Jerzy K.
kl. IVa
Szkoła Powszechna im. Stanisława Staszica w Kielcach
Chwila najbardziej pamiętna dla mnie z lat okupacji
Miliony [?] ludzi ginęły z rąk barbarzyńskich Niemców, każdy odczuwał boleśnie śmierć tych bohaterów. Mój ból nie mniejszy był od [bólu] innych. W 1944 r. miałem zaledwie siedem lat, a już przeżyłem wielką tragedię i tej nie zapomnę do końca życia. Miałem bardzo kochanego tatusia, który dbał o nas i starał się, by nam nie zabrakło jedzenia i ubrania. Lubił się z nami bawić, najchętniej czynił to rano, kiedy byliśmy z młodszym braciszkiem w łóżku.
1 sierpnia Niemcy kazali nam w przeciągu kilku godzin opróżnić cały dom. Nie mogąc znaleźć [innego] mieszkania, sprowadziliśmy się do znajomych państwa. 4 sierpnia tatuś spotkał swego kolegę i ten zabrał go do siebie do majątku Gnojno.
Pamiętam jak dziś, bawiłem się na ulicy, tatuś wychodzi pospiesznie z domu, zobaczył mnie i braciszka, posłał nam całuski i powiedział: „Spieszę się bardzo, bądźcie zdrowi”. Miał wrócić na drugi dzień.
Wyszedłem z mamusią do zajazdu dworskiego, tatuś w dniu oznaczonym nie wrócił. Mamusia zaczęła się niecierpliwić. Pocieszałem ją, że wróci jutro. Jutro znowu przeszło na daremnym oczekiwaniu. Po kilkudniowym oczekiwaniu mamusia dowiedziała się o tym, że jakiś pan inżynier czy [nieczytelne?] jechał dworskimi końmi i został zastrzelony z samolotu. Mamusia od razu domyśliła się, że to tatuś, ja nie chciałem wierzyć i pocieszałem ją, jak mogłem. Kiedy po dziesięciu dniach przynieśli tatusia dokumenty, [nieczytelne?] musiałem uwierzyć.
Jaki to był przykry moment w moim życiu, tylko może mieć pojęcie [ten], kto go sam przeżył. Ta świadomość, że straciłem bezpowrotnie tak drogą osobę i w tak tragiczny sposób, wycisnęła niejedną łzę z moich i mamusi oczu. Od tej chwili nienawidzę Niemców i postanowiłem, że gdy urosnę, a przyjdzie okazja, to pomszczę śmierć tatusia.