MARIA PAPIEWSKA

Maria Papiewska
kl. VII
Zwoleń, 24 listopada 1946 r.

Chwila najbardziej pamiętna z czasów okupacji

Wychyliła się jutrzenka z mroku, kiedy gwałtowne strzały i huki unosiły się w powietrzu. W mieście Niemcy byli w ostrym pogotowiu, spodziewając się z każdą chwilą nieprzyjaciela. W domach miejskich ludzie strwożeni pochowali ubrania i bieliznę, zakopując je w ziemi lub chowając do piwnic. Dzień minął przy huku rwących się w pobliżu pocisków.

Straszna noc minęła bez świstu kul i ech rwących się pocisków. Nad ranem nie ustawały. Rozpoczął się atak ponownie, teraz już bliżej sypały się gradem pociski, a kule świszczące przecinały powietrze i padały tuż za miastem. Uciekliśmy do schronu. Mrok minął, słońce wychyliło się spoza lasu ognistą kulą. Niebo było bez najmniejszej chmurki, gdy momentalnie tuż przy naszym schronie upadł pocisk, rozrywając się z wielkim hukiem i sypiąc gradem odłamków wkoło. Miasto płonęło w ogniu.

W schronie zapanowała wielka trwoga. Ludzie skuleni, z modlitwą na ustach, z trwogą na twarzy, oczekiwali końca boju. Dzieci płakały, tuląc się do matek, gdy wtem przyszedł jeden z gospodarzy, oznajmiając nam, że Rosjanie są w mieście. Z początku nikt w to nie chciał wierzyć. Po długim zapewnianiu udało mu się wyciągnąć nas ze schronu. Jaka to była radość, kiedy zobaczyliśmy wojska sowieckie na ulicy. Ludzie nie posiadali się z radości. Witali wojsko, a ono ich witało. Była to chwila, która najbardziej upamiętniła się w mej pamięci. Chwili tej nigdy nie zapomnę.