DANUTA KORZENIAK


W dniu 14 kwietnia 1948 r. stawiła się na wezwanie Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie ob. Danuta Korzeniakówna, zamieszkała w Warszawie przy ul. Spokojnej 13 i w obecności referenta Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie złożyła następującą relację:


Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ul. Okopowej 55a. Do 11 sierpnia 1944 roku na terenie naszym przebywali powstańcy (z batalionu „Zośka”), którzy tego dnia wycofali się do getta. W godzinę później wkroczyły na ten teren oddziały niemieckie, formacji ich nie rozróżniłam. W grupie ośmiu osób: Józef Kuran, Maria Janowska (zam. obecnie w Przemyślu), Stanisława Maciejewska, Agnieszka Śledź (zam. obecnie wym. Okopowa 55a), Edward Kołek (zam. obecnie w Warszawie na Grochowie), Weronika Korzeniak i Bolesław Korzeniak, ukryliśmy się w podziemiach budynku szkolnego przy ul. Okopowej 55a.

Mniej więcej po dwu tygodniach, raczej w godzinach rannych, usłyszałam dochodzące od ulicy Okopowej krzyki jakiejś dużej grupy ludności – sądząc po tonacji głosu, mężczyzn, kobiet i dzieci – prowadzonej ulicą i krzyki Niemców.

W chwilę potem usłyszałam serię ok. 20 pojedynczych wystrzałów, po krótkiej przerwie to samo, tak że w sumie strzelanie to, krótkimi seriami po mniej więcej 20 strzałów, trwało tego dnia kilka godzin. Odgłosy dochodziły jak gdyby od strony placu przy ul. Okopowej 59.

Ta sama sytuacja powtarzała się codziennie mniej więcej przez miesiąc.

W tym samym czasie, tzn. mniej więcej między 25 sierpnia a 25 września 1944, zwłaszcza w pierwszych dniach tego okresu, docierał do naszej kryjówki charakterystyczny swąd, który później zidentyfikowaliśmy jako zapach spalonych ciał. Po paru dniach ojciec mój i ob. Kuran wybrali się w nocy na poszukiwanie żywności. Po ich powrocie dowiedziałam się od nich, iż widzieli na placu przy ul. Okopowej 59 palący się stos ze zwłokami ludzkimi, który właśnie wydzielał ów charakterystyczny swąd. Od ojca też, który wychodził z kryjówki prawie co noc, dowiedziałam się, że stos ze zwłokami zawsze płonął.

W październiku 1944 – o ile się nie mylę – dołączyli się do naszej grupy Stanisław Trzciński i Stanisław Komar. Trzciński opowiadał nam, że był wzięty ze Starego Miasta i zaprowadzony razem z innymi ludźmi na egzekucję przy Okopowej 59, z której udało mu się uciec. Komar opowiadał, że miał możność stałego obserwowania tych egzekucji z Cmentarza Żydowskiego – gdzie się ukrywał – przylegającego do miejsca egzekucji. Twierdził, że rozstrzeliwano przeważnie osoby starsze i rannych, widział też wypadki rozstrzeliwania dzieci.

W kryjówce przebywałam do 17 stycznia 1945 roku. Tego samego dnia byłam na miejscu spalania zwłok. Widziałam dużą ilość prochów, drobnych kości oraz pewne przedmioty – jak klucze, łyżki, widelce, zamki od walizek, obrączki itp. Były dwa paleniska – jedno mniejsze, koło komina, drugie, znacznie większe, w kształcie długiego pasa – bliżej Cmentarza Żydowskiego.

Od ob. Zofii Śledź (zamieszkałej obecnie przy ul. Okopowej 55a) dowiedziałam się, że oddziały niemieckie, które zajęły nasz teren 11 sierpnia 1944 stanowiły formacje SS złożone z Niemców i „Ukraińców” (ci też byli w mundurach SS).

Zeznałam zgodnie z prawdą, po przeczytaniu podpisałam.