JULIAN GAWROŃSKI

Warszawa, 28 marca 1949 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Julian Gawroński
Data i miejsce urodzenia 11 sierpnia 1920 r., Kosny, pow. Kozienice
Imiona rodziców Józef i Zofia z Sułkowskich
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zawód monter hydraulik
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Kozietulskiego 9 m. 2
Karalność niekarany

W czerwcu 1944 roku zacząłem pracować jako zastępca palacza – mego wuja Henryka Sułkowskiego – w domu przy ul. Puławskiej 26. Ponieważ żadnej styczności z Niemcami nie miałem, nie znam więc żadnych nazwisk SS-manów, zamieszkujących ten dom, nie wiem też, jaka jednostka go zajmowała.

1 sierpnia 1944 przed południem poszedłem do swych krewnych mieszkających przy al. Niepodległości 148. Tam też zastał mnie w tym dniu wybuch powstania warszawskiego. Widziałem, że z momentem wybuchu powstania powstańcy zaczęli z naszego i okolicznych domów ostrzeliwać Niemców w ul. Rakowieckiej. Razem z powstańcami i ludnością cywilną budowałem też barykadę, zamykającą al. Niepodległości na wysokości fabryki papierów wartościowych z wytoczonych z tejże fabryki bel papieru. Spoza tej barykady powstańcy kontynuowali potem ostrzał Rakowieckiej.

W nocy z 1 na 2 sierpnia powstańcy wycofali się w stronę ul. Narbutta. Al. Niepodległości była odtąd w zasięgu oddziałów niemieckich. 2 sierpnia od Rakowieckiej wjechał czołg niemiecki, który nieatakowany dojechał do ul. Narbutta, ostrzeliwując okna domów w al. Niepodległości z karabinów maszynowych, po czym cofnął się do Rakowieckiej. Od tego momentu w al. Niepodległości aż do Narbutta codziennie przychodziły patrole niemieckie – niektóre z nich przejeżdżały tylko, inne zaś – piesze – szły od domu do domu, przeprowadzając rewizje, w czasie których żołnierze niemieccy dokonywali grabieży. O żadnych jednak egzekucjach nie słyszałem.

Od 5 czy 6 sierpnia Niemcy zaczęli podpalać domy w al. Niepodległości, obustronnie, poczynając od ul. Rakowieckiej. Widziałem, że przed podpaleniem domu wyprowadzali z niego mieszkańców, kierując ich w Rakowiecką. Już po powstaniu dowiedziałem się, że młodszych mężczyzn Niemcy prowadzili do koszar na wprost ul. Kazimierzowskiej, resztę zaś ludności wyprowadzili za miasto.

9 sierpnia po południu, kiedy akcja podpalania domów przez Niemców nie doszła jeszcze do naszego domu, przyszła po mnie przysłana przez mego wuja Henryka Sułkowskiego (palacza w domu Puławska 26) Janina Pacholska, pracująca w kuchni dla SS-manów w tymże domu i jeszcze jedna, nieznana mi kobieta. Wszyscy troje z białą chorągiewką przeszliśmy przez ul. Narbutta do Puławskiej 26. Po drodze nie byliśmy przez Niemców zatrzymywani.

Od tego momentu, tj. 9 sierpnia 1944, aż do mniej więcej połowy października przebywałem na Puławskiej 26. Ilu Niemców stało w tym domu, nie umiem podać. Mieszkałem, tj. nocowałem, razem z Sułkowskim i jego żoną w jednej z piwnic domu Puławska 26. W piwnicach tych Niemcy trzymali też 10 Polaków, mężczyzn z ludności cywilnej. Razem z tymi mężczyznami pełniliśmy dla Niemców różne usługi – noszenie wody, rąbanie drewna, kopanie okopów itp.

O akcjach niemieckich skierowanych przeciw powstańcom czy ludności cywilnej nie umiem nic powiedzieć. Wiem tylko, że na przełomie sierpnia i września 1944 Niemcy rozstrzelali pięciu czy sześciu powstańców, których wzięli do niewoli po nieudanym natarciu powstańczym na dom Puławska 26. Powstańcy ci, ranni w ataku na dom, zostali rozstrzelani na podwórzu pod garażem, zwłoki zaś ich pochowaliśmy na ul. Madalińskiego na wprost domu stojącego na rogu, tj. domu Puławska 28.

W połowie października Niemcy zwolnili mnie i Sułkowskiego z żoną z domu Puławska 26, wydając nam przepustki. Przepustki te odebrał nam razem z naszymi bagażami posterunek niemiecki przy kolejce grójeckiej, puszczając nas zresztą dalej.

Dziesięciu pozostałych mężczyzn cywilnych w domu Puławska 26 Niemcy wyprowadzili wcześniej, przed moim odejściem stamtąd. Podobno zostali wzięci do jakichś robót na terenie gmachu sądów przy ul. Leszno.

Na tym protokół zakończono i odczytano.