ANNA PACHOLSKA

Warszawa, 24 marca 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Anna Pacholska z d. Frukacz
Data i miejsce urodzenia 16 lipca 1901 r., Ulesie, pow. Piotrków
Imiona rodziców Kacper i Waleria z Kamińskich
Zawód ojca gospodarz
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie pięć klas szkoły powszechnej
Zajęcie przy mężu, ślusarzu
Miejsce zamieszkania Warszawa, al. Niepodległości 132 m. 82
Karalność niekarana
W roku 1942 za pośrednictwem Arbeitsamtu dostałam posadę kucharki w domu przy

ul. Puławskiej 26 w Warszawie, zajmowanym przez SS.

Przy Puławskiej 26 mieściły się tylko mieszkania SS-manów, urzędowali gdzieś indziej, wydaje mi się, że w al. Szucha. Od roku 1942 do powstania przy Puławskiej 26 mieszkało tylko paru Niemców, m. in. podoficer Matl, zastępca zarządzającego oficera Penischa. Pozanimi pracował w kuchni podoficer Eduard Seifert, podoficerem prowiantowym był zaś podoficer Andreas Loho (?).

Czasami przyjeżdżał na inspekcję oficer Plenk – rangi nie znam, w okularach, średniego wzrostu, krępy, około 40 lat.

Ja pracowałam na klatce schodowej bliższej domu Puławska 24, oficerowie zaś mieszkali na klatce schodowej bliższej domu Puławska 28. Dozorcą na tej klatce był „Henryk”, dozorcą na tej klatce schodowej, gdzie ja pracowałam, był Władysław Tomasik. Poza grupą oficerów i podoficerów, którzy zajmowali się administracją domu, lokatorzy zmieniali się często. Byli to, o ile wiem, zawsze SS-mani.

Ponieważ mieszkałam na Woli, a do pracy na Puławską dochodziłam tylko, otrzymałam przepustkę z fotografią, która była wystawiona przez tę samą jednostkę, która, zajmując dom przy Puławskiej 26, wystawiła mi załączone do niniejszego protokołu zaświadczenie z dnia 14 października 1944, wystawione przez „SS-Kar.Ausb.u.Ers. Abt.8”

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie i moją córkę Joannę Pacholską-Pichową (zam. obecnie w Elblągu przy ul. Krakowskiej 16), która pracowała jako pokojówka na Puławskiej 26, i drugą córką – Heleną Pacholską, która przed wybuchem powstania przyszła do mnie – w miejscu pracy, tj. na Puławskiej 26.

W momencie wybuchu powstania na Puławskiej 26 było tylko niewielu Niemców – zdaje się, że około 10. Reszta, kilkudziesięciu, na kilka dni przed powstaniem wyjechała do Niemiec.

Jednakże niemal równocześnie z wybuchem powstania przyjechało 50 SS-manów na rowerach. Przyjechali podobno z terenu wyścigów na Służewcu. Po pewnym czasie, jeszcze 1 sierpnia, przybyły dalsze posiłki – policja niemiecka, Ukraińcy – kucharz rozkazał mi 2 sierpnia przygotować 350 obiadów. Dom Puławska 26 był ostrzeliwany z dwóch stron – od Puławskiej i od Madalińskiego. Czy Niemcy robili jakieś wypady z naszego domu, nie umiem powiedzieć. Kilkakrotnie widziałam, jak przenosili swych rannych.

Dowódcą załogi niemieckiej na Puławskiej 26 był Dickmann, którego Niemcy tytułowali Hauptsturmführer. Dickmann zginął w czasie powstania, zdaje mi się, że we wrześniu. Zastępcą jego był Saffert, zdaje mi się, że Obersturmführer.

Wiem, że w czasie powstania, daty nie umiem podać, około stu Niemców pod dowództwem Safferta poszło na parodniową akcję na Powiśle.

O innych akcjach niemieckich nic rzeczowego powiedzieć nie umiem.

Wiem, że w czasie powstania, daty nie umiem podać, Niemcy w czasie nieudanego ataku powstańców na nasz dom, wzięli kilku rannych do niewoli. Umieszczono ich na podwórzu, gdzie, jak słyszałam od Niemców, przesłuchiwano ich. Jeden z jeńców został przewieziony samochodem – widziałam to – jak Niemcy twierdzili, na Szucha. Pozostali powstańcy zostali na podwórzu rozstrzelani, a raczej dobici, gdyż byli ranni w akcji na nasz dom. Niemcy mówili między sobą, że egzekucję tę przeprowadził osobiście Obersturmführer Saffert.

Kiedy powstanie na Mokotowie dogasało, a siły powstańcze były już słabsze, Niemcy z naszego domu wychodzili w teren na akcje. Dokąd jednakże i jaki charakter nosiły te akcje, nie umiem podać.

Część załogi niemieckiej z Puławskiej 26 wyjechała we wrześniu, jeszcze w toku powstania, do Czechosłowacji, podobno do jakiejś miejscowości pod Pragę. Byli to SS-mani, na ich miejsce do naszego domu przyszła policja niemiecka z terenu Sejmu.

Ja razem z obiema córkami dom przy Puławskiej 26 opuściłam 15 października 1944. Razem z nami zostały zwolnione kobiety Polki i dozorca „Henryk”. Mężczyźni Polacy, doprowadzeni do nas w czasie powstania na roboty z Rakowieckiej, zostali przeprowadzeni na Rakowiecką. O ich losie nic nie wiem.

Na tym protokół zakończono i odczytano.