ALEKSANDRA SOCHA

Co mówią zbiorowe mogiły

Wijąc wieńce dla poległych bohaterów polskich, przypomniałam sobie wszystkie okrucieństwa niemieckie. Przypomniałam sobie też morderstwo popełnione przez Niemców w naszej okolicy.

Było to w sobotę. Ludzie szli na targ. Niemcy z więzienia wzięli dziesięciu więźniów, których złapali kiedyś w Pionkach, i przywieźli samochodem do Pionek. Za tym samochodem jechały dwa inne samochody z żandarmami, policją i werkszucami.

O godz. 10.00 Niemcy rozstawili się po okolicy, pilnując, aby nie odebrano więźniów. Reszta Niemców zganiała ludzi na miejsce stracenia. Znałam tylko paru [więźniów]: harcerza Guzala, Marka, Orzechowskiego.

Gdy [Niemcy] ludzi pozganiali, więźniów wyprowadzono z samochodu pod górkę. Mieli oni ręce związane w tyle, a sznurki wpijały im się w ciało. Więźniowie uklękli pod wzgórkiem w rzędzie, a 20 Niemców trzymało karabiny w ręku, aby zabić jednego z więźniów. Komendant odczytał wyrok. Po wyroku harcerz Guzal krzyknął: „Niech żyje Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska”. Za trzecim razem [pojmani] nie dokończyli [wykrzykiwać], bo posypały się strzały, a więźniowie padli zabici. Ludzie w tym czasie odwracali się ze zgrozą, nie mogąc patrzeć na to okrucieństwo niemieckie. Jedni płakali, drudzy [się] modlili.

Okazało się, że nie wszyscy byli zabici, więc werkszuc nazwiskiem Juszczuk dobijał tych, co jeszcze żyli. Bohater polski Guzal długo się męczył. Werkszuc nie chciał go dobić. Niemcy wybrali psie pole za rzeźnią dla straconych i tam [postanowili] pochować zwłoki. Później zatrzymywali furmanki jadące na targ i poukładali ofiary na wozy, i zawieźli ich za rzeźnię. Guzal długo się męczył. Ludzie prosili [Niemców], aby go dobili, lecz oni nie chcieli tego uczynić. Gdy skonał Guzal, zakopano go i zgromadzeni [nieczytelne] Szwabów. Tego dnia i tego momentu chyba nie zapomnę do śmierci.