydów] po pewnym czasie mordowali i zabijali wszystkich bez wyjątku, a także znęcali się nad nimi, wyłudzając okup [w postaci] złota, biżuterii oraz klejnotów. Jedno z takich wydarzeń wyłudzenia okupu miało miejsce u nas w Wierzbniku.

Pewnego dnia na zarządzenie władz niemieckich spędzono wszystkich Żydów do jednego getta i nałożono kontrybucję wojenną w formie złota, tzn. [nakazano], ażeby Żydzi złożyli posiadane przez siebie złoto, w przeciwnym razie wszyscy zostaną wywiezieni do obozów koncentracyjnych.

Po kilkurazowych próbach wyłudzenia takim zbrodniczym sposobem, kiedy już Żydzi złota nie mieli, pewnego dnia podstawiono na stację kolejową Wierzbnik pociąg złożony z wagonów towarowych. Natychmiast w mieście [Niemcy] rozpoczęli spędzanie wszystkich Żydów w kierunku stacji. Widok był straszny. Żandarmi niemieccy strzelali do niemogących biec, bili kolbami od karabinów, kobiety szarpali za włosy, zaścielając ulice trupami mężczyzn, kobiet i dzieci. W korytarzach budynków oraz na klatkach schodowych po wypędzonych pozostały kałuże krwi. Rynsztokami ulic, którymi ich pędzono do stacji, płynęła krew.

Po przypędzeniu na stację pakowano wszystkich do wagonów stojącego pociągu, nie szczędząc przy tym bicia i zabijania. Do każdego wagonu pchano tyle, ile się zmieściło, postępowano przy tym w ten sposób, że najbliżej stojących przy drzwiach bito i odpychano kolbami, ażeby robili miejsce dla innych. Powstałe luki zapychano drugimi. Po ile osób załadowano w wagon, to trudno określić.

Po załadowaniu takiego wagonu zamykano drzwi, a ponieważ wagony wewnątrz wysypane były chlorkiem i wapnem, po zamknięciu powietrze stawało się duszne, a unoszący się pył wapienny dostawał się do oczu i nosa, powodując przy tym kichanie i płacz, a w gardle palenie i pragnienie picia. Nieszczęśliwi błagali o cokolwiek do napicia się celem ugaszenia pragnienia, jednak zadość ich błaganiom i prośbom nie uczyniono. Po kilkugodzinnym postoju pociąg odszedł w kierunku Skarżyska. Jaki dalszy był ich los, tego nie wiem. Prawdopodobnie zostali wymordowani w obozach karnych jak wielu innych.

Z Polakami [Niemcy] postępowali również w barbarzyński sposób. Za jakiekolwiek przewinienie, a często i bez winy wymierzali kary śmierci, wywozili do obozów koncentracyjnych lub na przymusowe roboty do Niemiec, a także zabierali na zakładników do więzienia profesorów, doktorów, nauczycieli, adwokatów, byłych urzędników polskich i zamożniejszych obywateli.

Na przykład u nas w Wierzbniku pewnego dnia został zabity przez nieznanych sprawców żandarm niemiecki. W zamian za niego powieszono trzynaście osób, w tym dwie kobiety.

Lecz nie byli to sprawcy zabójstwa, gdyż w czasie zabójstwa znajdowali się w więzieniu, a do więzienia dostali się niewinnie.

Drugi wypadek zbrodniczego postępowania mieliśmy w niedalekiej wiosce Gębice. Pewnego dnia do wsi Gębice przyszli Niemcy przebrani za partyzantów, ażeby wybadać, jakiego usposobienia jest tamtejsza ludność do Niemiec i do polskich partyzantów. Przyszli, prosząc, jako polscy partyzanci, o jakieś daniny w formie żywności. Gospodarze przyjęli ich dość przychylnie, a nie wiedząc, że są to prowokatorzy, wdali się w szczerą rozmowę, potępiając Niemców, a wyrażali się przychylnie o polskich partyzantach i wyznali, że w każdej chwili, w miarę możności, są gotowi im pomagać. Przybyli, po spożyciu posiłku, podziękowali i odchodząc, zaznaczyli, że za tak miłe przyjęcie i ugoszczenie ich, jak też za przychylne się ustosunkowanie gospodarzy do partyzantów w krótkim czasie będą mieć zapłacone.

Tak też się stało. W następnym dniu, zanim gospodarze wstali, wioska została otoczona żandarmami. Mężczyzn spędzono razem i popędzono pod las. Tam kazano im wykopać doły – groby dla siebie i z karabinów maszynowych rozstrzelano ich, natomiast kobiety i dzieci płonęły w ogniu podpalonej wioski. Które z dzieci wybiegło z palącego się domu, łapali za ręce i rzucali do ognia.

Wydarzeń takich było wiele. Pewnego dnia w mieście Ostrowcu nieznani sprawcy wysadzili w powietrze most romanowski. Niemcy zaaresztowali 32 najpoważniejszych obywateli: doktorów, aptekarzy, adwokatów, dyrektorów fabryk oraz zamożniejszych kupców, twierdząc, że o ile sprawcy wysadzenia mostu zostaną wykryci, aresztowani będą zwolnieni, a jeżeli sprawcy nie zostaną wykryci, to zakładnicy zapłacą swym życiem. Ponieważ winnych nie ujęto, zakładnicy, choć nie posiadali żadnej winy, zostali powieszeni. Podobnych wypadków w Polsce było bardzo dużo.

Oprócz tego odbywały się masowe aresztowania i wysyłano do obozów koncentracyjnych: do Oświęcimia, Majdanka, Buchenwaldu, Dachau i szeregu innych obozów. W obozach tych przeprowadzali Niemcy segregację. Ludzi wykształconych, którzy potrzebni byliby do pracy społecznej, tracono najpierw – przez zatruwanie gazami w komorach gazowych lub też zastrzykami trującymi, po czym ciała ich były palone w piecach elektrycznych – krematoriach, a prochy wysyłano do rodzin.

Ludzi mniej kulturalnych zatrudniano przy pracach ciężkich, lecz bezcelowych, np. kazano kopać rowy, a później je zasypywać lub też przenosić ciężkie kamienie z jednego miejsca na drugie, by następnym razem przenosić je na poprzednie miejsce. Ludzi pracujących ginęło bardzo dużo z powodu wycieńczenia ciężką pracą, marnego odżywiania i nieodpowiedniego okrycia.

Bardzo dużo ludzi spalono wprost żywcem, trzeba było tylko okazać się chorym lub zawinić małym nieposłuszeństwem, a wtedy człowiek taki zostawał wrzucony do pieca na spalenie. W obozie głód był tak straszny, że jeden więzień zabijał drugiego w nadziei, że otrzyma porcję chleba przypadającą zabitemu.

Oprócz wywożenia do obozów urządzali Niemcy łapanki, a zatrzymanych ludzi wywozili na przymusowe roboty do Niemiec, oddzielając kobiety od mężczyzn, a matki od dzieci. Wskutek takich łapanek rodziny pozostały bez środków do życia i w nieustannej rozpaczy.

Dużo, dużo byłoby jeszcze do pisania, lecz za trudne to jest i jedynie wspomnienia o zbrodniach niemieckich pozostaną niezatarte w pamięci każdego Polaka.