JADWIGA SULIŃSKA


28 lutego 1948 r. stawiła się na wezwanie Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie ob. Jadwiga Sulińska, zam. ul. Radna 13 m. 14 i w obecności referenta Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie Andrzeja Janowskiego złożyła następującą relację:


W czasie powstania warszawskiego znalazłam się w nocy z 2 na 3 sierpnia 1944 roku na Starym Mieście, mając przydział w kwatermistrzostwie AK na rejon Starego Miasta. Początkowo kwatermistrzostwo mieściło się na Zamku Książąt Mazowieckich na Rynku Starego Miasta. Przy nim mieścił się punkt sanitarny (w jednej sali około 40 rannych), który w toku działań wojennych koło 7 sierpnia (daty dokładnie nie pamiętam) został przeniesiony do sali przedszkola (na planie oznaczonej nr 27) na terenie posesji Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności przy ul. Freta 10. Razem z punktem sanitarnym przeniosłam się i ja.

W okresie ewakuacji Szpitala Jana Bożego punkt sanitarny przy Freta 10 rozrósł się do rozmiarów stałego szpitala. Szpital, a raczej dwa szpitale (jeden, mieszczący się w kościele św. Jacka i drugi na terenie WTD, z którym ja byłam związana), zajmował piwnice Meinla (na planie nr 7), gdzie początkowo było ponad 60 rannych, a w ostatnim okresie, konkretnie 1 września, po ewakuacji lżej rannych, pozostało kilkunastu ciężko rannych. Ten oddział szpitala został do trzech piwnic Meinla przeniesiony z sali przedszkola (na planie nr 27) po jej zbombardowaniu.

Ranni leżeli też w korytarzu zakładowym (na planie nr 3). Wiem tylko, że było ich bardzo wielu, liczby nie umiem podać, gdyż nie miałam bezpośredniej styczności z nimi.

Poza tym ranni leżeli w zakrystii za kościołem św. Jacka (na planie nr 4), mogło być ich ok. 40. Leżeli też w samym kościele, w nawach. Było ich bardzo wielu. Pod koniec sierpnia kościół został zbombardowany i wszyscy ranni zostali stamtąd wywiezieni.

O ile chodzi o personel lekarsko-sanitarny na tym terenie, to przypominam sobie pewnego lekarza, który tam był razem z żoną, nazwiska jego nie pamiętam, dwie pielęgniarki Helena (nazwiska jej nie pamiętam) i Barbara Maliszewska (którą podobno Niemcy zabili poza terenem szpitala) i kilka sanitariuszek, z których pamiętam „Jadwigę”, „Danutę” i „Wandę”, ale nazwisk ich nie znam i nie wiem, co się z nimi dzieje.

W nocy z 1 na 2 września 1944 na skutek rozkazu opuściłam teren szpitala, mając zamiar przedostać się do Śródmieścia. W momencie tym w piwnicach Meinla zostało kilkunastu rannych, z których część – jak się później dowiedziałam – wyszła z ludnością cywilną. Jak wyglądał wtedy stan pozostałych części szpitala, nie wiem.

2 września rano znalazłam się przy włazie do kanału na pl. Krasińskich (przy Długiej). Pootrzymaniu rany zostałam przeniesiona do piwnicy w domu na rogu ul. Długiej i Miodowej. Po pewnym czasie dowiedzieliśmy się, że teren, na którym przebywamy, został zajęty przez oddziały niemieckie i wyszliśmy na podwórze. Przy wyjściu z piwnicy zauważyłam, jak żołnierze niemieccy (formacji nie umiem podać, widziałam tam i Niemców, i Ukraińców) zabijali Żydów, znajdujących się na tym samym podwórzu. Żydów tych było kilkudziesięciu, ubranych w pasiaki.

Z nas uformowano pochód, który wśród grabieży i maltretowania (mnie np. jeden z Ukraińców ściągnął z ręki pierścionek wraz ze skórą) eskorta poprowadziła przez ruiny getta na Dworzec Zachodni. Przed wyruszeniem Niemcy wybrali z naszej grupy wszystkich młodych mężczyzn, którzy, jak widziałam, byli użyci przez żołnierzy niemieckich do rozbierania barykady i grabienia trupów, przy czym byli kopani i lżeni. Wśród tych młodych mężczyzn miałam dwóch znajomych i wiem, że żaden z nich, mimo usilnych poszukiwań przez rodziny, nie został odnaleziony.

W czasie pochodu widziałam, jak żołnierz niemiecki wiózł na motocyklu powstańca, który wtedy był tłumaczem, i zawiózł go w gruzy getta. Po chwili rozległ się z tego kierunku strzał.

W lutym 1945 roku byłam na terenie swojego szpitala przy ul. Freta 10. Przy wejściu do piwnic leżały jedne zwłoki, na dole przy schodach pierwszej piwnicy leżało drugie ciało. Do dalszych piwnic nie wchodziłam, nie byłam też w pozostałych pomieszczeniach szpitala.